Choć ślub i wesele Lucrezii Bonaccorsi Beccarii i Giulio Rossiego Prodiego zostało zorganizowane w zaledwie 30 dni, dzięki zaangażowaniu całej włoskiej rodziny i wsparciu mamy-projektantki wyglądało, jakby było planowane latami.
Verbier – małe miasteczko położone u zbocza szwajcarskich Alp – stanowiło scenerię dla pierwszego spotkania Lucrezii Bonaccorsi Beccarii i Giulio Rossiego Prodiego, którzy poznali się w domu wspólnego przyjaciela w 2019 roku. – Przed wybuchem pandemii udało nam się zaplanować tylko jeden wspólny weekend w Maroku – wspomina Lucrezia. – Giulio był w Londynie, a ja w Szwajcarii, więc nasz związek na początku był związkiem na odległość.
W lipcu 2023 roku para zaplanowała miesiąc wolnego i wspólną podróż po Indiach. – Pakowałam swoją maleńką walizkę, co wymagało ode mnie dużej ilości czasu i skupienia – wspomina Lucrezia. – Giulio był w domu, ale ja myślami byłam już w Indiach. Nagle zrobił coś, co sprawiło, że powróciłam do rzeczywistości: zatrzymał mnie, uklęknął i mi się oświadczył. Pomyślałam, że to spontaniczne oświadczyny, jednak gdy zobaczyłam pierścionek, wiedziałam, że Giulio musiał być wcześniej u mojego ojca. Zdałam sobie sprawę, że dokładnie to zaplanował.
Po oświadczynach Lucrezia i Giulio zaczęli zastanawiać się, gdzie chcieliby wziąć ślub. Początkowo Lucrezia myślała, że najwięcej sensu miałaby organizacja wesela na greckiej wyspie Patmos, gdzie dorastała, jednak po dłuższym zastanowieniu zdała sobie sprawę, że jedynym miejscem, które naprawdę ją uszczęśliwi, jest jej rodzinny dom na Sycylii. – Musieliśmy zrobić to w domu, który moi rodzice remontowali z oddaniem i miłością przez ponad 30 lat – w Feudo del Castellucio na Sycylii – wyjaśnia Lucrezia. – To posiadłość, w której w pełni można podziwiać estetykę Luisy Beccarii.
Wesele zorganizowane w 30 dni
Za punkt honoru para młoda wzięła sobie przekonanie włoskich kolei, by pozwoliły im wynająć jadący nocą pociąg z wagonem sypialnym, który przywiózłby na Sycylię wszystkich swoich przyjaciół z Mediolanu i Florencji, podając im kolację. Na odpowiedź czekali do końca sierpnia – a ponieważ nigdy nie nadeszła, mieli już opóźnienie w planowaniu innych szczegółów wesela, którego data została ustalona na październik. – Tak czy inaczej postanowiliśmy zaplanować wszystko w miesiąc, zamiast zaproszeń wysyłając naszym przyjaciołom rebus z Indii – wyjaśnia Lucrezia. – Nasz ślub był kameralny, choć tak naprawdę zorganizowaliśmy go w zaledwie 30 dni. Pomimo tego zawierał w sobie wiele atrakcji, różne lokalizacje, liczne scenografie i stroje.
Prawie każdy element wesela został ręcznie wykonany. – Mam ogromne szczęście – przyznaje Lucrezia. – Miałam wspaniałą ekipę. Panna młoda współpracowała ze swoją mamą, projektantką Luisą Beccarią, z którą stworzyła nakrycia stołów, z kolei jej siostry Lucilla i Luna planowały suknie, listy gości i rozrywki. Jej najlepsza przyjaciółka pomogła z terminarzem i logistyką, bracia Ludovico i Luchino nadzorowali kwestię jedzenia i napojów, a zespół LùBar i jego kierowniczka Patrizia gotowali i asystowali. – Ale, co najważniejsze, wszyscy pomogli mi dużą dawką miłości – dodaje.
Suknia ślubna z atelier mamy, garnitur uszyty w Indiach
Kompletowanie ślubnej garderoby panny młodej również było rodzinnym przedsięwzięciem. – Luisa Beccaria to marka mojej mamy, moja ulubiona – mówi Lucrezia. – Poza kolekcją modową i lifestyle’ową zawiera w sobie również spore atelier ślubne. Panna młoda wybrała z niego siedem różnych looków, które miała założyć w czasie trwającego cały weekend świętowania. Jej główna suknia ślubna została jednak stworzona na zamówienie. – Suknia, którą założyłam na ceremonię, powstała z pomysłu, który miałam w głowie, zinterpretowanego przez moją siostrę, która znalazła dokładnie taką tkaninę, o jakiej marzyłam, oraz mojej mamie, która ma wiele lat doświadczenia w wysokim krawiectwie. Naprawdę myślę, że moja suknia to dzieło sztuki.
Na kolację po ceremonii Lucrezia założyła suknię haute couture z 1995 roku, uszytą z delikatnego tiulu ze wstawkami z koronki. Z kolei Giulio wybrał kremowy lniany garnitur, który został uszyty podczas podróży po Indiach. – Spędziliśmy wiele godzin z krawcem z maleńkiego zakładu, Sipim z miasta Jaipur – wspomina Lucrezia. – Pokazaliśmy mu zdjęcie tradycyjnego garnituru Caraceni i staraliśmy się wyjaśnić, że nie podobają nam się obcisłe marynarki i spodnie, które są obecnie tak popularne.
„Tak” w deszczu confetti
Lucrezia marzyła o ślubie na świeżym powietrzu, więc jej matka Luisa Beccaria przekształciła ich rodzinną kaplicę w wykwintny ogród pełen roślin i prawdziwej trawy. – Ceremonia była bardzo przyjemna i kameralna – mówi Lucrezia. – Ksiądz pozwolił nam wypowiedzieć przysięgę przodem do gości, była to więc wspólna chwila.
Po mszy nowożeńcy poszli w procesji do Belvedere, ogrodu z widokiem na morze, gdzie usytuowana jest rzeźba Madonny. Tam Giulio wygłosił niespodziewaną, bardzo emocjonalną przemowę, w której uczcił Lucrezię i jej rodzinę, po czym wystrzeliły fajerwerki z kolorowych papierowych wstążek.
Następnie 11-osobowa orkiestra poprowadziła gości do ogrodu z basenem, gdzie podano drinki, z kolei sycylijski folkowy zespół odprowadził ich do sadu cytrusowego, skąd dotarli w końcu na dziedziniec, wokół którego ustawiono stół. Leżały na nim zabytkowe obrusy, które Lucrezia obszyła małymi lusterkami znalezionymi w Indiach. Talerze, kieliszki i serwetki pochodziły z kolekcji Home Luisy Beccarii. – Chciałam, by na stołach znalazły się polne kwiaty z okolicy i gałązki judaszowca południowego, który ma o tej porze roku dużo owoców – zauważa Lucrezia. Ciasto zostało podane na patio z widokiem na sad oliwkowy, po czym rozpoczęła się całonocna dyskoteka zorganizowana w zabytkowych zabudowaniach gospodarczych.
Pizza zamiast barszczu
O 2 nad ranem pizzaiolo zaczął piec pizzę w starym piecu opalanym drewnem, który kiedyś używano do pieczenia chleba. – Byłam przeszczęśliwa, ponieważ wszyscy dzielili się niesamowitą miłością i energią – mówi Lucrezia. – Od czasu, gdy byłam bardzo młodą kobietą, sceptycznie podchodziłam do małżeństwa, ponieważ wydawało mi się, że to nie dla mnie. A jednak, gdy Giulio oświadczył mi się po czterech latach związku, powiedziałam „tak”, na przekór swoim przekonaniom. Teraz, gdy jestem już mężatką, mogę powiedzieć, że to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie mogą się w życiu przytrafić, a dzień ślubu to najbardziej niesamowity dzień, jaki można przeżyć.
Bardzo chciałam wziąć ślub na świeżym powietrzu. Moja mama wpadła na pomysł, by wyłożyć podłogę kaplicy prawdziwą trawą i wstawić do niej ogromne rośliny! Efekt był spektakularny!
Goście stojący na kamiennym tarasie przed kaplicą.
Moja suknia ślubna bez halki. Haftowana tafta jest tkaniną pochodzącą ze zrównoważonego źródła, z kolekcji Luisy Beccarii wiosna 2007. Musieliśmy zamówić jej trochę więcej, ponieważ nie wystarczyło jej na moją ogromną spódnicę!
Nasze dłonie z obrączkami.
Dziewczynki ubrane w sukienki z bufiastymi rękawkami z haftowanej tafty, chłopcy w koszule i spodnie z solidnej tafty.
Z dwiema dziewczynkami sypiącymi dla mnie kwiaty szykujemy się na spacer przez ogród do kościoła.
Moja ciotka Carlotta Beccaria z babcią Anną wychodzą z kaplicy. Za nimi Elena Clavarino i Paula Lacroix.
Trzy pokolenia szykują się do wyjścia. Z moją mamą, Luisą Beccarią, i jej mamą, Anną. Wszystkie trzy mamy na sobie projekty Luisy Beccarii.
Dziewczynki przygotowują płatki kwiatów.
Fragment ogrodu obok wejścia do Feudo del Castelluccio z wieżą zegarową.
Moi rodzice też zostali obsypani ryżem na wyjściu z kaplicy! Po lewej stronie widać Olivę Salviati i moją świadkową, Clarę del Monaco, ubraną w suknię Luisy Beccarii z Lucą. Rok 2023 był dla moich rodziców wyjątkowy, ponieważ świętowali 40. rocznicę ślubu!
Lapo Mazzei i Edo Girdini trzymają pochodnie przyniesione na naszą procesję.
W kaplicy z naszymi druhnami i drużbami.
Gorsetowy tył mojej sukni był niesamowity!
W drodze do kaplicy towarzyszył mi mój ojciec, Lucio Bonaccorsi di Reburdone. Chciałam, by mój welon z haftowanego tiulu przybrał formę kaptura.
Moja siostra Lucilla poprawia halkę mojej sukni.
Moja cudowna siostra Lucilla z naszą babcią Anną, która skończyła 93 lata.
Przed kościołem postawiono dodatkowe krzewy.
Giulio i ja na chwilę przed tym, jak zostaliśmy małżeństwem.
Goście przed kaplicą.
Gdy po raz pierwszy założyłam swoją suknię ślubną, poczułam się wspaniale. Na tym zdjęciu jestem w salonie na parterze.
Z dziewczynkami, które sypały kwiaty.
Na schodach przed kościołem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.