Nowojorski ślub, na który panna młoda założyła ekstrawagancką suknię Pucci x Tomo Koizumi
Rodzice Dolly Meckler wypatrzyli jej suknię ślubną prawie trzy lata przed tym, jak panna młoda powiedziała „tak”. Biała falbaniasta suknia pochodzi z kolekcji kapsułowej Tomo Koizumi x Pucci na wiosnę 2021 i składa się z trzech części: topu zapinanego z tyłu na zamek, długiej do ziemi spódnicy i peleryny.
Półtora roku przed tym, jak Dolly Meckler się zaręczyła, rodzice zadzwonili do niej ze sklepu Pucci w Woodbury Commons Premium Outlet i powiedzieli: – Znaleźliśmy twoją suknię ślubną. Dwa lata później Meckler poszła do ołtarza w Temple Emanu-El, ubrana właśnie w ten model – choć w lekko zmienionej i uszytej na nowo wersji.
– Cały proces przygotowań do wesela przebiegał jakby od końca i polegał na partnerskiej współpracy. Każdą decyzję podejmujemy wspólnie – nawet zaręczyny zaplanowaliśmy razem – Meckler opowiada w rozmowie z „Vogiem” o swojej relacji z jej obecnym mężem Jordanem Cohenem. – Dokładnie wiedziałam, kiedy zostanę poproszona o rękę, wspólnie ustaliliśmy datę i wspólnie wybraliśmy pierścionek.
Gdy para młoda ustaliła datę ślubu na maj 2024 roku, Meckler i jej mama rozpoczęły podróż, której efektem miało być znalezienie sukni ślubnej. Po tym, jak odwiedziły każdy klasyczny salon sukien ślubnych w Nowym Jorku i z każdego wyszły z pustymi rękami, matka i córka zadzwoniły do Woodbury Commons. Dwadzieścia cztery godziny i jedną przejażdżkę autobusem później Meckler przymierzała dokładnie tę samą suknię marki Pucci, którą jej rodzice wypatrzyli 18 miesięcy wcześniej. – Nawet nie weszła na moje ramiona – spódnica w ogóle się nie dopinała, ale wszyscy wiedzieliśmy, że to ta jedyna – wspomina Meckler. – To po prostu bardzo radosny projekt. Powiedziałyśmy więc: „Bierzemy ją, razem z peleryną!”
Biała falbaniasta suknia pochodzi z kolekcji kapsułowej Tomo Koizumi x Pucci na wiosnę 2021 i składa się z trzech części: topu zapinanego z tyłu na zamek, długiej do ziemi spódnicy i peleryny. Gdy look został już zarezerwowany, kolejnym krokiem było przerobienie go w ubranie, które rzeczywiście nadawałoby się do założenia w dniu ślubu Meckler. Po rozmowach z kilkoma krawcowymi, które „nie chciały go tknąć”, w końcu Meckler znalazła Tatiannę – mistrzynię krawiectwa, która postrzegała suknię ślubną Pucci jako wyzwanie. – Zastanawiałyśmy się, czy powinnyśmy ją przekonstruować. I co by było, gdybyśmy przerobiły ją na kombinezon jednoczęściowy? A może coś w stylu bolerka? Bo, wiesz, suknia nie do końca na mnie leżała – wyjaśnia Meckler. – Pojawiały się wszystkie te pomysły, ale jednocześnie ciągle przyglądałyśmy się zdjęciom sukni i stwierdzałyśmy, że nie możemy jej zmieniać. Musi być taka, jaka jest. Tylko dodajmy do niej tren, żeby wydawała się bardziej okazała. I wtedy do akcji wkroczyła peleryna!
Krawcowa wszyła w boki topu panele z siateczki, by Meckler mogła opuścić naturalnie ramiona. Naszyła pelerynę na spódnicę, tworząc długi, puchaty tren. Suknia miała podszewkę z tkaniny projektu Emilio Pucciego, w odcieniach delikatnego różu i żółci, którą krawcowa wypruła (a następnie ponownie naszyła), żeby zrekonstruować suknię, nie niszcząc delikatnej podszewki.
Przy tak ekstrawaganckiej sukni i tak ekstrawaganckim miejscu ślubu – Temple Emanu-El – może pochwalić się długim czerwonym dywanem, który dla pary młodej był mocnym punktem tej lokalizacji – Meckler nie była pewna, jak podejść do dodatków, które miałaby włączyć do swojego wyjątkowego looku ślubnego. Panna młoda zaczęła szukać inspiracji na pokazach Koizumiego i ostatecznie postawiła na prosty niski kok i minimalistyczny makijaż z czerwonymi ustami (czerwień pasowała do koloru dywanu i bukietu kwiatów, który trzymała, idąc do ołtarza). – Jednak potem zauważyłam też, że Koizumi wszystkie swoje suknie uzupełnia o mankiety, które zazwyczaj mają kolor kontrastujący z kolorem sukni – dodaje Meckler. – Pomyślałyśmy, że czerń wyglądałaby naprawdę dobrze. Dzięki temu jej look był już kompletny – również za sprawą czarnych falbaniastych mankietów.
W dniu ślubu Meckler przygotowywała się do ceremonii, ubrana w koszulę marki Pucci (stanowiącą żart dla wtajemniczonych), natomiast jej ojciec – grafik, który był odpowiedzialny za wszystkie weselne materiały wizualne – umieścił notkę na temat jej sukni w programie ceremonii. – Nikt nie wiedział, kim jest Tomo Koizumi, więc nie wiedzieli, czego się spodziewać, jeśli chodzi o formę stroju, ale po tym, jak zobaczyli projekt Pucciego, mogli przewidzieć, że będzie naprawdę kolorowo – wyjaśnia Meckler. – Moja mama chciała, by ludzie wiedzieli, że pod spodem mam projekt Pucciego. Pod koniec żydowskiego ślubu wykonuje się choreograficzne elementy z obrotami. Moja kuzynka, która była też moją świadkową, pomogła mi unieść tren i pokazać, co kryje się pod spodem, żeby wszyscy to zobaczyli. Rozległy się westchnienia, słyszałam: „O mój Boże”.
Ochy i achy rozlegały się również na długo po zakończeniu ceremonii, gdy Meckler i jej świeżo upieczony mąż przeszli na drugą stronę ulicy, do Central Parku, by zrobić zdjęcia. – Chodzimy do Central Parku codziennie, ale spacer tam w tej niedorzecznej, szokującej sukni był świetną zabawą – wspomina Meckler. – Wszyscy wyciągali telefony i robili nam zdjęcia. Był nawet płaczący chłopiec, który gdy tylko zobaczył moją suknię, przestał płakać. Właśnie o to chodzi – o wywoływanie uśmiechu na twarzach ludzi wokół!
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.