Wszystko zaczęło się, gdy Sophie Fontanel zdecydowała się nosić siwe włosy. Z perspektywy czasu ten publiczny wyraz samoakceptacji był pierwszym krokiem ku temu, by 59-letnia francuska pisarka i dziennikarka pojawiła się nago na okładce jednego z głównych francuskich czasopism.
Wiek. Jedna z ostatnich granic dla różnorodności. Granica, którą przemysł modowy w długo bagatelizował. Wiek: schody ruchome, na których wszyscy utknęliśmy, niezależnie od tego, czy to akceptujemy, czy nie. Wiek: moje trzydziestokilkuletnie przyjaciółki nie mogły uwierzyć, kiedy powiedziałam im, że chcę widzieć więcej starszych modelek na okładkach modowych magazynów (moim zdaniem, kobiety wraz z doświadczeniem nabierają wyczucia stylu). Oczywiste jest, że kobiety ciągle jeszcze mają trudną relację ze starzeniem się. Świadczy o tym chociażby popularność botoksu, który możemy zobaczyć na twarzach dziewczyn po 20. i koło 30. Rodzi to pytanie: czy ageizm naprawdę wywodzi się z męskiego spojrzenia, czy może kobiety same wobec siebie są tak wymagające?
Czasami wydaje się, że Sophie Fontanel jest w Paryżu odosobniona. A już na pewno stanowi rzadki skarb. Dziś kojarzymy ją jako dumną influencerkę age-positive i nagradzaną pisarkę. Na instagramowe konto @SophieFontanel codziennie wstawia posty na temat mody i innych zjawisk związanych z kulturą. Jej profil, który obserwuje 260 tys. osób, stał się ważnym źródłem informacji o branży i najnowszych trendach. Ale istotą tego konta jest zabawne selfie, na którym ubrana w najnowsze rzeczy Sophie, na głowie ma nieokiełznaną siwiznę. To ono pomaga Francuzkom w ucieczce od niekończących się koloryzacji oraz bezlitosnej samokrytyki.
Sophie Fontanel mówi, że do przyłączenia się do ruchu „going grey” zachęciła ją Sarah Harris z brytyjskiego „Vogue’a”. Ale jej podejście do wieku też wydaje się wyjątkowe.
W wydanej w zeszłym tygodniu powieści „La Capitale de La Douceur” Fontanel w poetycki sposób przedstawia nowe podejście do miłości własnej. Droga do niego wiedzie poprzez doświadczanie nagości. – Pomysł przyszedł mi do głowy, kiedy odwiedziłam maleńką śródziemnomorską wyspę u południowych wybrzeży Francji, od której książka wzięła swoją nazwę – wspomina Fontanel (tytuł książki znaczy tyle co „Stolica słodyczy” bądź „Stolica łagodności”, przy czym można go rozumieć także w antyprzemocowym kontekście). – W latach 20. XX wieku grupa naturystów zbudowała na wyspie 250 domów – opowiada. Później armia francuska przejęła większość terytorium wyspy i przekształciła je w bazę wojskową. Obecnie tylko pięć procent ziemi pozostaje w rękach spokojnej oazy naturystów. – Zaczęłam postrzegać wyspę jako analogię do świata, w którym żyjemy – pięć proc. łagodności otacza 95 proc. przemocy i surowości – wyjaśnia. – Co powinniśmy zrobić z tą cenną delikatnością? Jak mamy ją ukierunkować?
Dla Sophie Fontanel analogia z przemocą rozciąga się szerzej niż kwestia armii. Przemoc, jej zdaniem, może również przenikać w nasze postrzeganie własnego ciała. Wspomina, że dorastając w rodzinie imigrantów uczyła się, że najlepszą metodą do bycia zaakceptowaną jest życzliwość. Jednak jej łagodny charakter i niewinność zostały prawie nieodwracalnie zniszczone, gdy w wieku 16 lat została zgwałcona przez poznanego w klubie nocnym chłopaka. – Nie wiedziałam, co oznacza flirt. Nie byłam na to przygotowana, nie mogłam zrozumieć tej przemocy. Zranił mnie w najgłębszy sposób – wspomina. Przez wiele lat starała się pogodzić zarówno z traumatycznym doświadczeniem, jak i własnym ciałem. – Kiedy zaczęło się #metoo, podobny ruch we Francji nazwano „balance ton porc” („zadenuncjuj swoją świnię”). Wydawało się, że proszą nas, abyśmy zwalczali przemoc jeszcze większą przemocą. Wolę po prostu powiedzieć: „Me Too”. Uważam, że przemoc należy niwelować solidarnością i niestosowaniem przemocy.
Przy okazji ukazania się powieści, Sophie Fontanel zgodziła się zapozować nago w jednym z głównych francuskich magazynów dla kobiet. Zarówno zabawne, jak i intymne zdjęcia mają promować spokojną samoakceptację oraz pomagać innym kobietom walczyć z ageizmem, który jej zdaniem jest nieodłączną częścią francuskich mediów i francuskiego życia publicznego. Mówi, że Francja to kraj, który kocha kobiety i wynosi je na piedestał, pod warunkiem, że są wystarczające młode, by pasować do popularnego francuskiego stereotypu piękna.
Chociaż ageizm istnieje nie tylko we Francji, według Fontanel tutaj jest odczuwalny szczególnie. – Francuzi mają obsesję na punkcie seksapilu. DNA Paryża to Luwr, wieża Eiffla… i seks – mówi. – Ktoś mi kiedyś powiedział: „Jeśli nie czujesz się już dobrze w minispódniczce, jaki mężczyzna będzie chciał cię przywrzeć do ściany i bzykać?” – na chwilę milknie. – Cóż, a co jeśli nie chcę być przyparta do ściany? A jeśli uważam, że uwodzenie powinno wyglądać trochę inaczej? Problem polega na tym, że kobiety nadal są postrzegane i pożądane jako przedmioty, a nie podmioty – dodaje.
Według Sophie Fontanel, często kobiety same są winne uprzedmiotowieniu. – Cierpimy, ponieważ uważają nas za symbole seksu, ale kiedy się starzejemy, denerwuje nas, że już nimi nie jesteśmy – wyjaśnia. Sugeruje, że być może wszyscy powinniśmy od początku brać przykład z dojrzałych kobiecych ikon. – Weźmy na przykład Diane Keaton w „Lepiej późno niż później”. Eleganckie starsze Brytyjki, które wybierają się na wiejski wypad, zakładają kalosze i czapki i po prostu mają to gdzieś – dodaje.
Czy nagie zdjęcia Sophie Fontanel zostały we Francji dobrze przyjęte? – Ogólnie tak, ale zdarzają się wyjątki – mówi. – W tym tygodniu otrzymałam wiele wspaniałych opinii oraz wsparcia od kobiet i mężczyzn, ale były też sygnały krytyczne a także wręcz oburzające – przyznaje, że większość tych ostatnich pochodzi od kobiet. „Jestem w twoim wieku, generalnie dobrze się trzymam i czuję się pewnie w swoim ciele. Ale trudno mi zrozumieć, dlaczego zrobiłaś te zdjęcia. Trudno mi zrozumieć ten pokaz bezwstydu” – napisała jedna z francuskich obserwatorek profilu Fontanel. Inna: „W swoim dążeniu do wyzwolenia traci wszelką wiarygodność. Jaki to ma sens?:.
Jej obserwatorzy piszą brutalne komentarze i klikają „lubię to”, aby ich pełen jadu przekaz szedł dzięki algorytmowi zyskiwał zasięgi. Dlaczego ten współczesny odpowiednik wściekłego tłumu to robi? – A dlaczego nie? – odpowiada cicho pisarka.
Artykuł oryginalnie ukazał się na Vogue.fr.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.