W winnicy przy zachodzie słońca: Ślub Taylora Lautnera z Taylor Dome

Takie same imiona – pokrewieństwo dusz. Ten sam dzień i miesiąc zaręczyn – magiczna data, dająca nadzieję na długą i szczęśliwą przyszłość. Motyle na sukni panny młodej, zapach zapisujący wspomnienia i magiczny zachód słońca w momencie, w którym padło sakramentalne „tak”. Kameralną ceremonię ślubną Taylora Lautnera i Taylor Dome wypełniała symbolika. 

Gdy w 2017 roku Taylor Lautner zorganizował gamingową noc dla znajomych w swoim domu, jego siostra przedstawiła mu wtedy Taylor Dome – pielęgniarkę specjalizującą się w tematach zdrowia psychicznego oraz założycielkę bloga Lemons by Tay oraz fundacji non-profit The Lemon. Zanim impreza rozkręciła się na dobre, siostra aktora powiedziała mu: – Przyprowadzam ci twoją przyszłą żonę!

Magiczna data 

Taylor i Taylor zaręczyli się 11 listopada 2021 roku. Łamacz nastoletnich serc (i gwiazda „Zmierzchu”) oświadczył się w kuchni w domu pary w Los Angeles. – Tay zawsze mówiła mi, że nie chce robić niczego dużego ani wyszukanego z tej okazji; wolała coś kameralnego – mówi Lautner. – Pewnego wieczoru zasugerowała nawet, bym zrobił to w kuchni przy kolacji i lampce wina. Więc koniec końców oświadczyłem się w kuchni, ale za to z rozmachem. 

Numerologia zawsze była dla Dome ważna, więc Lautner szybko ustalił, że 11.11.2021 to idealna data na oświadczyny. – Z pomocą naszego przyjaciela i asystentki przearanżowaliśmy kuchnię, gdy Taylor nie było w domu. Pomieszczenie udekorowaliśmy setkami róż i świec tak, że pokój był ledwo rozpoznawalny. Gdy Tay wróciła do domu, spotkała ją mała niespodzianka. Jeszcze tego samego wieczoru zasugerowałem, żebyśmy wzięli ślub dokładnie rok później, w piątek 11 listopada 2022. I tak zrobiliśmy! – opowiada Lautner.

Para pracowała z Josiahem Carrem i Justinem McGregorem z Samkomy, którzy wymyślili oraz wykonali wszystko na piątkowy ślub, który odbył się w Kalifornii, w winiarni Epoch Estate niedaleko Paso Robles. – Planowanie ślubu to wiele pracy, która ma swoje lepsze i gorsze chwile, ale cały proces przebiegł dość gładko, a efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania! – mówi Dome. – Gdy przymierzyłam moją sukienkę po raz pierwszy, byłam zachwycona koronkową peleryną przyszytą do ramion – wspomina swoja suknię pochodzącą z Winnie Couture. – Nie myślałam, że rzeczywiście będę chciała taką suknię, ale poczułam się jak księżniczka, gdy tylko ją założyłam, więc zrozumiałam, że to ta jedyna.

Motyle nie tylko w brzuchu

Ponieważ motyle mają dla Dome szczególne znaczenie, dodała je w postaci aplikacji na sukni oraz welonie. Dzięki temu kreacja była jeszcze bardziej osobista. – Motyl symbolizuje rozwój, transformację i ukojenie. Poza tym moja babcia i ja zawsze darzyłyśmy motyle szczególnym uczuciem – wyjaśnia panna młoda. – Mama mojej babci odeszła w młodym wieku i zawsze jej powtarzała, że powróci jako biały motyl, by się nią opiekować i by ją chronić. Do dzisiaj z moją babcią zawsze mamy dookoła siebie białe motyle. Dzień przed ślubem, gdy wyszłam na lunch, biały motyl dosłownie na mnie usiadł. Byłam zaskoczona i poczułam się pocieszona. Motylkowe kolczyki od Susan Saffron, pierścionek zaręczynowy i obrączka z Ring Concierge dopełniły look panny młodej podczas ceremonii.

W dniu ślubu rodzina i przyjaciele pojawili się na miejscu ceremonii – w winnicy, w której rozbrzmiewała instrumentalna muzyka. Strona panny młodej zasiadała na miejscach do dźwięków ,,Touching Heaven” Johnnyswim, natomiast sama panna młoda, razem ze swoim ojcem, przeszła główną aleją przy piosence ,,Heaven’s Knife” Aodhana Kinga.

Pastor oraz dobry przyjaciel Dome i Lautnera, Judah Smith, rozpoczął uroczystość. Para wymieniła się napisanymi przez siebie przysięgami, a po usłyszeniu ,,Pan i Pani Taylor Lautner” nowożeńcy odeszli od ołtarza do dźwięków ,,Born to Love You” Lanco, podczas gdy goście obsypali ich płatkami białych róż. 

Nieważne gdzie, ważne z kim

– Czułam się w jak w bajce – mówi Dome. – Wszystko było tak piękne, byłam absolutnie zachwycona. Pamiętam, że rozglądałam się dookoła w czasie ceremonii i nie mogłam wyjść z podziwu. Gdy wymienialiśmy obrączki myślałam: ,,O mój Boże, nie wierzę, że naprawdę to robimy!”. Marzyliśmy o tym dniu tak długo i ostatecznie wszystko wyszło bardziej niż idealnie. 

Lautnera miał podobne odczucia. – Nie mogło wyjść idealniej – mówi. – Moją najlepszą przyjaciółkę i miłość życia mogłem poślubić gdziekolwiek, ale ostatecznie oprawa uroczystości sprawiła, że całe wydarzenie było surrealistyczne. Zachód słońca nad górami dokładnie w momencie naszego ,,tak” był jak ze snu. 

Po części oficjalnej goście wznieśli toast za szczęśliwą parę koktajlami Casamigos nazwanymi na cześć ich psów, Remi i Lily, oraz wachlarzem win z tamtejszej winnicy. Muzyka na żywo była wykonywana na fortepianie pokrytym kwiatami, a malarka Alyssa Simpson malowała ilustracje na etykietach butelek rosé Epoch, które goście mogli zabrać do domu na koniec wieczoru. 

Do strefy weselnej, gdzie zaserwowano trzydaniową kolację, goście mogli udać się przez motylarnię wypełnioną zielenią, w której latały kolorowe owady, a w tle słychać było dźwięki harfy. Główne pomieszczenie rozświetlały świece Snif o spersonalizowanym zapachu ,,Sweet Ash”, a przy każdym siedzeniu znajdowało się menu oprawione w skórę z wytłoczonym logiem TT. 

Pierwszy taniec Lautnerów odbył się do piosenki ,,Lifetime” Justina Biebera, śpiewanej przez przyjaciela pary, Aodhana Kinga. Aodhan razem z Benjamin Hastings dzierżyli mikrofon także w czasie, gdy nowożeńcy przebierali się w drugie stroje tego wieczoru. Dome wybrała na tę okazję sukienkę Retrofete, zabudowane buty w stylu ,,Pani Lautner” i naszyjnik z Ring Concierge, natomiast Lautner przebrał się w welurową koszulę i spodnie Dolce & Gabbana. Tak ubrani otworzyli taneczną część wieczoru. 

Patrząc wstecz, uważam, że zdecydowanie się na kameralny ślubu było najlepszą decyzją ­– mówi Dome. – Mogliśmy porozmawiać ze wszystkimi i po prostu cieszyć się czasem z gośćmi. Nasz ślubny dzień był najbardziej wyjątkowym w moim życiu! Głęboko wierzymy jednak, że w małżeństwie chodzi o wszystkie dni po nim. I z tego powodu jestem najbardziej podekscytowana!

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com