Jak wiele moich koleżanek singielek miałam pewne problemy – pragnęłam nieosiągalnych mężczyzn. Ale zdecydowałam, że nie będę wykorzystywać seksu jako potwierdzenia swojej wartości albo ucieczki od poczucia zagubienia. Seksualne upodmiotowienie nie polega przecież na podporządkowywaniu się oczekiwaniom innych.
„Potrzeba jej po prostu dobrego pieprzenia” – powiedziała jedna z koleżanek o Charlotte, modelowej romantyczce z „Seksu w wielkim mieście”. „Dlaczego czeka na Księcia z bajki?” – zapytała inna.
Był rok 2006, a moje przyjaciółki i ja – wszystkie miałyśmy wtedy po dwadzieścia kilka lat – zgromadziłyśmy się wokół maleńkiego ekranu laptopa, żeby obejrzeć powtórki „Seksu w wielkim mieście”.
To był jeden z wielu momentów w moim życiu, gdy zastanawiałam się, czy powinnam się przyznać, że wciąż jestem dziewicą. Ale nie miałam ochoty odpowiadać na lawinę pytań. A może uprawiałaś seks oralny? Tak. Analny? Nie. Czy doświadczyłaś traumy? Prawdopodobnie tak. Czy jesteś aseksualna? Nie. Czy masz libido? Tak. Czy twoje oczekiwania nie są zbyt wysokie? Dość wysokie. Czy twoja sytuacja ma związek z wiarą w Boga? Nie.
Odpowiadałam na te pytania, i wiele więcej, do czasu, gdy odbyłam stosunek seksualny w wieku 41 lat. Nie czekałam, aż wyjdę za mąż, czekałam na związek pełen wzajemnej miłości i zaangażowania. Wcześniej nie znajdowałam tego, czego szukałam (w odpowiednim czasie), i nie zamierzałam pozwolić, by decyzję podjęły za mnie hormony, alkohol, presja społeczna albo strach przed tym, że coś mnie ominie. Jak wiele moich koleżanek singielek miałam pewne problemy – pragnęłam nieosiągalnych mężczyzn. Ale świadomie zdecydowałam, że nie będę wykorzystywać seksu jako potwierdzenia swojej wartości lub ucieczki od poczucia zagubienia. To były moje sprawy, nie któregokolwiek z wielu mężczyzn, z jakimi spotykałam się przez 25 lat randkowania.
Jednak rówieśniczki kwestionowały moją wolę działania. Po prostu do nich nie pasowałam. Jak powiedziała mi w zeszłym miesiącu moja przyjaciółka Jennifer Horton — 67-letnia lesbijka, która dorastała w Boulder, w Kolorado, u szczytu epoki hipisów: – Rewolucja seksualna sprawiła, że kobietom trudniej jest powiedzieć nie i uniknąć ocen. Czy dorastanie w erze sekspozytywnego feminizmu spowodowało, że kobietom jest łatwiej czy trudniej iść własną drogą?
Nie tylko ja się nad tym zastanawiam. W tekście opublikowanym w „New York Timesie” ubiegłej jesieni, a zatytułowanym „Why Sex-Positive Feminism Is Falling Out of Fashion”, felietonistka Michelle Goldberg postawiła tezę, że „sekspozytywny feminizm stał się przyczyną części cierpienia, na które miał być lekarstwem”. W niedawno opublikowanym eseju Christine Emby „Consent Is Not Enough. We Need a New Sexual Ethic” (będącym fragmentem jej najnowszej książki „Rethinking Sex: A Provocation”) dziennikarka „Washington Post” pisze, że powszechne obecnie poglądy dotyczące seksualności, zgodnie z którymi „młodzi dorośli zgadzają się, że im więcej seksu, tym lepiej”, doprowadził do tego, że przyzwolenie na seks jest podstawą, często rozczarowującą. Według Emby ze zgodą powinna wiązać się też uprzejmość – sama zgoda nie wystarczy. W odpowiedzi na książkę Emby, Goldberg idzie o krok dalej: „To, co uchodzi za sekspozytywność, jest niczym innym jak kulturą masochizmu przebranego za hedonizm. Taki jest właśnie efekt wyzwolenia seksu bez wyzwolenia kobiet”.
W teorii sekspozytywny feminizm wiąże się z możliwością wyboru, kiedy, gdzie i z kim decydujemy się na bezpieczny, przyjemny seks, poprzedzony zgodą. Chodzi o świadomy wybór – nieważne, czy dotyczy on częstego, oderwanego od emocji seksu, czy pełnego zaangażowania. Jednak, jak wskazują Goldberg i Emba, nie zawsze tak to wygląda. Kobietom mówi się, że upodmiotowienie to podejmowanie aktywności, a nie abstynencja.
We współczesnym wcieleniu sekspozytywnego feminizmu praktycznie nie ma miejsca na tak zwany waniliowy seks. Cała koncepcja orientacji seksualnych zawierała kiedyś jedynie osoby uważane za przeciętne. Przyjrzyjmy się orientacji demiseksualnej – osoba o takiej orientacji nie czuje pożądania, o ile nie występuje związek emocjonalny. Czy to naprawdę coś niezwykłego? Nie wszyscy jesteśmy zaprogramowani tak jak Samantha z „Seksu w wielkim mieście”, mówi psycholożka i wykładowczyni ze Stanfordu, Meag-gan O’Reilly: – Jeżeli nie będziemy wystarczająco ostrożne, możemy znaleźć się w sytuacji, w której zostaniemy zmuszone, by dopasowywać się do standardów seksualnych, które nam nie odpowiadają. To zmniejsza spójność z własnym ciałem, swoimi prawdziwymi potrzebami i poczuciem własnej wartości.
– Jednym z aspektów związanych z własną seksualnością jest umiejętność rozpoznania sytuacji, w których chcemy powiedzieć: „Nie chcę się w to angażować’” – mówi Justin Garcia, dyrektor wykonawczy Kinsey Institute. Jednak, jak zauważa, w ciągu ostatnich kilku dekad ludzie, których potrzeby seksualne wydawały się mniejsze niż norma, czuli ogromną presję, by angażować się w relacje seksualne lub brać hormony wzmagające libido. Obecnie więcej młodych Amerykanów żyje bez aktywności seksualnej, co zostało opisane w „Atlantic” w 2018 roku. Według danych z National Center for Health Statistics’ National Survey of Family Growth 25 procent amerykańskich singielek nie miało partnera seksualnego od co najmniej dwóch lat, a ponad 10 procent nie miało partnera od co najmniej pięciu lat.
W wieku 35 lat napisałam dla „New York Timesa” esej zatytułowany „Does My Virginity Have a Shelf Life?”. Tekst ten sprowokował wiele ataków na mnie, ale otrzymałam też dużo e-maili z podziękowaniami, od kobiet i mężczyzn, piszących: „Czuję ulgę, wiedząc, że nie jestem sam, sama”. Niedawno odezwałam się do kilku z tych kobiet, by dowiedzieć się, dokąd zaprowadziła je promowana ostatnio sekspozytywność.
Amy Chauhan, czterdziestolatka, była jedną z osób czekających z utratą dziewictwa prawie do czterdziestki. Choć jest Sikhem, mówi, że nie czekała na błogosławieństwo od Boga. – Czekałam, aż poczuję się bezpieczna. Aż poczuję, że mogę zaufać drugiej osobie – powiedziała mi. (– Świetnie jest być z partnerami, którzy sprawiają, że czujemy podekscytowanie i ryzyko, ale takie związki często nie są trwałe – komentuje Garcia.) Amy była krytykowana za swoje wybory. – Istnieje przeświadczenie, że jeśli jesteś dziewicą, gdy już dopadniesz partnera, uczepisz się go i nie będziesz chciała puścić – mówi. Z mężczyznami, z którymi się spotykała, rozmawiała o intymności, jednak kiedy mówiła im, że nadal jest dziewicą, często brali nogi za pas. Jej odczucia poparte są wynikami badań: Badanie Kinsey Institute z 2016 roku wykazało, że ludzie niedoświadczeni w kwestii seksu, a mający co najmniej 25 lat, spotykają się z uprzedzeniami ze strony osób, z którymi się umawiają. Potencjalni partnerzy stwierdzają, że brak doświadczenia jest wielką wadą. – Dziesiątki lat temu dziewictwo było uznawane za pewnego rodzaju zaletę. Teraz czasem czuje się, że to raczej piętno – mówi Garcia.
Mając trzydzieści parę lat, Amy zaczęła zastanawiać się, dlaczego przyciąga partnerów, którzy potem ją porzucają. – Sama sobie wydawałam się kosmitką. Zastanawiałam się, czy nie jestem aseksualna, ale czułam pociąg seksualny – mówi. Jak przyznaje, wpływ na partnerów, którzy się nią interesowali, mogło mieć jej własne postrzeganie swojego ciała. Gdy miała 12 lat, dostała pierwszą miesiączkę, która potem zanikła do czasu, gdy w college’u zaczęła brać środki antykoncepcyjne. – Czułam się oderwana od tego obszaru swojej cielesności – mówi. Pomogła jej pięcioletnia terapia: – Zawsze czułam, że mam jakiś defekt. W swoje 37. urodziny Amy straciła dziewictwo z mężczyzną, z którym przez dziesięć lat żyła w związku na odległość. To jej obecny mąż. – Seks nie był dla niego jedynym celem ani sposobem na udowodnienie swojej wartości w związku ze mną – mówi.
Inna kobieta, która do mnie napisała, to Ali (44 lata), występująca pod pseudonimem. Nadal jest dziewicą i mówi, że choć była już blisko podjęcia aktywności seksualnej, czeka, aż wyjdzie za mąż. Jej wybór motywowany jest wiarą chrześcijańską: – Ta decyzja przechodzi ciągłą ewolucję, gdy ja zmieniam się jako człowiek. Nie podejmuje się jej raz, a potem wkłada do szuflady. Strach przed byciem ocenianą sprawia, że praktycznie z nikim nie dzieli się swoim przekonaniem. – Nie jestem straumatyzowana. Nie jestem chrześcijańską fundamentalistką. Jestem dość zrównoważoną osobą, która dokonała trudnego, ale satysfakcjonującego wyboru. To, jak ja postrzegam seks, nie musi równać się temu, jaką ty przywiązujesz do niego wartość. Gdy przyjaciółki pytają ją: „A co jeśli nigdy nie wyjdziesz za mąż?”, Ali odpowiada: „Nie działam w oparciu o gdybanie. Gdybanie nie pozwoliłoby mi na utrzymanie mojej wiary”.
Gdy Ali miała około 35 lat, zdała sobie sprawę, że podejmowane przez nią decyzje, związane z seksem, mogą mieć wpływ na jej płodność. – Doszłam do momentu, w którym byłam zadowolona, że nie mam i może nie będę mieć dzieci – komentuje. Tym, którzy mówią jej, że tłumi swoje potrzeby lub że coś z nią nie tak, odpowiada, że jej wybór to najbardziej wywrotowa rzecz, jaką kiedykolwiek zrobi. – Nadanie temu aktowi znaczenia, jakie mu nadałam, jest chyba najlepszym przejawem sekspozytywności.
Anah (31), również występująca pod pseudonimem, zaczęła próbować uprawiać seks ze swoim chłopakiem, z którym spotykała się od dwóch lat, gdy miała 22 lata. Czuła podniecenie w czasie igraszek, nie miała problemu z seksem oralnym, jednak za każdym razem, gdy próbowali seksu waginalnego, dostawała ataków paniki. Problemem nie było bezpieczeństwo. Ze swoim chłopakiem czuła się tak swobodnie, że któregoś dnia poprosiła go, by obejrzał jej waginę przy świetle latarki, żeby sprawdził, czy wszystko z nią w porządku. – Bardzo się martwiłam, że coś jest ze mną nie tak – wspomina. Wydawało jej się prawdopodobne, że może być aseksualna, więc poszła z tym do ginekolożki. – Zapytałam, czy możemy zrobić badania krwi, by zobaczyć, czy poziom moich hormonów jest niewłaściwy. A moja ginekolożka odpowiedziała: „Wszystko z panią w porządku. Dojrzeje pani do tego. A kiedy już się to stanie, będzie pani tego chciała”.
Zanim się rozstali, Anah była ze swoim chłopakiem przez siedem lat – i nigdy nie doszło do stosunku seksualnego. Swoje obawy przed seksem przypisuje tendencjom do zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych i nadmiernemu przywiązywaniu się. – Martwię się, że zrobię coś nie tak i partner mnie zostawi – mówi. Zeszłej jesieni Anah udało się odbyć stosunek z facetem, z którym spotykała się bez większych zobowiązań, a z którym czuła się naprawdę swobodnie. – Kilka lat temu wydawało mi się, że jestem wyrzutkiem. Teraz już wiem, że seks dla każdego jest czymś innym – mówi.
Odezwałam się też do kobiety, która wiele lat temu spowodowała, że oglądając „Seks w wielkim mieście”, przewartościowałam moje podejście do tematu. – Myślę, że jedną z najgorszych rzeczy dla kobiet jest to, że zostały podzielone na dwie grupy: „Jestem absolutnie sekspozytywna i gotowa na wszystko” albo „Jestem pruderyjna, zostawiam to dla męża” – mówi Candace Bushnell. – Kobiety poddawane są ogromnej presji, związanej z tym, że mają uprawiać seks i czerpać z niego przyjemność. Twierdzi, że najważniejsza jest sprawczość. Bushnell zaplanowała swój pierwszy seks na osiemnaste urodziny i twierdzi, że „tak było najlepiej”. Po rozwodzie świadomie pozostawała w celibacie przez 5 lat. –Pomyślałam, że zrobię sobie przerwę. Że nie chcę uprawiać seksu z kimś, z kim będę wiązać jakieś nadzieje. Na pewno mnie rozczaruje.
W lipcu 2019 roku poleciałam na Huahine, maleńką wyspę Polinezji Francuskiej, by tam po raz pierwszy uprawiać seks. Ja miałam 41 lat, on 46. Siły dodawało mi, że jestem daleko od codzienności i że świadomie wybrałam, kiedy i gdzie będę eksplorować tę nową część mnie z mężczyzną, któremu w pełni ufałam, który kochał mnie bezwarunkowo. Miało to ogromny sens i sam ten fakt prowadził do ekstazy. Seksualne upodmiotowienie polega na wolnym wyborze, czy podejmujemy aktywność, czy się od niej powstrzymujemy, a nie na podporządkowywaniu się oczekiwaniom innych.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.