Twórcy opowieści o przemocy seksualnej nadal chętniej czynią bohaterkami białe dziewczyny. Genialny serial Michaeli Coel został pominięty przez Hollywood Foreign Press Association właśnie dlatego, że doświadczenie kobiety koloru wciąż jest marginalizowane.
W środę zostały ogłoszone nominacje do Złotych Globów 2021. Uznania Hollywood Foreign Press Association nie zdobył serial „Mogę cię zniszczyć”. To wymykająca się sztywnemu podziałowi na gatunki opowieść brytyjskiej aktorki i reżyserki Michaeli Coel o młodej kobiecie, która próbuje poskładać życie na nowo po napaści seksualnej.
Po premierze Doreen St. Félix z „New Yorkera” opisała go jako „zniewalające studium przyjaźni i traumy, jaka może być udziałem każdego z nas”. Coel była już znana Hollywood jako twórczyni sitcomu „Guma do żucia”, ale w kolejnej produkcji wzniosła się na wyżyny. Zanurzając się niepokojąco głęboko w swoją świadomość, udało jej się opowiedzieć prawdziwą historię o autonomii cielesnej i zdrowiu psychicznym. Coel zasługuje na wszystkie nagrody.
To, że Coel została pominięta przez Hollywood Foreign Press Association jest trudne do przełknięcia, szczególnie biorąc pod uwagę jak w zeszłym roku przyjęto tam „Fleabag” Phoebe Waller-Bridge. (Serial Waller-Bridge był nominowany w trzech kategoriach, a zwyciężył w dwóch: za najlepszy musical i serial komediowy). Zbyt proste byłoby twierdzenie, że „Fleabag” i „Mogę cię zniszczyć” to porównywalne seriale, bo koncentrują się na złożonych historiach kobiet. Trudno się nie zastanawiać, czy Coel nie byłaby lepszą kandydatką do nagród, gdyby jej historia nie była choć trochę bardziej… biała (lub, jeśli nie chcemy być aż tak dosłowni, trochę bardziej uniwersalna).
Jedna na sześć amerykańskich kobiet doświadcza przemocy na tle seksualnym, co oznacza, że sedno historii opowiadanej przez Coel nie mogłoby być bardziej uniwersalne. Co więcej, kobiety o innym kolorze skóry niż biały częściej stają się ofiarami, choć 80 proc. przypadków gwałtu zgłaszane jest przez białe kobiety. Coel stworzyła dzieło, w którym w bezpośredni sposób pokazuje, jak wygląda rzeczywistość, z pełną świadomością wybierając na bohaterkę czarnoskórą dziewczynę. W ten sposób zwraca uwagę na niezliczoną liczbę powodów, dla których czarnoskóre ofiary, niezależnie od płci i tożsamości seksualnej, są traktowane jako niewiarygodne lub nie otrzymują odpowiedniej pomocy ze strony systemu, który teoretycznie powinien je chronić.
Telewizyjne i filmowe opowieści dotyczące przemocy seksualnej nadal chętniej czynią bohaterkami białe kobiety, dlaczego więc serial, który w tak odważny sposób przełamuje te bariery, nie zyskuje uznania na najwyższych szczeblach? Czy jest możliwe, że Hollywood Foreign Press Association po prostu czuje się bardziej komfortowo, patrząc na kobietę o wyglądzie Waller-Bridge, która przesuwa granice tego, co oznacza być wolną? Czy członkom HFPA byłoby łatwiej dostrzec wartość historii Coel, gdyby została umiejscowiona w zamożniejszej dzielnicy Londynu?
Nominacja dla Emerald Fennell za „Obiecującą. Młodą. Kobietę” to dowód na to, że Złote Globy nie pomijają skomplikowanych historii o kobietach konfrontujących się z traumą przemocy seksualnej. Byłoby jednak miło, gdyby tak niezwykłe spojrzenie na ten problem jak to prezentowane przez Coel – która ma odwagę pokazać widzom nieupiększoną w żaden sposób rzeczywistość – zostało wzmocnione przez, coraz mniej aktualny, system wręczania nagród.
A więc może rozwiązaniem byłoby zaprzestanie widzenia Złotych Globów i innych nagród jako obiektywnych wyznaczników tego, co ludziom się podoba. Tak naprawdę są instytucjami z natury ograniczonymi przez te same uprzedzenia, które dotyczą całego społeczeństwa. Oczywiście zdobycie przez Coel każdej możliwej nagrody miałoby ogromne znaczenie, ale to, co zrobiła w serialu, mówi samo za siebie. Pytanie brzmi, czy instytucje rządzące Hollywood są gotowe, by zacząć słuchać innych historii?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.