Przypominamy jeden z najgłośniejszych manifestów w historii Oscarów

Wydarzenie, jakim jest gala rozdania Oscarów, oglądane jest co roku przez miliony osób na całym świecie. To gwarancja, że przemówienie gwiazdy odbierającej nagrodę trafi do naprawdę szerokiej publiczności. Wykorzystał to w 1973 roku aktor Marlon Brando, który zamiast wkroczyć na scenę po złotą statuetkę zdecydował się na wyjątkowy manifest.
Gala wręczenia Oscarów to z założenia wieczór pełen blichtru i blasku, jednak czasami gwiazdy decydują się na wykorzystanie swojego czasu w świetle reflektorów, by wygłosić polityczne oświadczenia. Na scenie w ten sposób wystąpił, m.in. Leonardo DiCaprio mówiący o zmianach klimatu, Patricia Arquette wspominająca o nierównościach płacowych oraz Spike Lee przypominający, jak ważny jest udział w wyborach. Wydarzenie oglądane co roku przez miliony ludzi to gwarancja, że przemówienie trafi do naprawdę szerokiej publiczności.
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych i niezapomnianych politycznych momentów w historii Oscarów miał miejsce w roku 1973, gdy Marlon Brando zdobył statuetkę dla najlepszego aktora za rolę w „Ojcu Chrzestnym”. Zamiast przyjąć nagrodę, wykorzystał tę chwilę, by zaprotestować. Jako osobę, która miała wejść na scenę w jego imieniu, Brando wyznaczył Sacheen Littlefeather, rdzenną mieszkankę Ameryki (pochodzącą z plemienia Apaczów i Yaqui), aktorkę i aktywistkę, która odmówiła przyjęcia nagrody w imieniu aktora. Było to bardzo odważne posunięcie, które zszokowało 85 mln ludzi oglądających galę w domu, a także osoby znajdujące się na widowni. Celem Brando i Littlefeather było potępienie stereotypowego przedstawiania rdzennych ludów Ameryki w filmie i telewizji. Aktor stwierdził, że nie przyjmie nagrody, dopóki w przemyśle filmowym nie zajdzie znacząca zmiana w tym zakresie.

Gdy Brando został ogłoszony zwycięzcą, na scenę weszła Littlefeather ubrana w sukienkę z koźlej skóry ozdobionej frędzlami i koralikami (które pojawiają się na wielu tradycyjnych ubraniach Apaczów). Uprzejmie odmówiła przyjęcia statuetki z rąk Rogera Moore’a. – Pochodzę z plemienia Apaczów i... dziś wieczorem reprezentuję Marlona Brando, który w bardzo długiej przemowie – niestety z powodu ograniczeń czasowych nie jestem jej w stanie w całości przytoczyć… – z żalem odmawia przyjęcia tej bardzo wspaniałomyślnej nagrody. Powodem jego decyzji jest to, jak przemysł filmowy traktuje dziś rdzennych mieszkańców Ameryki – powiedziała Littlefeather. Stała się w ten sposób pierwszą osobą w 45-letniej historii Oscarów, która wykorzystała obecność na scenie w takim celu.
Nieoczekiwane reakcje
Jej przemowa spotkała się ze skrajnymi reakcjami – część widowni klaskała, część zaczęła buczeć. Littlefeather trafiła w dobry moment. Zaledwie na miesiąc przed oscarową galą miał miejsce protest Occupy Wounded Knee , w czasie którego 200 aktywistów z plemienia Oglala Lakota (Siuksowie) przejęło kontrolę nad Wounded Knee w Południowej Dakocie i wzięło jej mieszkańców jako zakładników, domagając się od rządu Stanów Zjednoczonych respektowania postanowień traktatów z XIX i początku XX w. Rezultatem było 71-dniowe oblężenie miejscowości, która została otoczona przez uzbrojonych policjantów, w wyniku którego dwóch aktywistów straciło życie. Po tych wydarzeniach w mediach często padały określenia opisujące natywnych aktywistów jako skrajnie niebezpiecznych. Swoją przemową Littlefeather chciała pokazać, że ich działania wynikają ze zwykłego pragnienia równości i sprawiedliwego traktowania. – Błagam, by w przyszłości nasze serca spotkały się z wzajemnym zrozumieniem, miłością i wspaniałomyślnością –podsumowała.
Miłość i wspaniałomyślność to dwa uczucia, które z pewnością nie pojawiły się w nagłówkach artykułów opisujących występ Littlefeather. Choć sama była rdzenną mieszkanką Ameryki, część ludzi uważała, że odegrała jedynie rolę mającą przynieść jej rozgłos. Pojawiły się też relacje mówiące o tym, że jej sukienka z koźlej skóry została wypożyczona na potrzeby przemowy (nigdy nie zostało to potwierdzone). Aktor John Wayne miał podobno powiedzieć: – Jeśli Brando miał coś do powiedzenia, powinien pojawić się tam tego wieczoru i przedstawić swoje poglądy, zamiast zatrudniać do tego jakąś nieznaną dziewczynę i przebierać ją w indiański strój. Sam Brando powiedział Dickowi Cavettowi, że żałuje, iż sam nie wygłosił tego przemówienia: – Byłem zasmucony, że ludzie ją wybuczeli i wygwizdali, choć ta reakcja pewnie była przeznaczona dla mnie. Mogli być choć na tyle uprzejmi, by ją wysłuchać.
Prawie pięćdziesiąt lat później oscarowy występ Littlefeather pozostaje jednym z najbardziej niezapomnianych w historii. Niestety, jeżeli chodzi o przedstawianie w filmach rdzennych mieszkańców Ameryki, niewiele się od tamtego czasu zmieniło: jedynym natywnym aktorem, który zdobył Oscara, pozostaje Wes Studi, choć w 2020 r. statuetkę za scenariusz filmu „Jojo Rabbit” zdobył rdzenny reżyser Taika Waititi. Wydaje się jednak, że przemysł filmowy zaczyna iść w tej kwestii do przodu, szczególnie gdy powstają takie festiwale filmowe, jak ImagineNative czy inicjatywy Native & Indigenous Program w ramach festiwalu Sundance. Możemy podziękować Littlefeather za rozpoczęcie tej ważnej dyskusji. Wyprzedziła swoje czasy.
Artykuł oryginalnie ukazał się na Vogue.com.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.