Nie można projektować czegoś, w co się nie wierzy, więc tego nie robię – mówi projektant i reżyser Tom Ford o swojej nowej książce „Tom Ford 002” w wywiadzie udzielonym Hamishowi Bowlesowi. Po sukcesie pierwszego tomu – „Tom Ford 001”, w którym projektant opowiedział o pracy dla Gucciego i YSL, guru mody powraca spowiedzią dojrzałego mężczyzny – męża, ojca i artysty. We wrześniu zmarł ukochany Forda, dziennikarz Richard Buckley.
Tom Ford: Jestem zaszczycony, że mogę cię gościć.
Hamish Bowles: Przestań. To zaszczyt dla mnie!
Jak się masz?
Dobrze, a ty?
W porządku. Miewam lepsze i gorsze dni. Lepiej czuję się, gdy pracuję, bo wtedy nie myślę o problemach.
Twoja książka podnosi na duchu.
Dziękuję. Gdy pokazałem ją Richardowi, odparł sucho: „Cóż, było, minęło”, odwrócił się i wyszedł z pokoju. To był jedyny komentarz na temat tej książki.
A jak wspominasz książkę, którą napisałeś w 2004 roku po odejściu z Gucci Group?
Chciałem, żeby druga część była podobna, też ułożona chronologicznie, bo tak działa moda – co sezon reagujemy na to, co działo się w poprzednim. Odzwierciedlamy w naszych projektach także to, gdzie mieszkamy, co robimy, jakie są nasze doświadczenia. Pierwsza książka była tak naprawdę pierwszym rozdziałem, a ta jest drugim, chciałbym, by powstał trzeci. Gdy zaczynałem ją pisać, zbliżałem się do sześćdziesiątki, prowadziłem firmę od około 15 lat. Piętnaście lat i 60. urodziny – idealny czas na wspomnienia.
W modzie rzadko patrzymy w przeszłość. Ciągle martwimy się tym, co zrobimy za chwilę. Co ja zrobię? Nie obejrzałem „Samotnego mężczyzny” od premiery. To samo dotyczy „Zwierząt nocy” i mody. Rzadko oglądam się za siebie. Bo gdy ogląda się rodzinne zdjęcia, zaraz pojawiają się tysiące myśli: – Pamiętam, kim byłem. Pamiętam, co robiłem. Pamiętam, o czym myślałem. Pamiętam muzykę. Pamiętam ten pokaz. Pamiętam miasto, w którym wtedy mieszkałem.
Ta książka była dla mnie oczyszczająca, choć dziwne wydaje mi się to, że w tym samym czasie Richard postanowił odejść z tego świata. Z wielu powodów, również osobistych, to zakończenie ważnego okresu w moim życiu.
Jakie wnioski wyciągasz z tych doświadczeń?
Zaskoczyło mnie to, ile pracy wykonałem. Udało mi się pracować nad kolekcjami mody męskiej, damskiej, otwierać sklepy na całym świecie, stworzyć biznes kosmetyczny. Osiągnąłem to pracą, pracą i jeszcze raz pracą. Naprawdę zbudowałem swoją markę. Dobrze mi z tym.
Jak udaje ci się pozostać tak produktywnym?
Nie śpię. Lubię pracować. Nie wiem, co zrobiłbym bez pracy, bo to ona mnie napędza. Najlepiej funkcjonuję, pracując nad wieloma rzeczami naraz. Gdy ekscytuję się jedną rzeczą, ta radość wpływa na inne aspekty mojego życia. Oczywiście chciałbym mieć więcej czasu, by usiąść w kawiarni, zjeść omlet i wypić colę light, spojrzeć z dystansem na to, co teraz robię. Przez pryzmat śmierci Richarda wszystko nabiera dla mnie innego znaczenia.
Jak z perspektywy czasu oceniasz swój wpływ na domy mody Gucci i YSL?
Te domy mody istniały, zanim do nich dołączyłem, ale u Gucci nie było wcześniej pokazów mody z prawdziwego zdarzenia. W książce piszę, że mamy tylko jedną szansę na to, by pokazać światu swój styl. Nadal uważam, że to prawda. Udowodniłem to pracą w Gucci, a potem w Saint Laurent. Chciałem, by kojarzono z tym moje nazwisko.
Jak czułeś się w 2004 roku, kończąc książkę?
Gdy odszedłem z Gucci Group, byłem w fatalnym stanie psychicznym, bo myślałem, że czeka mnie emerytura. Szybko zdałem sobie sprawę, że jestem nieszczęśliwy, nie mogąc spełniać się kreatywnie. To wciągnęło mnie z powrotem do świata mody. Dla kogoś o tak zmiennym temperamencie jak mój moda jest idealnym środkiem wyrazu.
W książce szczerze mówisz o rzeczach, które pomagały ci w tworzeniu…
Chodzi ci o kokainę?
Tak, to jedna z nich. Kiedy zmieniłeś nastawienie do używek?
Przestałem pić, dopiero gdy moja marka była już rozwinięta. Byłem alkoholikiem. Pewnie nadal nim jestem. Kiedy piłem, byłem bardzo produktywnym alkoholikiem. Nie przeszkadzało mi to w pracy, może dopiero pod koniec. To jeden z powodów, dla których musiałem z tym skończyć.
Teraz jesteś też weganinem, prawda?
Tak, od czterech lat, choć ostatnio od czasu do czasu jem ryby. Nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków. Piję kawę, gram w tenisa, opiekuję się synem. To zupełnie inne życie. Nie brakuje mi picia. O przejściu na weganizm zdecydowałem po obejrzeniu filmu „What the Health?”.
Twoja druga książka to także zapis twojej kariery reżyserskiej.
Zawsze chciałem robić filmy. Kocham kino. Za pomocą filmu można opowiedzieć historie, których nie da się opowiedzieć w modzie. W modzie prawdziwą ekscytację odczuwasz, tylko gdy widzisz swój projekt po raz pierwszy – na wybiegu albo na ulicy. W filmie te emocje można odtworzyć. Każdy stary film, którego jeszcze nie widziałeś, jest dla ciebie nowym filmem.
Mam poczucie, że to dużo bardziej trwały sposób wyrażania tego, co chcesz przekazać. W połowie lat 90. kupiłem dom w Los Angeles, bo zdałem sobie sprawę, że zawsze lubiłem to miejsce. Wszyscy uważali, że moja przygoda z kinem to niedorzeczny pomysł. Gdy w końcu powstał mój pierwszy film, wszyscy mówili: „O mój boże, a myśleliśmy, że jesteś kompletnie niepoważny”.
Naprawdę tak mówili?
Ludzie, którzy przeprowadzali ze mną wywiady, mówili: – Myśleliśmy, że to żart. Myślę, że zaskoczyło ich to, że dałem radę. Mnie dziwiło to, że nie zdawali sobie sprawy z tego, że skoro mówię, że mogę to zrobić, to rzeczywiście mogę. Jak mogli we mnie wątpić, jeżeli wiedzą, że zawsze realizuję swoje plany.
Za swoje największe osiągnięcie uważam film „Samotny mężczyzna”. Kocham „Zwierzęta nocy”, ale „Samotny mężczyzna” to bardzo osobisty film. Po jego premierze mówiłem – i nadal tak uważam – że kiedy mój syn Jack dorośnie i będzie chciał dowiedzieć się czegoś o mnie, gdy miałem 48 lat, wystarczy, że obejrzy ten film. Tam znajdzie wszystkie odpowiedzi. Chciałbym nakręcić więcej filmów.
Dlaczego nie oglądasz swoich filmów po premierze?
Bo nie chcę patrzeć wstecz – czas na kolejne wyzwania. Karl Lagerfeld zawsze powtarzał, że trzeba spoglądać przed siebie. Karl powiedział mi też inną ważną rzecz. Miałem wtedy pewnie z 38 lat, to musiało być po moim pierwszym sukcesie. Na kolacji powiedziałem mu, że dziwnie się czuję z sukcesem. Moja kariera nabierała rozpędu, a ja zupełnie tego nie czułem. Nie wierzyłem w to. A on powiedział: – Jeszcze poczujesz. Miał rację. Dopiero później zacząłem myśleć, jak mi się to udało.
Gdy myślę o Tomie Fordzie jako projektancie, największą ekscytację odczuwam na myśl o pokazie z września 2010 roku. Fotografowanie było zabronione, co dziś wydaje się niemożliwe.
Miałem mylne przekonanie, że kobiety, które chcę ubierać, nie chcą widzieć zdjęć swoich ubrań w czasopismach na pięć miesięcy przed tym, gdy rzeczywiście je założą. Chciałem, by klientce towarzyszyły ogromne emocje, gdy zobaczy je po raz pierwszy. Myliłem się. Z jakiegoś powodu kobiety muszą najpierw zobaczyć to, w co mają się ubrać. Dzięki temu nabierają pewności siebie.
Chciałem wtedy ubierać kobiety w różnym wieku, o różnych rozmiarach, różnych gustach – i właśnie to robiłem. Efekt był taki, że otaczałem się wieloma różnymi ubraniami, które nie niosły konkretnego przesłania. Nie twierdzę, że tamten pokaz był porażką. Myślę, że się udał.
W twoich projektach zawsze udaje ci się uchwycić ducha czasu. Robisz to instynktownie?
Chyba tak. Mam swoje klientki i swój styl, który nie zmienia się bardzo z sezonu na sezon. A moda zmienia się diametralnie, ale nie da się w niej oszukiwać. Nie da się projektować rzeczy, w które się nie wierzy, których się nie czuje, więc tego nie robię. Muszę pozostawać wiernym sobie.
Gdy patrzysz na swoją książkę, co napawa cię największą dumą?
Jestem dumny, że ta książka w ogóle powstała. Gdy Jay-Z zaśpiewał o mnie w piosence z 2013 roku, czułem, że jej bohater jest kimś innym niż prawdziwy ja. Dzięki tej piosence usłyszało o mnie wielu ludzi, którzy nie mieli wcześniej pojęcia, kim jestem. Zawsze miałem szczęście.
W życiu są momenty, kiedy otwierają się przed nami drzwi. Trzeba wiedzieć, kiedy dać sobie szansę. Jak powiedział Richard, „było, minęło”. Myślę, że w ten sposób chciał powiedzieć, że minęło naprawdę dużo czasu. Miał rację.
Nową książkę Forda można zamówić w jego sklepach oraz na TomFord.com i przez Rizzoli.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.