Znaleziono 0 artykułów
20.03.2022

W spodniach i piórach – ślub przy zachodzie słońca w Santa Barbara

20.03.2022
(Fot. Moesia Davis)

Żyli po dwóch przeciwległych stronach Stanów Zjednoczonych, poznali się przez aplikację randkową Bumble i wyprawili magiczne przyjęcie podczas „golden hour” z widokiem na kalifornijskie klify. Alessandra Knight i Louis Breuner podeszli do uroczystości niezwykle awangardowo.

W lutym 2018 roku Alessandra Knight odwiedzała przyjaciółkę w San Francisco, gdzie poznała Louisa Breunera. Louis pracował dla KPMG International, a Alessandra w studiu tworzącym gry Dots w Nowym Jorku (teraz pełni funkcję prezeski i współzałożycielki start-upu Katch zajmującego się zdalnymi spotkaniami, zarządza też zespołem sprawozdawców finansowych w firmie sprzedającej urządzenia medyczne w Santa Barbara, gdzie mieszkają).

East Coast kontra West Coast

Niedługo przed wyjazdem do San Francisco Alessandra ściągnęła aplikację randkową Bumble. Nie planowała, że kogoś tam pozna – stres wiążący się z utrzymywaniem związku na odległość nie był tym, o czym marzyła – była jednak ciekawa, czym różnią się profile ludzi z Zachodniego Wybrzeża od tych ze Wschodu. – Zdziwilibyście się, jak duże to różnice! – mówi.

Przeglądając aplikację, zauważyła, że Louis spędzał dużo czasu na jej profilu. Pomyślała, że to dobra okazja, by poćwiczyć pisanie krótkich, żartobliwych wiadomości, więc zaczęła z nim korespondować. Potem przeszli na SMS-y, by już następnego dnia umówić się na szybką kawę. Trzydzieści minut zmieniło się w trzy godziny, a oni postanowili, że będą utrzymywać kontakt, dopóki jedno z nich będzie mogło wybrać się na przeciwległe wybrzeże. Niedługo potem zaczął się ich związek na odległość, który trwał do czasu, aż w styczniu 2020 roku Alessandra oficjalnie przeprowadziła się do Santa Barbara.

Louis oświadczył się Alessandrze w jej rodzinnym domu, gdzie spędzali święta Bożego Narodzenia, po spacerze w zimnym Norwalk, w stanie Connecticut. Wesele planowali na listopad. – Jak większość ludzi, gdy zaczęła się pandemia, nie wiedzieliśmy, jak będzie wyglądać przyszłość. W kwietniu 2020 roku wysłaliśmy zaproszenia, myśląc, że listopad będzie dobrą datą, ale bardzo się pomyliliśmy. Postanowiliśmy więc, że ślub odbędzie się równo rok później. Bardzo ważne było dla nas zdrowie i bezpieczeństwo naszych przyjaciół, rodzin oraz dostawców. Podjęliśmy więc decyzję, że wszyscy biorący w nim udział muszą być zaszczepieni – mówi Alessandra.

Kolejnym wyzwaniem okazał się wybór miejsca – głównie dlatego, że ich rodziny i przyjaciele żyją na obu wybrzeżach Stanów Zjednoczonych. W końcu zdecydowali się na Dos Pueblos Orchid Farm w Santa Barbara, ponieważ było to miejsce, którego wielu z ich gości nie odwiedziło nigdy wcześniej, a chcieli, by wszyscy zebrali się w mieście, gdzie od niedawna razem mieszkają. Wydarzenie planowali razem z weddingplannerką Michelle Norwood. – Mieliśmy ogromne szczęście, że Michelle poprowadziła nas przez wszystkie elementy planowania ślubu i zadbała, żebyśmy nie zboczyli z obranego kursu. Od samego początku chcieliśmy, by wszystko było naturalne oraz by podkreślić piękno tego miejsca, z niczym nie przesadzając – mówi Alessandra.

Spodnie zamiast sukni

Alessandra zawsze kochała modę – szczególnie sukienki – i gdy tylko zdała sobie sprawę, że Louis to ten jedyny, zaczęła snuć plany, w co się ubierze, jeśli wezmą ślub. Chciała założyć coś wyjątkowego, co jednocześnie mogłaby wykorzystać ponownie przy innej okazji. Jej przyjaciółka przedstawiła jej Sarę Abbasi, projektantkę pracującą dla marki ślubnej Sahroo, a ona natychmiast zakochała się w ich sylwetkach.

W związku z tym Alessandra nie musiała odwiedzać salonów sukien ślubnych i przymierzać oferowanych przez nie projektów. Zamiast tego pewnego grudniowego popołudnia wybrała się z mamą do showroomu Sahroo, gdzie przymierzyła całą kolekcję. – Wszystko mi się podobało, ale połączenie spodni dzwonów, crop topu Victoria i koszulowej narzutki Victoria w kolorze kości słoniowej po prostu zaparło nam wszystkim dech w piersiach. Patrząc w lustro, wszystkie pokiwałyśmy głowami, myśląc: to jest właśnie to! – mówi Alessandra.

Ślubny sprint

Całość zestawiła z butami Schutz, rodowymi perłami pożyczonymi od mamy, diamentowymi kolczykami od teściowej oraz kopertówką OM-NY, którą dostała od szkolnej przyjaciółki. – Robiłam wszystko trochę inaczej niż większość panien młodych. Nie zorganizowałam wspólnego makijażu i czesania dla druhen, ale chciałam, by poranek był dobrą zabawą, więc wymyśliłam bieg przez centrum Santa Barbara dla wszystkich gości. Swoim druhnom podarowałam sukienki do biegania Outdoor Voices, tak byśmy wszystkie były podobnie ubrane. Okazało się, że to świetny sposób na pozbycie się niepokoju w dniu ślubu – mówi Alessandra

Przed ślubem wszystkie dziewczyny szykowały się w domu Alessandry. – Nasz ogród rozkwitał, a dzień był idealny. Nałożyłyśmy sobie maseczki i siedziałyśmy na zewnątrz, słuchając śpiewu ptaków, jak we własnym małym spa. Moja koleżanka z miasta przyszła, by wyprostować i zapleść mi włosy – mówi Alessandra. Na co dzień praktycznie się nie maluje, więc postawiła na bardzo naturalny look. – Moja pielęgnacja twarzy wyglądała tak jak zwykle: użyłam jedynie oliwy z oliwek – mówi.

Każda z druhen ubrała się we własny niepowtarzalny sposób. – Chciałam, by założyły sukienki, w których będą czuły się wygodnie i które będą oddawały to, kim są. Pokazałam im zdjęcia miejsca, w którym odbywało się wesele i powiedziałam, by wybrały to, na co tylko mają ochotę. Niektóre potrzebowały dodatkowych wskazówek, ale każda z nich wyglądała pięknie, a ja cieszę się, że założyły to, co im się podobało – tłumaczy Alessandra

Sukulenty i suszone kwiaty o zachodzie słońca

Louis miał na sobie smoking od Calvina Kleina, a jego drużbowie założyli czarne garnitury z ciemnozielonymi krawatami, na których znajdowały się grafiki różnych sukulentów. Lokalna kwiaciarnia Blue Blossom, specjalizująca się w suszonych kwiatach, wykonała bukiety i butonierki. – Osobiście wybrałam każdy bukiet, który dopasowałyśmy potem do poszczególnych sukienek druhen. Uwielbiam suszone kwiaty. Nasze druhny i drużbowie zatrzymali je potem na pamiątkę – mówi Alessandra.

Ceremonia rozpoczęła się godzinę przed zachodem słońca, w miejscu, z którego rozciąga się malownicza panorama na kalifornijskie wybrzeże, z oceanem po jednej i górami po drugiej stronie. Kuzyn Alessandry grał na saksofonie, gdy goście czekali na początek uroczystości. – Gdy szliśmy do ołtarza, dźwięki saksofonu mieszały się z szumem wiatru i fal. Było magicznie, a mój tata zachęcił mnie, bym na chwilę się zatrzymała i chłonęła tę atmosferę. Jestem mu za to bardzo wdzięczna – wspomina Alessandra.

– Ten moment wydawał mi się totalnie surrealistyczny, biorąc pod uwagę, że na ślub musieliśmy czekać dwa lata od momentu zaręczyn. Gdy o tym myślę, czuję silne emocje, bo naprawdę rozumieliśmy, jak ważna była to dla nas chwila. Dostaliśmy szansę na to, by razem zrobić ten wielki krok, w otoczeniu wszystkich ludzi, których kochamy – opowiada.

Po ceremonii państwo młodzi wzięli udział w sesji zdjęciowej i podziwiali widok słońca zachodzącego nad klifami, po czym udali się na drinka w oranżerii. – Świętowały z nami rodziny i przyjaciele, których znamy od lat, byliśmy dzięki temu bardzo szczęśliwi. Niektórzy goście znali się od lat, inni spotkali się po raz pierwszy, ale wszyscy się wymieszali i świetnie spędzali razem czas – wspomina Alessandra.

Mindfulness i pizza

Przyjęcie zaczęło się od tańca córki z ojcem i syna z matką pod dużą, pięknie oświetloną magnolią, która znajdowała się za parkietem. Potem tata Alessandry rozpoczął swoją przemowę od praktyki uważności. – Trudno wyrazić słowami to, co wtedy czuliśmy, ale był to bardzo emocjonalny moment. Następnie nasi przyjaciele i rodzina zwyczajowo obsypali nas dobrymi radami na temat małżeństwa – mówi Alessandra.

Po toastach podano kolację upieczoną w opalanym drewnem piecu Lucca’s Pizza Truck, która idealnie pasowała do nieformalnego stylu, w jakim zorganizowane było przyjęcie. – Do wyboru było wiele rodzajów pizzy z pieca, od wegańskiej i bezglutenowej po pepperoni. Tak by trafić w różne potrzeby gości. Cudownie było jeść coś tak prostego i niezobowiązującego. Każdy znalazł coś dla siebie – mówi Alessandra.

Teraz para myśli już tylko o tym, jakie mieli szczęście, że mogli świętować w taki sposób. – Miłość, którą czuliśmy tego dnia i którą czujemy nadal, jest wyjątkowa. Bez zastanowienia zrobiłabym to jeszcze raz. Przeżywamy to na nowo dzięki zdjęciom i wspomnieniom, które nam pozostały. To był wspaniały i wyjątkowy dzień – mówi Alessandra.

Artykuł oryginalnie ukazał się na Vogue.com. 

California dream: świeże cytrusy z ogrodu, słomkowy kapelusz i buty Schutz.

Peleryna Sahroo na wietrze.

Peleryna Sahroo ręcznie zdobiona szklanymi kryształkami i wykończona puszystymi piórami.

Prostota i elegancja warkocza to styl, który pasował do osobowości panny młodej. – Marzyłam o looku, który byłby wyjątkowy, a jednocześnie oddawałby to, kim jestem na co dzień – mówi Alessandra.

Alessandra jako mała dziewczynka spędzała dużo czasu przy zaplataniu włosów. O ostatnie urodowe poprawki poprosiła mamę.

Czymś pożyczonym były oszałamiające rodowe kolczyki z diamentami, które od lat należą do rodziny jej męża.

Podczas ubierania kreacji.

Wystrojona i gotowa. Mama i siostra zrobiły pannie młodej niespodziankę, podarowując perły. To coś „nowego”, co idealnie pasowało do ślubnego ubrania.

Moment przed.

Ślubny look od Sahroo.

Cisza przed burzą: oczekiwanie na Louisa.

Spojrzenie na malownicze wybrzeże Santa Barbara.

Wirująca peleryna.

Louis za chwilę po raz pierwszy zobaczy swoją przyszłą żonę.

Muszka i kwiaty w butonierce.

Oboje państwo młodzi byli bardzo zdenerwowani.

Chwila, na którą czekali dwa lata.

– Wydawało mi się to surrealistyczne. W końcu nadszedł moment, na który tak czekaliśmy, i byliśmy najszczęśliwsi pod słońcem – mówi Alessandra.

Państwo młodzi zachwycali się sobą i dniem idealnym na wesele.

Portrety ślubne.

Atmosfera w SoCal była niepowtarzalna.

Detale ślubnego stroju.

Spotkanie z gośćmi i wspólne zdjęcia.

Przystojny pan młody i jego ludzie.

Wspaniałe magnolie.

Z druhnami w drodze do apartamentu dla nowożeńców.

Bukiety z suszonych kwiatów z lokalnego butiku Blue Blossoms w Santa Barbara. Każda z druhen wybrała sukienkę o określonej kolorystyce, a bukiety zostały dobrane tak, by do nich pasowały.

„Niech w końcu wezmą ten ślub!”

Drużbowie cierpliwie czekają na swoją sesję zdjęciową.

Obfitość cytrusów.

Wybrzeże Pacyfiku.

Druhny czekają cierpliwie.

Panna młoda i jej ojciec Kevin.

– Na chwilę, zanim zaczęliśmy iść w stronę ołtarza, mój tata wyszeptał: „Zatrzymaj się na chwilę i poczuj, co się tu dzieje: ludzie, których kochasz, wspólnie świętują, a dzień jest piękny” – opowiada Alessandra.

Ceremonia.

Złożenie przysięgi.

Rodzice.

Pora na imprezę!

Gdy goście pili koktajle, państwo młodzi szukali chwili spokoju nad oceanem.

Uczestnicy ceremonii o zachodzie słońca.

Zachody słońca w Kalifornii są magiczne. Po ceremonii dały możliwość zrobienia różnych zdjęć portretowych.

Zbliżenie na pelerynę.

Ręka w rekę w stronę nowego rozdziału w życiu.

Obfitość piór i niezwykłe kryształy.

Bukiet panny młodej.

Dla panny młodej ważna była autentyczność. W dniu ślubu pozostała sobą, nie robiąc makijażu.

Spacer w dal ręka w rękę.

Piec do pizzy opalany drewnem.

Dekoracja stołów była dokładnie taka, jaką zaplanowali państwo młodzi.

Dekoracje z sukulentów stworzyła wspólna przyjaciółka.

Ranczo Dos Pueblos wybrane ze względu na oranżerię i widok na wybrzeże Kalifornii, reprezentowało nowy dom i miłość do ogrodnictwa, którą chcieli podzielić się z rodziną i przyjaciółmi.

– Chcieliśmy food trucka z pizzą. To nasze ulubione jedzenie. Jemy pizzę w każdy piątek. Kto jej nie uwielbia? – tłumaczy Alessandra.

– W czasie toastu wznoszonego przez mojego ojca każdy z gości został poproszony o radę, jak stworzyć udane małżeństwo. To wskazówki, które będziemy zawsze pielęgnować – wspomina Alessandra.

Pierwszy taniec do piosenki „Beyond” Leona Bridgesa. W tle piękna magnolia.

Menu na kolację.

W skład przemówienia ojca panny młodej wchodziła praktyka uważności. Był to magiczny moment dla wszystkich.

Na zdrowie!

Pierścionek zaręczynowy ze szmaragdem zaprojektowany przez Louisa. – Szmaragdy to nasze szczęśliwe kamienie, a zielony to mój ulubiony kolor – zdradza Alessandra.

Szybka zmiana stroju do tańca na sukienkę Gabrielle For Love & Lemons.

Taniec w sukience Gabrielle For Love & Lemon z bufiastymi rękawami. Była bardzo wygodna i idealnie pasowała do butów do tańca Superga.

Bliscy panny młodej w trakcie zabawy: ciocia Alicia i wujek Chris.

Goście w ogrodzie obok baru.

Rzut bukietem.

Razem na parkiecie.

Po raz pierwszy: Mąż i żona.

Alexandra Macon
  1. Styl życia
  2. Wedding
  3. W spodniach i piórach – ślub przy zachodzie słońca w Santa Barbara
Proszę czekać..
Zamknij