Według Cecila Beatona już samo nazwisko Dior – zbitka słów „Bóg” i „złoto” – wróżyło sukces. Rymowało się z wyznaniem miłości „j’adore”, którym opatrzono potem flakon perfum.
Oficjalnie dom mody Christiana Diora powstał w 1946 roku, ale przełom nastąpił chwilę później. W poturbowanym wojną Paryżu, gdzie racjonowano chleb i ryż, brakowało węgla, a z haussmannowskich kamienic odpadały zabytkowe stiuki, odbyło się święto przepychu. 12 lutego 1947 roku w budynku przy Avenue Montaigne 30 miał miejsce pokaz pierwszej kolekcji Diora. Linię inspirowaną kielichami kwiatów projektant nazwał „Corolle”; zaś tę bardziej powściągliwą ‒ „Huit”. Jednak to Carmel Snow, redaktorka „Harper’s Bazaar”, ukuła termin „New Look”. Stał się on synonimem estetyki Diora, a przy tym wyznaczył kierunek w historii mody. Modelki zaprezentowały 90 kreacji, które odmieniły kobiecą garderobę. Łagodny zarys ramion, głębokie dekolty, wąskie talie i rozkloszowane suknie wzbudziły zachwyt i sensację. Nowy styl na nowe czasy.
Spowite materiałem
Żakiet z białawego szantungu z długą plisowaną spódnicą nadał kształt kostiumowi „Bar” – emblematowi całej kolekcji. Do tego sukienki z muślinu, tafty lub wełnianej krepy; baskinki, falbany, toczki, rękawiczki, woalki i kapelusze z szerokim rondem noszone na bakier. Takiej elegancji i bogactwa Paryż nie widział od dawna. W chwili, gdy tekstylia porcjowano równie oszczędnie jak kawę, pokaz Diora wydawał się szaleństwem. Spódnice cięte z koła o 20-, a niekiedy i 40-metrowym obwodzie zużywały tyle tkaniny, co kilkanaście zimowych płaszczy. – Dior? On nie ubiera kobiet, on je spowija materiałem – mówiła kąśliwie Coco Chanel. Nie tylko ją oburzały rozrzutność i odrealniona strojność. Jak wspominał Pierre Cardin, który pracował w atelier Diora w latach 1946-1949, tak drogie i bujne kreacje uznawano na ulicach Paryża za prowokację. Z ich powodu zdarzały się utarczki słowne, a nawet bójki. Christian Dior nie należał jednak do skandalistów. Stronił od rozgłosu. Wcale nie zależało mu na aroganckiej manifestacji luksusu, lecz na przywróceniu splendoru francuskiej modzie. Chciał wyrwać rodaków z apatii i poczucia powojennej beznadziei. Dać im prawo do marzeń, które sam urzeczywistniał.
Kobiety ze snów
– Kobiety, z ich niezawodnym instynktem, szybko zrozumiały, że pragnę uczynić je nie tylko piękniejszymi, ale i szczęśliwszymi – mówił Dior. Od dzieciństwa spędzonego w Normandii, przez praktyki u Roberta Pigueta i Luciena Lelonga, po kierowanie własnym domem mody ‒ zawsze towarzyszyła mu konkretna wizja kobiety: eleganckiej, subtelnej, świadomej swoich atutów, skrywającej tajemnicę. Takie też były jego klientki: Rita Hayworth, Vivien Leigh, Olivia de Havilland, Marlene Dietrich czy księżniczka Małgorzata Windsor. Tę ostatnią w dniu jej 21. urodzin sfotografował Cecil Beaton. Miała na sobie suknię z jedwabnej organzy ręcznie haftowanej w kwiaty. Kreacje te to kwintesencja haute couture, materializacja fantazji Diora. – Zasypiam i śnię swój sen wypełniony sukniami. Nagle, jak uderzenie pioruna, jakiś szkic daje impuls. Zapalam się i tworzę wokół niego mnóstwo wariacji – wyznawał. Jednak baśniowe miraże wiodą niełatwy żywot w realnym świecie. Olśniewające stroje były ciężkie i krępujące: kilogramy warstw tkaniny, talia zwężona do 44 cm i ściśnięte gorsetem piersi. Legenda głosi, że dyktator mody zirytowany sztywnością krawieckiego manekina obił go młotkiem, tak by nabrał kształtów idealnej według projektanta kobiety.
Wzorcowy dom mody
Christian Dior miał 42 lata, gdy pokazał światu „New Look”. O jego sukcesie przesądziła ukształtowana osobowość, a co za tym idzie ‒ dojrzałość wizji. Doświadczenie pozwoliło mu zbudować wzorcowy dom mody, funkcjonujący w rytmie sezonowych kolekcji, zatrudniający sztab profesjonalnych szwaczy, hafciarzy, jubilerów, szewców i perfumiarzy. Ustalił kanon, ale nie uznawał powtórek. „New Look” uległ wyczerpaniu. Projekty ewoluowały. Dior eksperymentował z kobiecą sylwetką, konstruując w latach 50. pudełkowe kostiumy z linii H, żakiety w kształcie litery A lub suknie w formie Y. Nowe stroje cieszyły się zainteresowaniem we Francji, w Ameryce i Wielkiej Brytanii. W 1954 roku atelier rozrosło się. Zajmowało pięć budynków, w których pracowało ponad tysiąc osób. Mistrz wiedział, jak istotna jest współpraca z domami towarowymi i mediami. Moda z marzeń sennych idąca w parze z racjonalną przedsiębiorczością zaowocowała dekadą triumfów. Przerwała ją jednak niespodziewana śmierć projektanta. Christian Dior zmarł w 1957 roku podczas urlopu w Montecatini w wieku 52 lat. Na pogrzebie w kościele Saint-Honoré d’Eylau zjawiły się tuzy świata mody – Pierre Balmain, Hubert de Givenchy, Pierre Cardin, Jacques Fath, Cristóbal Balenciaga, a także – niespodziewający się tego, co go czeka – Yves Saint Laurent.
Namaszczony
„Każdy będzie pełnił funkcję, której nauczył i do której przygotował go monsieur Dior. W ten sposób (...) przyszłe kolekcje będą miały wszelkie szanse, by odzwierciedlać to, co cenił, czego by sobie życzył i co pragnął tworzyć” – tak brzmiało przeczytane przez Jacques’a Rouëta oświadczenie, w którym Yves Saint Laurent mianowany został następcą mistrza. Na 21-letnim protegowanym spoczął ciężar prowadzenia atelier i wielka odpowiedzialność zachowania dziedzictwa. Młody kreator mody podołał wyzwaniu postawionemu przez wysokie krawiectwo. Między rokiem 1958 a 1960 zaprojektował dla maison Dior sześć kolekcji. Zrezygnował ze ściśniętej talii na rzecz swobodnej figury. O ile wczesne trapezowe sukienki, uproszczone wersje „New Looku”, przyjęto entuzjastycznie, o tyle czarne tuniki i kurtki z krokodylej skóry z linii „Souplesse, Légèreté, Vie” (1960) uznano już za beatnikową herezję.
Spadkobiercy
Być innowacyjnym, a jednocześnie wiernym tradycji to zadanie niełatwe. Słowa Rouëta obwieszczające dalsze losy paryskiego domu mody pasują nie tylko do Yves’a Saint Laurenta, lecz także tych, którzy w kolejnych latach przejęli obowiązki spadkobierców Diora. Marc Bohan, piastujący funkcję dyrektora artystycznego w latach 1960-1989, rozwinął „Slim Look” – nieskrępowaną, wydłużoną sylwetkę o łagodnych liniach. Spopularyzował też krótkie sukienki imitujące wzorem malarstwo drippingu Jacksona Pollocka. Gianfranco Ferré (1989-1997) – znany z predylekcji do śmiałych kolorów, kosztownych tkanin oraz okazałych drapowań i zdobień – nadawał strojom architektoniczną skalę, która jednak nie naruszała kobiecych kształtów. Ale nikt tak nie wyniósł przepychu i elegancji stylu Diora na piedestał, jak uczynił to John Galliano (1997-2011). Przekuł surową wytworność mistrza w ekstrawagancję i rozbuchanie, dowodząc zarazem krawieckiego kunsztu, którego nie powstydziłby się fundator. Kreacje Anglika – teatralne i narracyjne – na nowo zdefiniowały mit Diora jako projektanta snów. Pierwotną zwiewność i stonowaną paletę barw przywróciło trwające zaledwie rok kierownictwo Billa Gayttena, ujarzmiając twórcze zapędy Galliano, zwolnionego dyscyplinarnie w 2011 roku.
Z nie lada zdumieniem przyjęto zaś wiadomość o wyborze Rafa Simonsa na stanowisko kolejnego dyrektora artystycznego (2012-2015). Skryty Belg stanowił zaprzeczenie temperamentu poprzedników. Był kojarzony z undergroundową, awangardową modą o antwerpskiej proweniencji, która nie wpisywała się w diorowski profil. Kłam tym przedwczesnym sądom zadała debiutancka kolekcja Simonsa (haute couture na jesień/zimę 2012) – ascetyczny hołd złożony floralnym kreacjom Christiana Diora. Aktualnie panującą sukcesorką jest Maria Grazia Chiuri – jedyna dotąd kobieta na szczycie domu Diora (od 2016). – Gdy tam przybyłam, postanowiłam myśleć o kobiecości we współczesny sposób. Kobiety są dzisiaj inne– mówiła brytyjskiemu „Vogue’owi”. Baśniowa księżniczka ustąpiła miejsca dziewczynie w T-shircie z napisem „We Should All Be Feminists”. Jednak „madame Dior” – jak nazywana bywa Chiuri – nie gra na chwytliwości politycznych haseł. Z archiwów założyciela wydobywa wizje kobiety i dostosowuje je do realiów teraźniejszości, które dalekie są od marzeń śnionych niegdyś przez Christiana Diora.
Designer of Dreams
„Projektant snów” ‒ retrospektywna wystawa, którą można było oglądać w londyńskim Muzeum Wiktorii i Alberta ‒ prezentowała marzycielskie oblicze Diora. Ekspozycja upamiętniała nie tylko kunszt oraz osiągnięcia francuskiego kreatora mody, lecz także dzieje założonego przezeń domu. Na zbiór ponad 500 eksponatów składały się m.in. sukienki haute couture należące do Nancy Mitford, Margot Fonteyn oraz współczesnych ambasadorek – Jennifer Lawrence czy Charlize Theron; kreacje i akcesoria z niemal wszystkich kolekcji, flakony perfum (np. „Diorissimo”, które unosiło się we wnętrzach pracowni na avenue Montaigne), oryginalne szkice, nagrania filmowe, fotografie oraz osobiste przedmioty Diora. Można było zobaczyć też wymyśloną przez Ferré torebkę „Chouchou” (Lady Dior) i obszytą gronostajami suknię projektu Galliano. Londyński pokaz akcentował ponadto związki paryskiego domu z Wielką Brytanią – współpracę z manufakturami (Lyle & Scott, Rayne i Dents) czy inspirację angielską kulturą. Ta wyczerpująca retrospektywa kreśliła historię wielkiej osobowości, wyjątkowego talentu i bogatej wyobraźni projektanta marzeń.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.