Coraz częściej dojrzałe aktorki współtworzą filmy odnoszące sukcesy, mówią o zaczynaniu swoich karier od nowa, dostają główne role, są za nie nagradzane. W jednym roku mogliśmy oglądać wyjątkowe kreacje aktorskie Michelle Yeoh, Jamie Lee Curtis, Doroty Pomykały, Marii Pakulnis. Czy możemy już ogłosić koniec ageizmu w kinie?
Twarz 106-letniej Filipinki Apo Whang-Od zdobi kwietniową okładkę „Vogue Philipines”. Iris Apfel miała 101 lat, kiedy w 2022 roku pojawiła się – częściowo przez nią zaprojektowana – kolekcja dla H&M. Jennifer Cooldige po sześćdziesiątce, w związku z sukcesem jej roli Tanyi McQuoid w serialu „Biały Lotos”, została zmuszona przez młodych fanów do założenia konta na TikToku. Michelle Yeoh, Jamie Lee Curtis, Dorota Pomykała rozbiły bank nagród filmowych za 2022 rok. Jurorzy, akademie, gremia przyznające statuetki wyróżniły aktorki, które w tyle zostawiły młode, modne koleżanki po fachu, czyli te, których udział w produkcjach przynosi pewne zyski.
Amerykańska Akademia Filmowa przez lata była krytykowana za to, że pielęgnuje patriarchalny system, w którym nagrody przyznają w większości biali cispłciowi mężczyźni białym reżyserom, scenarzystom, operatorom, aktorom i aktorkom. Dzięki akcjom takim jak #OscarSoWhite zwrócono uwagę na system faworyzowania mężczyzn. Dwa lata z rzędu Oscary za najlepszą reżyserię wędrowały do Chloé Zhao za „Nomadland” (2021) i Jane Campion, która miała 67 lat, gdy odbierała statuetkę za „Psie pazury” (2022).
Ale już w roku 2023 znowu zabrakło kobiecych nominacji w kategorii „najlepsza reżyseria”, a było kogo wyróżnić – choćby Charlotte Wells za „Aftersun”. Może akademicy uznali, że 11 nominacji dla „Wszystko, wszędzie, naraz” załatwia sprawę zwracania uwagi na kobiety, ale o tym za chwilę.
Młodzi twórcy zatrudniają dojrzałe aktorki
Branża filmowa nie jest jedyną, w której panuje ageizm. Ale dodatkowo promuje ten rodzaj dyskryminacji, bo tworzy rozrywkę docierającą do milionów. Przy czym możliwości wykonywania zawodu aktorki czy aktora nie ogranicza przecież metryka. Ageizm kina wiąże się również z brakiem oferty rozrywkowej, kulturalnej dla osób starszych, co w przemyśle filmowym wiąże się z brakiem reprezentacji tej grupy na ekranach kinowych.
W wielu wywiadach największe, najbardziej rozpoznawalne gwiazdy, takie jak Meryl Streep, wielokrotnie podkreślały, że po czterdziestce przestały dostawać tak ciekawe propozycje jak wcześniej. A jednocześnie aktorki otwarcie mówią o tym, ile mają lat, choćby w wywiadach czy kiedy odbierają nagrody przed milionową widownią, jak zrobiła to na gali wręczania Złotych Globów Michelle Yeoh.
Oscary, Złote Globy, Złote Orły, Złote Lwy, Emmy to najważniejsze, ale nie jedyne statuetki, które w sezonie filmowym, podsumowującym rok 2022, dostały dojrzałe aktorki. W tej sytuacji można dostrzec zmianę pokoleniową w sposobie myślenia, bo, co ciekawe, swoje role dojrzałe aktorki w większości wypadków zawdzięczają młodym twórcom. Daniele – bo tak lubią o sobie mówić Daniel Scheinert i Daniel Kwan, duet stojący za sukcesem filmu „Wszystko wszędzie naraz” – mają po 35 lat. Ich obraz zgarnął siedem Oscarów, w tym za najlepszy film, reżyserię, scenariusz oryginalny. A także za role kobiece: pierwszo- i drugoplanową – dla Yeoh i Jamie Lee Curtis.
Dorota Pomykała, która za główną rolę w filmie Anny Jadowskiej „Kobieta na dachu” dostała Złotego Orła i nagrodę dla najlepszej aktorki na ubiegłorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni, u Nataszy Parzymies zagrała w krótkometrażowym filmie „Moje stare”. W tym obrazie – nazywanym polską wersją „Thelmy i Louise” (takie określenie pada w filmie i, daję słowo, nie jest użyte na wyrost) – partnerką Pomykały jest Dorota Stalińska. Kiedy film wejdzie do dystrybucji, przekonacie się, jak w niespełna trzydzieści minut można odpalić emocjonalną petardę. Film to również praca młodych: dyplom operatora Ignacego Kiełczewskiego z muzyką Ralpha Kamińskiego. Natasza Parzymies jest 24-letnią absolwentką Warszawskiej Szkoły Filmowej, dała się poznać jako scenarzystka i reżyserka serialu „Kontrola”, którego pierwszy odcinek na YouTube obejrzało prawie 27 milionów widzów. Produkcja doczekała się czterech sezonów i kilkunastu wersji językowych, a sama Parzymies trafiła na listę „Variety’s Power of Young Hollywood Impact Report 2022” – coroczne zestawienie artystów poniżej 25. roku życia, którzy odnieśli międzynarodowy sukces. Znalazła się wśród wyróżnionych w towarzystwie między innymi obsady „Stranger Things”.
W konkursie filmów krótkometrażowych, na tym samymi festiwalu w Gdyni, na którym wyróżniono Dorotę Pomykałę, młoda reżyserka Karolina Porcari odebrała nagrodę główną za film „Victoria”. Bohaterka tej historii, Amelia, sześćdziesięciolatka, wierna żona, po trzech dekadach małżeństwa po raz pierwszy w życiu odczuwa orgazm. Serwuje go sobie sama, dzięki wibratorowi, który w wyniku pomyłki trafia pod jej drzwi. Amelię brawurowo zagrała Katarzyna Figura.
Najnowszy film Katarzyny Rosłaniec „Jezioro słone” to też opowieść o życiu seksualnym w drugiej połowie życia. Główną rolę gra Katarzyna Butowtt, która w latach 80. była jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich modelek. Ma na koncie kilka epizodycznych ról, między innymi u Pasikowskiego czy Piwowskiego, ale główną dostała po raz pierwszy. U Rosłaniec gra 64-letnia Helenę i staje przed kamerą naga. Poznała ciało tylko jednego mężczyzny, ma trójkę dorosłych dzieci, a swoje doświadczenia konfrontuje z erotycznymi opowieściami koleżanek, granych przez Dorotę Kolak i Judytę Paradzińską. Na czyją korzyść wypada ta konfrontacja? Czy stawanie w szranki z własnym ciałem nie jest trudniejszą konkurencją niż stawanie w szranki z koleżankami, opowiadającymi o swoich doświadczeniach seksualnych? I gdzie w tym wszystkim miejsce na spełnienie? Rosłaniec nie daje jednoznacznej odpowiedzi, ale uwalnia w bohaterce lęk i poczucie wstydu. A Helena tryumfuje, bo udowadnia coś sobie samej, nie mężowi czy koleżankom.
„Wszystko wszędzie naraz”: O triumfie dojrzałej kobiety
Wciąż pamiętamy doskonale „Powodzenia, Leo Grande”, film o uwalnianiu przyjemności kobiety po sześćdziesiątce, zrealizowany przez australijską reżyserkę Sophie Hyde, rocznik 1977. Historia, w której emerytowana nauczycielka, wdowa – nagradzana za tę rolę Emma Thompson – umawia się w pokoju hotelowym w celach seksualnych z dużo młodszym partnerem, jest jak list miłosny wysłany do kobiecych pragnień i przyjemności, wypieranych przez wiele pokoleń kobiet.
Wszystko to w roku, w którym dojrzali biali cis-mężczyźni robią według mnie nudne sentymentalne filmy o sobie samych, takie jak „Fabelmanowie” Stevena Spielberga. I skoro jesteśmy przy największym przeciwieństwie młodego pokolenia, wrócę na chwilę do amerykańskich akademików oraz ich decyzji pominięcia w tegorocznych nominacjach do Oscarów kobiet reżyserek.
Z jednej strony w wyniku szeregu zmian w regulaminie Oscarów wiele i wielu młodych twórczyń i twórców zasiliło szeregi Akademii. To tłumaczyłoby powodzenie filmu „Wszystko wszędzie naraz”. Z drugiej strony, silne lobby weteranów akademików trzyma się bardzo mocno. Może się mylę, ale mam wrażenie, że absolutne zwycięstwo, jeśli chodzi o liczbę statuetek, filmu Dana Kwana i Daniela Scheinerta wynika z tego, że starzy akademicy, na których znów wylała się fala krytyki za brak nominacji dla kobiet, zagłosowali na ten obraz, by załatwić wizerunkową wpadkę.
Ale jednak „Wszystko wszędzie naraz”, przy całym swoim formalnym szaleństwie, jest opowieścią o triumfie dojrzałej kobiety, której cały świat wali się na głowę. Scheinert i Kwan po mistrzowsku pokazali, jak z dramatu rodzinnego zrobić kino rozrywkowe. Duża w tym zasługa Michelle Yeoh, wcielającej się w tym filmie w kilka ról, w każdej z nich rozbrajającej i rozrabiającej, jakby od jej pamiętnej kreacji w „Przyczajonym tygrysie, ukrytym smoku” Anga Lee z 2000 roku, minęły trzy, a nie 23 lata.
Co się dzieje, kiedy przychodzi samotność
Trudno w tym zestawieniu pominąć kobiece role serialowe. Niekwestionowaną zwyciężczynią w tej konkurencji została Jennifer Coolidge. Za cały komentarz niech posłużą słowa jej samej z gali rozdania Złotych Globów, gdzie odebrała statuetkę dla najlepszej aktorki drugoplanowej w serialu limitowanym: – Jako młoda dziewczyna miałam wielkie marzenia, ale one wyparowały. Dopiero Mike White (twórca serialu „Biały Lotos”) dał mi nadzieję. Nowy początek. Zmieniłeś moje życie na milion sposobów. Sąsiedzi w końcu chcą ze mną rozmawiać, wszyscy mnie gdzieś zapraszają. I dodała: – Mike, jesteś wspaniałą osobą. Sprawiasz, że ludzie chcą żyć. A ja nie chciałam. Dziękuję ci.
W 2022 roku mogliśmy też oglądać jedną z najpiękniejszych kobiecych ról w historii polskich produkcji serialowych, a zawdzięczamy ją Annie Dymnej. W serialu „Wielka woda” w reżyserii Jana Holoubka i Bartłomieja Ignaciuka Dymna gra Lenę Tremer, otyłą emerytowaną śpiewaczkę operową, która nie może się poruszać i tkwi w pułapce własnego ciała. Ta postać, wspaniale napisana przez duet scenopisarski Kasper Bajon i Kinga Krzemińska, została zagrana przez Dymną w wielkim stylu. – To jest rola mówiąca trochę o moim zawodzie. O tym, jak się poświęca temu zawodowi, jak człowiek robi kariery i co się potem dzieje na starość. Jaka przychodzi samotność. Jak ważne są uczucia i rodzina – mówiła aktorka podczas premiery serialu we Wrocławiu. A w jednym z wywiadów skomentowała internetowy hejt, który był reakcją na jej pracę w „Wielkiej wodzie”: – (...) służymy też do tego, by różni biedni frustraci, zakompleksieni nieudacznicy, samotni, uszkodzeni mieli się na kim wyżyć. Może to im pomaga? Jeśli tak, to dobrze. Może chociaż przez chwilę czują się lepiej.
Potrzebujemy więcej scenariuszy pisanych dla kobiet
Kino od dawna opowiada o dojrzałych kobietach – najstarszą aktorką, która została nagrodzona Oscarem, była Jessica Tandy; miała 80 lat, gdy odbierała statuetkę za rolę w „Wożąc panią Daisy” (1989). Co spowodowało, że ostatnio częściej niż kiedyś widzimy dojrzałe aktorki na ekranie? Może sukces filmu „Nomadland”, który na festiwalu w Wenecji miał premierę w pierwszym roku pandemii. Historię kobiety po sześćdziesiątce, żyjącej w społeczności nomadów po tym, jak straciła pracę, pokochał cały świat. Kibicowali jej wszyscy, kiedy kamperem przemierzała Amerykę. Film z 65-letnią wtedy Frances McDormand w roli głównej wyreżyserowała 40-letnia Chloé Zhao.
Kiedy po raz trzeci w swojej karierze Dawid Ogrodnik odbierał Złotego Orła za główną rolę w filmie „Johnny" Daniela Jaroszka, mówił: – (...) nawet gdybym tej nagrody dziś nie dostał, to już byłem szczęśliwy, że dostała ją dzisiaj Marysia Pakulnis. Zwracając się do polskich scenarzystów i reżyserów, dodał: – To jest aktorka, która zasługuje na niejeden scenariusz z waszej strony i to trochę wstyd dla Akademii, dla nas wszystkich, że tak mało gra. Maria Pakulnis zagrała w filmie Jaroszka jedną z pacjentek hospicjum. Trudno nie zgodzić się z apelem Dawida Ogrodnika. Dodałbym, że powinny powstawać polskie scenariusze, pisane z myślą o konkretnych aktorkach, tak jak „Tár” Todd Field napisał dla Cate Blanchett. I dobrze byłoby, gdyby filmowe kobiece historie nie posługiwały się stereotypami, odnoszącymi się na przykład do wieku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.