Znaleziono 0 artykułów
12.06.2024

Incele są naprawdę niebezpieczni. Do czego może doprowadzić męska nienawiść do kobiet?

12.06.2024
Film „Nie martw się, kochanie” to dystopia na temat świata rządzonego przez mężczyzn nienawidzących kobiet (Fot. materiały prasowe)

Wystarczy 30 sekund spędzonych w mediach społecznościowych, by dorastający chłopak natrafił na incelskie treści – mówi brytyjska feministka Laura Bates, która w eseju „O mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet” ostrzega przed wzrostem znaczenia kultury inceli.

Rozmawiamy dzień po wyborach do Parlamentu Europejskiego. W Polsce Konfederacja zdobyła ponad 12 proc., z czego niemal 30 w grupie wiekowej 18-29. W Niemczech Alternatywa dla Niemiec – niemal 16 proc., we Francji zwyciężyła partia Marine Le Pen. Gdy rok czy dwa lata temu dzieliłam się ze znajomymi obawami na temat inceli rosnących w polityczną siłę, spotykałam się ze śmiechem. Dziś młodzi chłopcy głosują na skrajną prawicę. 

Przykro mi, że spotkałaś się z taką reakcją. Ale zupełnie mnie to nie dziwi. Mnie też wielokrotnie mówiono, że przesadzam. A to nieprawda. Nietrudno zauważyć związek między rosnącą w siłę kulturą inceli a wynikami wyborów. Przecież już w czasie kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych w 2016 r. szef sztabu Donalda Trumpa, Steve Bannon, targetował inceli, uznając ich za grupę potencjalnych wyborców Trumpa. Politycy coraz częściej wychodzą naprzeciw grupom „obrońców” praw mężczyzn, które są powiązane ze skrajną prawicą. To wszystko część tego samego problemu – radykalizacji algorytmu. Co kontroluje algorytm? Pieniądze. Nie mamy wystarczającej kontroli nad algorytmami, a wykorzystują je wszyscy, łącznie z politykami, którzy w łatwy sposób mogą zdobyć nowych wyborców. 

Ale przecież algorytmu nie zaprojektowano po to, by targetować chłopców incelskimi treściami…

Nie, ale algorytm premiuje treści wywołujące emocje. Im więcej emocji, tym dłużej coś się ogląda, a im dłużej się ogląda, tym większy zysk dla platformy. Od wielkich koncernów spożywczych oczekujemy dokładnej kontroli produktów, uznając, że wraz z ogromnymi możliwościami idzie odpowiedzialność. Niestety, nie pociągamy w ten sam sposób do odpowiedzialności wielkich platform, stworzonych zresztą w większości przez białych, heteroseksualnych mężczyzn. Tym bardziej potrzebujemy dbać o inkluzywność w tych przestrzeniach. 

Rozmawiałam z koleżanką, której 12-letni syn jest na YouTubie bombardowany przemówieniami Sławomira Mentzena z Konfederacji…

Tak, to się zaczyna od młodego wieku. Nowe badania pokazują, że wystarczy 30 sekund spędzonych w mediach społecznościowych, by młody chłopak natrafił na mizoginistyczne treści. Wcale nie muszą ich szukać. Wiele osób uważa, że ich ten problem nie dotyczy, bo ich syn nie wpisałby przecież w Google’a: „Nienawidzę kobiet”. Nie musi. Ani nie musi trafić na incelskie forum. Z tą ideologią zetknie się poprzez memy na Instagramie i filmiki na YouTubie, z początku podane w dosyć niewinnej formie. 

Kiedy po raz pierwszy zrozumiałaś, że kultura inceli stanowi zagrożenie?

W 2012 r. założyłam platformę Everyday Sexism Project, na której kobiety mogą dzielić się codziennymi doświadczeniami – traumatycznymi i z pozoru błahymi. W ciągu dwóch tygodni otrzymałam 200 wiadomości z groźbami gwałtu albo śmierci. W wielu z nich nadawcy posługiwali się językiem znanym mi z forów takich, jak 4chan i 9gag. Zobaczyłam, jak działają nie tylko w przestrzeni wirtualnej, ale też w namacalnej rzeczywistości. Wytoczyli kobietom wojnę. Pięć, sześć lat później zobaczyłam, że ta kultura przenika do mainstreamu. Przed pandemią, w 2018 i 2019 r., prowadziłam warsztaty w brytyjskich szkołach i rozmawiałam z młodzieżą. Młodzi chłopcy – 11-, 12-letni – posługiwali się takim językiem, jaki znałam z tych mizoginistycznych forów. Mówili, że kobiety kłamią na temat gwałtu, #MeToo to polowanie na czarownice, biali mężczyźni są dyskryminowaną mniejszością.

Czy rodzice nie mają wpływu na dorastających synów?

Rodzice stają przed niełatwym wyzwaniem. Osoby, które urodziły się w świecie bez internetu, wychowują cyfrowych tubylców. Sposób, w jaki rodzice posługują się mediami społecznościowymi, miejsca w sieci, które odwiedzają, różnią się od tego, jak poruszają się po internecie ich dzieci. Podczas gdy dla rodziców YouTube to miejsce poszukiwań przepisów kulinarnych czy zwiastunów filmów, chłopcy uznają platformę za podstawowe źródło informacji. 

Ci chłopcy nie są mizoginami w punkcie wyjścia. Są tylko podatni na ten typ kontentu. Wykorzystuje się ich, groomuje, radykalizuje. Czasem wystarczy dowcip, mem, a potem algorytm wciąga użytkownika głębiej i głębiej. Jeśli nie został nauczony krytycznego myślenia i podważania źródeł, nie odróżni faktu od teorii spiskowej. 

Jaką rolę mają do odegrania ojcowie? Czy mogą stanowić wzór dla swoich synów?

Tak, a często o nich zapominamy, czyniąc matki odpowiedzialnymi za wychowanie chłopców. Jeśli na tym etapie zostali już poddani radykalizacji, i tak swoich mam nie posłuchają. Chłopcy potrzebują ojców i innych mężczyzn, których mogą traktować jak autorytety – wujków, dziadków, nauczycieli, trenerów. Dorośli mężczyźni powinni im zaoferować nowy wzorzec męskości – nietoksyczny, wrażliwy, równościowy. Tacy mężczyźni to sprzymierzeńcy kobiet. Pamiętajmy, że niestety najczęściej jest tak, że mężczyźni szkodzą chłopcom…

W jaki sposób?

Wykorzystując ich do swoich celów, przede wszystkim politycznych. To przecież oni kultywują mit o rzekomym przejęciu władzy przez kobiety. To oni mówią, że mężczyźni są teraz słabszą płcią. Donald Trump w czasie kampanii wyborczej twierdził, że w czasach #MeToo bycie młodym mężczyzną w Ameryce jest niebezpieczne. Mężczyźni, tacy jak on, ustawiają się w roli wielkich obrońców chłopców, a w rzeczywistości działają wbrew ich interesom. 

W książce przywołujesz wielu influencerów, coachów, manipulantów, którzy szerzą incelską ideologię. 

Przykładem jest chociażby „mówca motywacyjny” Andrew Tate, który twierdzi, że kobiety są własnością mężczyzn tak jak samochody. Powielając szkodliwe stereotypy na temat męskości, utrudnia chłopcom poszukiwanie właściwych wzorców. 

Tate twierdzi, że depresja nie istnieje. To szczególnie szkodliwe w czasach, gdy mierzymy się z kryzysem zdrowia psychicznego. Chłopcy popełniają więcej samobójstw niż dziewczyny. Pamiętajmy, że Tate i jemu podobni zarabiają na tej „wojnie płci”, do której sami podżegają. 

Chłopcom, ale nie tylko im, coraz trudniej odróżnić prawdziwych ekspertów, chociażby psychoterapeutów, od samozwańczych guru.

Tak. To jest w ogóle problem tego, skąd chłopcy czerpią informacje, co uważają za ich wiarygodne źródło, gdzie szukają pomocy. Wielu chłopców z pierwszymi incelskimi treściami styka się na forach dla kulturystów, gdzie przekaz jest prosty – mężczyzna musi być silny. Przychodzą tam z poczuciem, że ich ciała są niewystarczające. Nie dość, że dostają potwierdzenie słuszności swoich kompleksów, to jeszcze zostają wciągnięci w głąb króliczej nory.  

Chłopcom wydaje się, że w takich miejscach znajdą pomoc, rozwiązanie swoich problemów. Dlaczego nie szukają wsparcia gdzie indziej?

Albo nie wiedzą gdzie szukać, albo naprawdę nie mają gdzie szukać. W Wielkiej Brytanii w wyniku cięć zamknięto wiele domów kultury czy centr młodzieżowych. Brakuje im więc poczucia wspólnoty, niezbędnego dla prawidłowego rozwoju. Znajdują to online, gdzie na forach tworzą się grupy „przegrywów”, którzy sami uważają się za ofiary systemu. Te grupy oferują poczucie sensu i sprawczości – oto my, przegrańcy, razem odbijemy się od dna. A w jaki sposób? Zwalczając nasze wroginie, kobiety. To swoisty paradoks, bo przecież z drugiej strony mówimy chłopcom, że powinni się ze sobą lepiej komunikować… Ale zamiast dawać im do tego forum, pozwalamy im zatracić się w kulturze inceli.

Czy odwiedzając szkoły, miałaś poczucie, że dziewczyny boją się tych radykalizujących się kolegów?

Tak. Dziewczyny w brytyjskich szkołach dorastają w kulturze gwałtu. Obserwujemy epidemię przestępstw seksualnych wśród nastolatków. Codziennie jest zgłaszany jeden gwałt w brytyjskiej szkole. Nie możemy oczekiwać od dziewczyn, że same podejmą walkę z zagrożeniem. Spotykam też wiele dorastających feministek, które pragną zmieniać świat dla swoich koleżanek. Dziesięć lat temu niewiele nastolatek identyfikowało się jako feministki. Zresztą nie tylko dziewczynek. Spotkałam też wielu chłopców aktywistów, którzy widzą, co się dzieje z ich kolegami. 

System ich nie wspiera?

Nie. A dziewczęta, które buntują się przeciwko kulturze gwałtu, ryzykują zemstę. Kiedy zgłaszają przypadki molestowania seksualnego, często słyszą od nauczycieli to, co my słyszałyśmy od dorosłych. „Kto się czubi, ten się lubi”, „chłopcy już tacy są”, „uznaj jego zachowanie za komplement”. Dziewczynki odsyła się do domu, jeśli noszą „za krótkie” spódniczki, którymi „prowokują” kolegów albo nauczycieli. Bo przecież chłopcy nic na to nie mogą poradzić, nie potrafią się powstrzymać, nie mają nad sobą kontroli. Victim blaming trzyma się mocno. To jeden z przejawów normalizacji kultury inceli w przestrzeni publicznej. 

Pomogłaby edukacja seksualna w szkołach?

Tak, bo chłopcy wciąż wstydzą sięrozmowy o ciele czy związkach. Nie otrzymują wystarczającej edukacji seksualnej ani w domu, ani w szkole. Ta edukacja powinna się zacząć już w przedszkolu od takich pojęć, jak konsent, od lekcji szanowania granic, od przekazania wzorców zdrowych relacji.

Przydałaby się też lekcja krytycznego myślenia.

Tak, zdecydowanie. Krytycznego myślenia, korzystania w ten sposób z internetu i oceny źródeł. Odpowiednio przygotowani młodzi ludzie nie braliby za pewnik wszystkiego, co mówią ich internetowi idole. Czasem wystarczy prosty fact checking, żeby obalić mity powielane przez różnych szemranych guru.

A jak postrzegasz pokolenie naszych rówieśników? Milenialsi w Polsce starają się odrzucać toksyczną męskość i budować nowe wzorce.

Tak, starają się być częścią rozwiązania, a nie problemu, ale nie jest im wcale łatwo, prawda? Bo przed nimi byli boomersi ze swoimi spetryfikowanymi postawami i poglądami, a po nich młodzi mężczyźni, którzy do tych starych wzorców powracają i to w jeszcze bardziej radykalnej formie. Może nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy sytuacji, w której młode pokolenie staje się bardziej wsteczne niż poprzednie.  

A może za bardzo piętnujemy, stygmatyzujemy inceli? Przez to oni czują się męczennikami.

Też tak kiedyś uważałam. Uznawałam, że posługiwanie się tym pojęciem i wskazywanie na źródła problemu tylko inceli rozwścieczy, a tych, którym ta ideologia jest bliska, skłoni do radykalizacji. Dziś na ostrożne zachowania jest już za późno. Dyskurs inceli został znormalizowany. Na incelskich forach użytkownicy nawołują do przemocy wobec kobiet – gwałtów, morderstw. Te przestępstwa z nienawiści są przecież popełniane realnie. Co 90 sekund na tego typu forach pojawia się namowa do gwałtu. Incele nie tworzą grupy wsparcia dla wrażliwców pokrzywdzonych przez los. To nie jest tak, że 90 proc. użytkowników jest niezrozumianych, samotnych i nieszczęśliwych, a tylko kilkoro ma przemocowe tendencje. Przemoc wobec kobiet leży u źródeł kultury incelskiej. 

W mediach incele są często przedstawiani jako pechowcy, którzy z powodu nadmiernej wrażliwości nie potrafią zbudować związku…

Tak. W ten sposób media legitymizują incelską narrację. Incel to mężczyzna, który wbrew swojej woli żyje bez bliskości, relacji, seksu. Ten fatalistyczny dyskurs przedstawia incela jako zranioną ofiarę kobiet, które nie chcą się z nim związać ani z nim sypiać. Incel, który wierzy w blackpillerski determinizm, myśli, że nie może tej sytuacji zmienić, nie może się rozwinąć, nie może polepszyć swojej sytuacji. A skoro nie można nic z tym zrobić, przemoc wydaje się dobrym rozwiązaniem. 

Obawiasz się coraz większego wpływu kultury inceli na życie publiczne?

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, głosują na skrajnie prawicowe partie ograniczające prawa kobiet. Efekty widać już teraz – czy to w Polsce po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., czy w Stanach Zjednoczonych, gdzie Sąd Najwyższy unieważnił wyrok Roe vs. Wade. Prawa kobiet są realnie zagrożone.

Obawiam się wpływu kultury inceli także na innych polach. Na poziomie indywidualnym boję się, że coraz więcej mężczyzn będzie popełniało przestępstwa z nienawiści, które nazywamy mizoginistycznym terroryzmem (np. Atak Aleka Minassiana w Toronto w 2018 r.). Ale przykłady wcale nie muszą być takie drastyczne. Za chwilę na rynek pracy wejdą po cichu zradykalizowani młodzi mężczyźni. Jak to wpłynie na atmosferę w biurach? Na kariery kobiet? Na pozycję kobiet? 

(Fot. materiały prasowe)

 

Anna Konieczyńska
Sortuj wg. Najnowsze
Komentarze (2)

Ernesto19.06.2024, 00:29
Popularność skrajnej prawicy wynika z lęku, przed jedną z najbardziej mizoginistycznych społeczności, czyli radykalizujących się muzułmanów. To paradoks że zaniepokojone społeczności ( zasadniczo ulica) oddaje głos skrajnej prawicy. Głosy oddane na radykałów godzą w religię apartheidu płci, bo oni jako jedyni proponują jakieś wyjście. Incele są problemem bo to bardzo przemocowe środowisko, ale ich bańka nie decyduje o takiej popularności skrajnie prawicowych ugrupowań.

Wczytaj więcej
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Incele są naprawdę niebezpieczni. Do czego może doprowadzić męska nienawiść do kobiet?
Proszę czekać..
Zamknij