Dlaczego kobiety zarabiają mniej? Szukamy przyczyn luki płacowej
Komitet Noblowski zdecydował się nagrodzić ekonomistkę prof. Claudię Goldin za badania na temat pracy i zarobków kobiet – pierwsza w historii sprawdziła dane z 200 lat. Pytamy polskie naukowczynie o znaczenie badań noblistki dla Polek. O tym, dlaczego kobiety i mężczyźni powinni zarabiać tyle samo, opowiadają dr hab. Iga Magda z SGH, analityczka Aneta Kiełczewska z Polskiego Instytutu Ekonomicznego i dr Ewa Cukrowska-Torzewska z Uniwersytetu Warszawskiego.
Prof. Claudia Goldin z Uniwersytetu Harvarda jest dopiero trzecią kobietą, która została wyróżniona ekonomicznym Noblem i pierwszą, która ją otrzymała za samodzielne badania. Na czym polega wyjątkowość jej dokonań?
Iga Magda: Claudia Goldin swoją pracę naukową poświęciła tematyce różnorakich barier, których kobiety doświadczają na rynku pracy. Jej badania opierają się na drobiazgowej analizie dokumentów historycznych w Stanach Zjednoczonych. Bardzo dobrze widać tam, w jaki sposób zmieniała się aktywność zawodowa kobiet na przestrzeni ponad stu lat.
Na początku pracowały głównie kobiety, które musiały pracować. Większość z nich po wyjściu za mąż – zgodnie z obowiązującymi wówczas normami społecznymi – rezygnowała z aktywności zawodowej i skupiała się na opiece nad dziećmi. Z czasem udział kobiet, także zamężnych, w rynku pracy, zaczął gwałtownie wzrastać, rosły także zarobki. Niestety do czasu. Od kilkunastu lat obserwujemy stagnację, jeśli chodzi o zmniejszanie się różnic między pensjami kobiet a mężczyzn.
Kobiety zarabiają o kilkanaście procent mniej niż mężczyźni. Przyczyną jest macierzyństwo.
Z czego wynika ta stagnacja? Zarówno polski kodeks pracy, jak i prawodawstwo unijne zakazuje różnicowania wynagrodzeń ze względu na płeć.
Iga Magda: Niezależnie od tego, czy patrzymy na dane ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej czy tylko Polski, widzimy, że wszędzie kobiety zarabiają o kilkanaście procent mniej niż mężczyźni. Naukowcy są zgodni – w dużej mierze przyczynia się do tego macierzyństwo. Ze względu na dzieci kobiety znacznie częściej niż mężczyźni wycofują się z rynku pracy, ograniczają swoją aktywność zawodową, są pomijane przy awansach lub same z nich rezygnują. Pracodawcy są mniej skłonni do awansowania kobiet, zakładając, że będą one korzystać z urlopu macierzyńskiego i innych przerw w zatrudnieniu związanych z opieką nad dziećmi.
Kolejna kwestia to nierówny podział obowiązków domowych, które znacznie bardziej obciążają kobiety. To niestety dodatkowo ogranicza ich możliwości zawodowe.
Profesor Goldin ukuła pojęcie greedy work („chciwa praca”) – opisuje ono miejsca pracy, w których wymaga się od pracowników pełnej dostępności. Muszą być zawsze gotowi na zostanie po godzinach z powodu ważnego projektu albo ze względu na nagłą podróż służbową na drugi koniec kraju.
W rodzinie, w której pracuje dwoje rodziców, nigdy nie będzie możliwa ponadprzeciętna dyspozycyjność obojga. Dziecko trzeba odebrać ze szkoły o konkretnej popołudniowej godzinie. Oczywiście zarabiający więcej mogą pozwolić sobie na pomoc opiekunki, ale nie wszystkie obowiązki można przekazać, no i przecież nie o to chodzi w rodzicielstwie.
W jaki sposób doprowadzić do zniwelowania różnic w wynagrodzeniu?
Iga Magda: Wydaje się, że jednym z narzędzi może być transparentność płac. Trwają już prace nad unijną dyrektywą, która wprowadzi regulacje nakazujące większą jawność wynagrodzeń. Ma to kluczowe znaczenie, zwłaszcza przy rekrutacji. Często kobiety wchodzące na rynek pracy, świadome istniejącej luki płacowej, na starcie oczekują mniej niż mężczyźni.
Kolejnym rozwiązaniem jest wsparcie równiejszego podziału opieki nad dzieckiem między dwojgiem rodziców. Idziemy już w tym kierunku. Od 2022 roku ojcowie zyskali dziewięciotygodniowy urlop rodzicielski, którego nie mogą transferować na partnerkę. Oznacza to, że jeśli nie wykorzysta go ojciec, to urlop przepadnie. Nie spodziewam się, że ojcowie od razu licznie będą korzystać z tego rozwiązania. Jednak zmiany są możliwe. Od ponad 10 lat mamy dwutygodniowy urlop ojcowski. Na początku korzystali z niego nieliczni. Teraz – ponad 60 proc. uprawnionych.
Dlaczego mężczyźni niechętnie korzystają z urlopów rodzicielskich?
Iga Magda: Po pierwsze zarabiają więcej, więc rzadziej rezygnują z dobrze płatnej pracy na rzecz urlopów, które nie są w pełni płatne. Po drugie wciąż nie uwolniliśmy się od stereotypów z XX wieku. Przytoczę kilka wziętych z badań wypowiedzi, które od swoich pracodawców i kolegów słyszą ojcowie rozważający wzięcie urlopu rodzicielskiego: „Co ty się będziesz dzieckiem zajmował, baba jesteś?”, „Zajmowanie się dzieckiem to obowiązek kobiet”.
Słowem, samo prawo do wzięcia urlopu przez ojca, bez zmiany myślenia o rodzicielstwie, niewiele zmieni.
Kult toksycznej męskości, drwiny otoczenia z ojców, którzy przerywają pracę, by dzielić obowiązki w opiece nad dzieckiem, to jaskrawe przejawy dyskryminacji mężczyzn. Chciałbym bardzo jasno podkreślić, że bardziej sprawiedliwe i równościowe podejście do rodzicielstwa i opieki nad dziećmi leży w interesie nie tylko kobiet, lecz także mężczyzn.
Jakie korzyści przyniesie likwidacja różnic w zarobkach kobiet i mężczyzn?
Jak różnice między zarobkami Polek i Polaków wyglądają na tle dochodów innych Europejczyków?
Aneta Kiełczewska: W porównaniu ze średnią unijną wypadamy nieco lepiej. W Unii Europejskiej średnia różnica między zarobkami kobiet i mężczyzn wyniosła w 2020 roku 13 proc. W Polsce – 4,5 proc. Nie oznacza to jednak, że problemu nie ma. Gdy porównamy zarobki na zbliżonych stanowiskach, to luka płacowa w Polsce wynosi 10,4 proc. Badania pokazują, że pomimo przemian kulturowych zmierzających ku partnerskiemu modelowi rodziny, to wciąż mężczyzna jest postrzegany jako główny żywiciel rodziny.
Jakie byłyby wymierne ekonomicznych korzyści zlikwidowanie luki płacowej?
Aneta Kiełczewska: Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to niezależność finansowa kobiet. Nie chodzi tylko o rozwód, z którego obecnie to zazwyczaj kobieta – ze względu na gorsze zarobki – wychodzi poszkodowana. Porównywalne zarobki obojga małżonków dają kobietom komfort psychiczny i pozwalają na budowanie partnerstwa opartego na faktycznych podstawach. Uważam, że wolność finansowa to jeden z ważniejszych czynników wpływających na budowanie pozycji kobiety w rodzinie.
Na koniec pozostaje emerytura, której wartość uzależniona jest od pensji. Statystyki pokazują, że kobiety żyją dłużej, dlatego ważne by także na starość mogły sobie pozwolić na życie na godnym poziomie.
Nie zapominajmy, że wciąż żywy jest podział na tak zwane zawody typowo kobiece i typowo męskie. Przykładowo nisko płatny zawód nauczycielki wybierają raczej kobiety, podczas gdy dobrze wynagradzanymi specjalistami od IT zostają mężczyźni. Warto zastanowić się, czy sugerując kobietom, że gorsze od mężczyzn, społeczeństwo nie traci tysięcy świetnych specjalistek.
Kogo należy winić za utrwalanie tych szkodliwych stereotypów?
Aneta Kiełczewska: Weźmy bliską mi ekonomię albo inne nauki wymagające operowania liczbami. W badaniach regularnie porównuje się zdolności matematyczne chłopców i dziewczynek. Na etapie edukacji wyniki uczniów są na porównywalnym poziomie, niezależnie od płci. Różnice zaczynają się później – wciąż obserwujemy znaczący niedobór kobiet na wydziałach ekonomicznych i w uczelniach technicznych. Trudno powiedzieć, czy odpowiada za to spadek zapału, mniejsza pewność siebie, czy może zniechęcanie do podejmowania stereotypowo męskich zawodów.
Gorzej płatne, tzw. kobiece zawody są fundamentalne dla funkcjonowania społeczeństwa
Profesor Goldin pisze o schemacie przekazywanym córce przez babcię i matkę. Dlaczego kobiety, które coraz częściej są lepiej wykształcone od mężczyzn, wybierają gorzej płatne profesje?
Ewa Cukrowska-Torzewska: Odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta. Większość kobiet, podejmując decyzję o wyborze zawodu, bierze pod uwagę nie tylko zarobki albo perspektywę rozwoju, lecz także możliwość łączenia pracy z wychowywaniem dzieci. To dlatego kobiety dominują w sektorze usług publicznych, w którym czas pracy jest znacznie bardziej przewidywalny niż w biznesie. Niepokojącym zjawiskiem jest dewaluacja zawodów typowo kobiecych – wystarczy przywołać pielęgniarki, nauczycielki albo urzędniczki. Paradoksalnie te gorzej płatne zawody są często fundamentalne dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa.
Winne są też różne wzorce behawioralne. Mężczyźni są bardziej niż kobiety chętni do konkurowania ze sobą albo ostrzejszego negocjowania warunków zatrudnienia. Niestety z reguły wciąż raczej chłopcom niż dziewczynkom mówi się o tym, że świat stoi przed nimi otworem. W dorosłym życiu przekłada się to na większą pewność siebie, tzw. siłę przebicia, a w konsekwencji bardziej eksponowane stanowiska i wyższe zarobki.
Skoro mężczyźni lepiej niż kobiety funkcjonują w organizacjach opartych na hierarchii i konkurencji, to może sposobem na wyrównanie szans byłoby wprowadzenie modelu opartego na współpracy, a nie podporządkowaniu?
Ewa Cukrowska-Torzewska: Jest na ten temat dużo badań, zazwyczaj eksperymentalnych. Wnioski, które z nich płyną, są takie, że mężczyźni bardziej niż kobiety są skłonni podejmować ryzyko i konkurować z innymi, natomiast kobiety preferują pracę zespołową. Ma to odzwierciedlenie w ich wynikach edukacyjnych i miejscu, które zajmują na rynku pracy. Myślę, że uwzględnienie tych wniosków w praktyce i modyfikacje w sposobie działania organizacji mogłyby przyczynić się wyrównywania szans i wynagrodzeń kobiet na rynku pracy.
***
Dr hab. Iga Magda – profesorka Katedrze Ekonomii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Wykłada makroekonomię, ekonomię pracy i ekonomię zdrowia. Jest członkinią sieci IZA Research Fellows.
Aneta Kiełczewska – analityczka ekonomiczna w Zespole Ekonomii Behawioralnej w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Ewa Cukrowska-Torzewska – doktor nauk ekonomicznych i wykładowczyni na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytet Warszawskiego. Interesuje się rynkiem pracy, w szczególności pozycją kobiet na rynku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.