Miranda Hobbes z „I tak po prostu” jest zupełnie inna niż bohaterka „Seksu w wielkim mieście”. Z racjonalistki przeobraziła się w impulsywną naiwniaczkę. Czy odnajdzie szczęście u boku Che, czy czeka ją zimny prysznic?
W jednym z odcinków „I tak po prostu” zdyszana Miranda dzwoni z ubera do Carrie, by powiedzieć jej, że jedzie na lotnisko. Leci do Cleveland, do Che Diaz, osoby niebinarnej, z którym sypia od trzech tygodni, mimo że jest żoną Steve’a „nasiona chia to bzdura” Brady’ego od czasów, kiedy dżinsy z niskim stanem stały się hitem. – Zamierzam powiedzieć Che, że możemy być razem – mówi z radością. – O mój Boże, jestem w komedii romantycznej, Carrie!
Co się stało z Mirandą Hobbes? Pod wieloma względami Miranda z dawnych lat jest w „I tak po prostu” mniej obecna niż Samantha. Miranda z „Seksu” i Miranda dziś to dwie różne osoby. Carrie jest wciąż ekscentryczna, a Charlotte nigdy nie była tak bardzo sobą. Tymczasem ambitna perfekcjonistka Miranda przeobraża się w nadwrażliwą singielkę, której sposobem na radzenie sobie z problemami jest wieczorne układanie M&M’s-ów kolorami.
Zmiany zaczynają się od kariery. Łatwo uwierzyć, że za czasów Trumpa Miranda rzuciłaby pracę w korporacji, by bronić praw człowieka. Ale prędzej kibicowałaby Metsom, niż bez tchu opowiadała o byciu „częścią rozwiązania” przed innymi prawniczkami, zwłaszcza tak inteligentnymi jak dr Nya Wallace (Karen Pittman). Czy to możliwe, że Hobbes dopiero w 2021 roku odkryła książkę Ibrama X. Kendiego „How To Be An Antiracist”?
I tak po prostu Miranda straciła równowagę (jej próba wymknięcia się z show Che w za wysokich obcasach nie przypominała niczego tak bardzo, jak dziecka próbującego wstać po raz pierwszy). I podczas gdy stara Miranda stanęłaby w obliczu kryzysu wieku średniego, sporządzając listę „za” i „przeciw”, nowa Miranda reaguje impulsywnie.
Wszystko to za sprawą Che. Cieszę się, że Miranda odkrywa siebie, ale osoba, która kiedyś powiedziała Steve’owi: „Pa, seks był świetny”, jednocześnie ustawiając budzik na 5 rano, nie jest tą samą osobą, która wyznaje Che miłość po trzech orgazmach. Skrupulatna Miranda może i wskoczyłaby z kimś do łóżka, ale nigdy nie zostawiłaby męża bez gwarancji powodzenia relacji z Che, nie mówiąc już o zniszczeniu życia Steve’owi (scena, w której Miranda wścieka się na Che za to, że dał jej nastoletniemu synowi bucha, jest jak do tej pory najbliższa prawdziwej Mirandzie).
Miranda niechętnie wysłuchała podcastu „X, Y, & Me”. Nie przejęła się też ostrzeżeniami Carrie, że Che próbuje wszystkiego. Jeśli ktokolwiek miałby rozpoznać, że Che jest osobą, dla której powiedzenie: „Kocham cię” może mieć inną wagę niż dla niej, to właśnie stara Miranda. Nową Mirandę Che ostrzega, że nie może dać jej wiele więcej poza przygodnym seksem.
Może jednak Che się zakocha. A może uwiedzie go gospodyni domowa z Cleveland, która fantazjuje o nim od czasu, gdy przeczytała tekst o otwartości Che na seks.
W pewnym sensie mam nadzieję, że to drugie. Może byłby to sygnał alarmowy, którego Miranda potrzebuje. Może musi się zastanowić, co się dzieje w jej życiu, zamiast rzucać się w wir romansu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.