Znaleziono 0 artykułów
13.08.2023

Nie piję, bo nie chcę. Dlaczego młode osoby rezygnują z alkoholu

Fot. Getty Images

Lubię pamiętać, co mówiłam, wracać bezpiecznie do domu, nie musieć przepraszać nikogo za głupie zachowanie poprzedniego wieczoru – mówi 23-letnia Mariana, dla której alkohol nigdy nie był atrakcyjny. Marta nie pije od roku i zauważa: – Może nie jest teraz tak barwnie jak kiedyś, ale jest prawdziwie. Kasia dodaje: – Nie mam poczucia straty, raczej akceptuję fakty – mój organizm ma niską tolerancję, a cena jest zbyt wysoka. Przywołujemy historie młodych kobiet, które zrezygnowały z alkoholu.

Marianna ma 23 lata, studiuje i pracuje. Na spotkaniach ze znajomymi jeszcze niedawno zamawiała piwo, którego potem nie ruszała. – Nie skłamię, jeśli powiem, że w całym życiu wypiłam w sumie 5 kieliszków alkoholu. Nie lubię jego smaku – mówi. – Jeśli starałam się czasem spróbować, na przykład zamówić, to pod presją otoczenia, ale w pewnym momencie, w pandemii, przestałam ze sobą walczyć.

Rodzice Marianny nigdy nie demonizowali alkoholu. Mają w domu barek. Białe wino pojawia się na stole w upały, Aperol towarzyszy wyjazdom do Włoch. Butelka jest też najczęstszym prezentem dla znajomych. Ale Marianna nie przejęła takiego podejścia do picia.

– W kamienicy w warszawskim Aninie jest sklep prowadzony przez cudownego pana Marka, którego opowieści o kolejnych trunkach mogłabym słuchać godzinami: o tym, że dane whisky przechowywane jest tyle a tyle lat w beczkach po cherry, że w danym winie wyczuwa się smak owoców, a kolorem przypomina akwarele. Tylko że oprócz koloru i opowieści nic mnie nie kusi w alkoholu – mówi.

Rośnie grono młodych ludzi, którzy nie piją

Alkohol mógłby dla Marianny nie istnieć, choć to jest trudne, bo wciąż okazuje się ważnym elementem kultury. Drink z palemką funkcjonuje jako oznaka wakacyjnego relaksu, a studenckie piwo ma pomóc przełamywać lody i luzować atmosferę. – Ale ja wcale tego nie potrzebuję – mówi Marianna. – Lubię pamiętać, co mówiłam, wracać bezpiecznie do domu, nie musieć przepraszać nikogo za głupie zachowanie poprzedniego wieczoru. Po czym dodaje: – Może bywam sztywna, ale to element mojej osobowości.

Jeśli impreza na pewnym etapie zmienia charakter – alkohol uderza ludziom do głów, rozmowy zaczynają być bardziej bezpośrednie, gesty niezdarne, goście tracą nad sobą kontrolę – Marianna wychodzi po angielsku.

W decyzji o trzeźwym życiu Mariannę upewniają badania. – Popularny w sieci terapeuta uzależnień Robert Rutkowski mówi, że alkohol może siać spustoszenie w organizmie – 150 ml wódki wywołuje zjawisko porównywalne do mikroudaru, czyli przemijające niedokrwienie mózgu – relacjonuje, zaznaczając, że sprawy związane ze zdrową dietą i higieną życia są dla niej priorytetowe.

– Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że jestem wyjątkiem, ale w internecie, zwłaszcza na TikToku, zauważam rosnące grono młodych ludzi, którzy przyznają, że nie piją, czy to ze względu na rodzinne traumy, próbę przerwania cyklu uzależnień, czy jak ja – po prostu z wyboru – mówi.

Takie spojrzenie na niepicie okazało się uwalniające. – Dziś nie mam już żadnych oporów, żeby zamiast piwa zamówić sok czy wodę. Nie przepadam za napojami 0%, bo nie podoba mi się kultura gloryfikująca alkohol. Nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem.

Fot. Getty Images

Kiedy organizm nie pozwala na picie dużej ilości alkoholu

– Czy lubię alkohol? Tak. Kiedy piłam ostatnio? Może trzy tygodnie temu, nie pamiętam dokładnie – mówi Kasia, 39-letnia prawniczka. W domu ma jedną butelkę wina, którą kupiła w modnym sklepie. – To na wypadek, gdyby wpadli znajomi – mówi.
Bo jeśli pije, to w towarzystwie, dla zabawy. Jest drobna i dojrzała, więc nie ma taryfy ulgowej. – Szybko się upijam, a następnego dnia cierpię. Kilka drinków, dosłownie dwa albo trzy, i chwila zapomnienia kosztujemnie zmarnowaną niedzielę. Nie ma mowy o radosnym imprezowaniu, jak przed laty.

Próbowała jeść wcześniej porządną kolację, przy piciu w drugiej ręce mieć szklankę wody i sączyć, nie mieszać alkoholi, tylko trzymać się konsekwentnie jednego, najlepiej czerwonego wina, jeśli tylko możliwe, to organicznego. Ale poprawa nie była znaczna. – Po przyjęciu i tak czułam, że mój organizm jest zatruty i potrzebuje czasu, żeby dojść do równowagi. Następnego dnia przed partnerem byłam zawstydzona smoczym oddechem, ślamazarnością.

Ale największym problemem związanym z alkoholem pozostaje dla Kasi nawrót trądziku różowatego. – Kilka lat temu pojechałam na wakacje z grupą znajomych, tydzień we włoskiej willi. Plaża, aperitivo, makaron z drinkami, tańce i rozmowy do nocy. Kiedy wróciłam do Warszawy, nie mogłam poznać swojej cery – przesuszona, zaczerwieniona. Nigdy wcześniej nie miała podobnych objawów, myślała, że to alergia, ale dermatolog zdiagnozował trądzik. – Zaleczyłam go w pół roku, a z czerwoną twarzą czułam się koszmarnie. Alkohol jako pierwszy pojawił się na liście przeciwskazań. Więc choć w pamiętne wakacje przegięłam, to dostałam też nauczkę, z której wyciągnęłam wnioski – nigdy więcej nie doprowadzę się do takiego stanu. 

Po alkohol sięga więc rozważnie, a wcześniej kalkuluje: Czy jest dobrej jakości? Czy jest w jej kalendarzu czas na picie? Na ile może sobie pozwolić? 

– Nie mam poczucia straty, raczej akceptuję fakty – mój organizm ma niską tolerancję, a cena jest zbyt wysoka – puentuje. – Dużo większą frajdę daje mi bieganie w niedzielę rano albo wycieczka za miasto.

Kiedy nie umiesz stawiać granic, rezygnacja jest dobrym rozwiązaniem

– Wydawało mi się, że piję normalnie, jak wszyscy, tylko że oni w pewnym momencie odstawiali, a ja płynęłam dalej – mówi Marta, 34-latka, przedstawicielka wolnego zawodu. – Zdarzały mi się urwane filmy na imprezach, ale też samotne wieczory z winem. Nie piłam w tygodniu, ale wydawało mi się, że piwo, drink, wino albo wszystko razem to weekendowy rytuał, reset po wymagającym tygodniu.

Kiedy poszła na terapię, psycholożka zaczęła zadawać niewygodne pytania: „Czy pije pani często?”, „Czy uważa pani, że to jest ok?”, „Czy umiałaby pani odstawić na miesiąc?”.

Marta nie brała tych pytań poważnie, z natury zawsze była krnąbrna, problem uświadomiła sobie dopiero, kiedy zaczęła spotykać się z nowym chłopakiem. 

– W jego rodzinie był problem alkoholowy, więc w dorosłym życiu zupełnie zrezygnował z procentów. Kiedy teraz o tym myślę, o naszej relacji, z perspektywy czasu, to wiem, że był moim przeciwieństwem – weganin, abstynent, introwertyczny typ. Byłam zafascynowana jego siłą charakteru i umiejętnością kreowania odrębnego świata w oparciu o jasne zasady. Z czasem zaczął oczekiwać ich wprowadzenia również ode mnie i, o dziwo, udało mu się.

Marta nie chce zgodzić się ze zdaniem, że była funkcjonującą alkoholiczką, ale przyznaje, że miała problem alkoholowy. – Może chodzi o to, że nikt nie nauczył mnie zasad. Pierwsze piwa w gimnazjum był czymś potajemnym, w liceum wiele się nie zmieniło, też musiałam się ukrywać. A na studiach artystycznych w moim środowisku liczyły się głównie zabawa, zatracenie – opowiada. 

– Jeśli powiesz teraz, że kulturę picia wynosi się z domu, to chyba nie w moim wypadku – matka bała się picia jak ognia. A ojciec, z którym nie mieszkałyśmy, przy wódeczce załatwiał najważniejsze interesy i budował karierę urzędnika państwowego. 

Jak dowiedziała się na terapii po latach, jako młodej dorosłej alkohol służył jej do regulowania emocji. Z kieliszkiem w ręku rozkręcała imprezy albo opłakiwała rozstania. W lodówce zawsze chłodziła się jakaś butelka.

 – A później miałam już utrwalony nawyk i trudno było to zmienić – przyznaje.
Tak trudno, że łatwiej okazało się zupełnie usunąć alkohol z życia.

– Nie piję od roku, nie ukrywam tego faktu, a na początku byłam nawet dumna. Może dlatego, że ta decyzja zbiegła się z kilkoma innymi ważnymi krokami, jak zmiana miasta, w którym mieszkam, i coming out (Marta identyfikuje się jako osoba biseksualna). Podkreśla, że czuje wdzięczność do chłopaka, który pomógł jej zdiagnozować problem.

– Widzę, że ustabilizowałam się psychicznie, lepiej śpię, mój organizm szybciej się regeneruje. Lubię nową siebie. Może nie jest tak barwnie jak kiedyś, ale jest prawdziwie. 

Basia Czyżewska
Komentarze (1)

Dominika Rzońca14.08.2023, 23:01
Brakuje w tym artykule faktów medycznych. Fajne są historie tych osób i przyjemnie się czyta. Można by jedynie dodać na koniec co mówi obecnie nauka na temat wpływu nawet odrobiny alkoholu na organizm człowieka. W skrócie- wyniszcza go, pali białka, wszędzie, bo rozprowadza się we krwi. W większym skrócie alkohol powoduje problemy poznawcze, intelektualne, emocjonalne, społeczne, rodzinne, finansowe, zdrowotne itd... Człowiek pijąc alkohol traci kontrolę nad własnym życiem, oddaje mu tę kontrolę. Cieszę się, że abstynencja staje się popularna. To znak, że społeczeństwo staje się bardziej świadome. Co prawda powoli, ale to zawsze coś!
  1. Ludzie
  2. Opinie
  3. Nie piję, bo nie chcę. Dlaczego młode osoby rezygnują z alkoholu
Proszę czekać..
Zamknij