Znaleziono 0 artykułów
09.10.2024

Potrzebujemy się wypłakać. Dlaczego płacz działo oczyszczająco?

09.10.2024
Potrzebujemy się wypłakać. Dlaczego płacz działo oczyszczająco? / (Fot. Materiały prasowe)

Do dziś żadna z dyscyplin naukowych nie potrafi w pełni wyjaśnić złożoności samego aktu płakania. Płacz wciąż pozostaje więc jednym z najbardziej fascynujących procesów zachodzących w ludzkim ciele.

Niedawno „The New York Times” apelował do Hollywood o przywrócenie do kin wyciskaczy łez, argumentując, że są jak społeczne emocjonalne katharsis. Takiego oczyszczenia potrzebujemy teraz bardziej niż kiedykolwiek, bo żyjemy w czasach, w których płacz jest niedoceniany, wręcz sprowadzany do mema. Na dodatek technologia nas izoluje i uniemożliwia kolektywne wyrażanie smutku. Natrafiłam też ostatnio na facebookowy wpis: „Jakie macie sposoby, żeby się wypłakać? W człowieku zbierają się różne złości, przykrości, problemy i czuję, że muszę to z siebie wycisnąć, że poczuję wtedy ulgę”.

Czy płacz rzeczywiście oczyszcza? Daje ukojenie? Dlaczego w ogóle płaczemy? I w podobny sposób również reagujemy na radość i stratę? Mimo że przez lata pytania te zadawali naukowcy z najróżniejszych dziedzin – od historii przez antropologię po psychologię i neurologię – wciąż o płaczu wiemy niewiele.

Skąd biorą się łzy?

Koncepcja łez przynoszących katarktyczne uczucie ulgi towarzyszy ludzkości od czasów Arystotelesa, który twierdził, że łzy pomagają oczyścić umysł, łagodząc stres emocjonalny. Starożytni Egipcjanie wierzyli natomiast, że gdy bogini Izys opłakuje stratę męża, Nil wylewa. W średniowieczu uważano, że łzy potrafią leczyć. Inne legendy głosiły, że łzy syren zamieniają się w perły, a według Starego Testamentu łzy powstają w sercu.

Na przestrzeni wieków ukuto więc wiele teorii na temat płaczu. W 1872 roku Charles Darwin w swojej trzeciej książce o ewolucji, „Wyraz uczuć u człowieka i zwierząt”, doszedł do wniosku, że wyrażamy emocje, by pozbyć się ciężaru związanego z nagromadzonymi w ciele uczuciami. Teoretyzował, że łzy są skutkiem ubocznym szukania pomocy, jak to ma miejsce w przypadku niemowlaków, które płaczą, gdy potrzebują drugiej osoby lub gdy są głodne. Nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego czasem ronimy łzy również w odpowiedzi na smutek czy piękno. Postawił za to hipotezę, że płacz jest kwestią nawyku wykształconego we wczesnym dzieciństwie. Wielu psychologów uważa więc płakanie za rodzaj komunikacji niewerbalnej.

Badacze z Uniwersytetu w Ulm postawili natomiast tezę, że płaczemy, gdy nasze podstawowe psychologiczne potrzeby nie są zaspokojone lub są zbyt intensywne. Inna teoria z kolei mówi, że wykształciliśmy w sobie tę umiejętność, by dać sygnał otoczeniu, że potrzebujemy wsparcia. Płacz pozwala także na zbliżenie się do drugiego człowieka i zbudowanie więzi. Obserwując osobę płaczącą, nasz organizm uruchamia w mózgu te same obszary, które aktywuje, gdy sami płaczemy. Łzy innych sprawiają, że odczuwamy empatię i współczucie. Jak zauważa psychoterapeutka i autorka bestsellera „Przewodnik po emocjach” Anna Cyklińska, nie wszyscy jednak będą na nie reagować tak samo: –Zdolność współodczuwania, zarażania płaczem to spektrum. Skrajnością będą cechy osobowości antyspołecznej, gdzie ktoś pozostanie obojętny na cierpienie drugiego człowieka.

Siła płaczu

Choć badania nad ludzkimi łzami cały czas trwają, pewne jest, że za ich produkcję odpowiada nasz mózg. „Płacz jest głęboko związany z naszym układem nerwowym przywspółczulnym”, pisze Heather Christle w swojej książce „The Crying Book”. Uruchamia w naszym organizmie reakcję „walcz lub uciekaj”, stąd to dziwne uczucie w gardle, przyspieszone bicie serca, drżący głos. Ostatecznie jednak płacz, jak tłumaczy Christle, pozwala „uspokoić i przywrócić homeostazę naszemu ciału po okresie pobudzenia”. Naukowo potwierdzono, że redukuje napięcie, a część ekspertów uważa nawet, iż stanowi rodzaj mechanizmu samoregulacji, gdy nasze ciało próbuje poradzić sobie z emocjami, które wydają się nie do udźwignięcia. Płaczem reagujemy bowiem na stres, sytuacje napięcia, gdy ktoś sprawi nam przykrość albo nas wkurzy. Wiąże się on też z bólem lub radością i wzruszeniem (w pozytywnym kontekście), mówi mi Anna Cyklińska. – Bywa również obecny w przypadkach złości, ale wówczas również sygnalizuje zranienie. Każde doświadczenie płaczu będzie miało inny charakter i nie ma jednej funkcji łez. Zdarza się jednak, że subiektywnie odczuwamy płakanie jako oczyszczające – zwykle ma to taki charakter, kiedy pozwalamy sobie na świadome wyrażenie uczuć, dostrzegając jednocześnie ich przyczynę i skutek, na przeżycie wcześniej odkładanych na bok emocji. Inną konsekwencję ma natomiast oddawanie się rozpaczy i szlochanie przez długi czas. Kiedy „wałkujemy” w kółko ten sam temat i płaczemy przez dłuższy czas i nie dochodzimy przy tym do żadnej konkluzji ani nie wyrażamy braku zgody czy akceptacji na coś, co nas smuci, przedłużamy tylko doświadczenie emocji, które nam nie służy – tłumaczy psychoterapeutka.

W swojej książce Cyklińska powołuje się zresztą na badania dotyczące uczucia katharsis, przeprowadzone przez trójkę badaczy: Jonathana Rottenberga, Lauren Bylsma i Ad Vingerhoets, którzy dowiedli, że płacz, owszem, może przynieść ulgę, ale by tak się stało, musi zostać spełnionych kilka warunków. „Płaczący w towarzystwie jednej bliskiej osoby doświadczali wyraźnie bardziej kojącego efektu niż ci, którzy przeżywali łzy samotnie lub w gronie większej liczby osób. Obecność bliskiej osoby pozwalała na otrzymanie pocieszenia, zrozumienia i ciepła, co wpływało na polepszenie zarówno psychicznego, jak i fizycznego stanu. Uczucie oczyszczenia było również związane z faktem zrozumienia sytuacji bądź przeżyć, które spowodowały epizod płaczu. Natomiast powstrzymywanie łez lub przeżywanie wstydu z powodu swoich przeżyć uniemożliwiało katharsis”, czytam w „Przewodniku po emocjach”.

Oczyszczającą moc łez wyjaśnił też wiele lat temu biochemik William Frey. Jego badania wykazały, że już na poziomie chemicznym łzy emocjonalne – a więc te, które są odpowiedzią na przeżywanie silnych emocji – różnią się od pozostałych ich rodzajów. Choć mają podobny skład jak łzy podstawowe (produkowane całą dobę, nawilżające gałkę oczną i śluzówkę nosa), zawierają więcej hormonów związanych ze stresem oraz naturalnych środków przeciwbólowych, co – jak sugeruje Frey – pomaga usunąć z ciała stres i napięcie. Stąd to powszechnie znane uczucie lekkości i jasności umysłu. Samo łapczywe wciąganie powietrza podczas płaczu najprawdopodobniej uruchamia też w mózgu układ pomagający nam się uspokoić, ustabilizować oddech oraz tętno.

Krokodyle łzy

Czasem więc lubimy sobie po prostu popłakać. Płaczemy w odpowiedzi na poruszające piosenki czy filmy. Ten prosty akt pozwala poczuć smutek lub radość w pełni, a – jak twierdzą niektórzy – także człowieczeństwo oraz związane z nim współczucie, ból i zachwyt. Mimo to wciąż wstydzimy się łez w miejscach publicznych, nie postrzegamy ich jako formy ekspresji emocjonalnej, a mężczyźni od dziecka uczeni są, by ukrywać swoje emocje, bo w końcu „chłopaki nie płaczą”.

A jest to jedna z najbardziej wyjątkowych i ludzkich cech. Jak wynika z obecnej wiedzy, jesteśmy jedynymi stworzeniami na świecie, które potrafią ronić emocjonalne łzy. Wspomniany wcześniej William Frey w „Crying: The Mystery of Tears” z 1985 roku pisał, że żadne inne istoty poza ludźmi nie potrafią płakać, mimo iż przeprowadzono liczne próby udowodnienia tego m.in. u fok, pudli czy słoni. Te ostatnie zwłaszcza znane są z przeżywania żałoby i smutku. W 1999 roku zarejestrowano przypadek słonicy, która zagłodziła się z rozpaczy po śmierci swojej młodszej przyjaciółki. Niektórzy świadkowie tego wydarzenia twierdzą, że wtedy właśnie widzieli w jej oczach łzy. Dowiedziono jednak, że słonie płaczą, ale w odpowiedzi na ból fizyczny, nie emocjonalny. Tym samym Frey rozwiał wszelkie wątpliwości: nie płaczą także krokodyle, choć określenie „krokodyle łzy” (nieszczere, udawane) funkcjonuje w wielu językach. Owszem, produkują łzy, ale tylko te, które pozwalają im oczyścić i nawilżyć oczy, zwłaszcza gdy długo znajdują się poza wodą.

Płaczemy więc bez względu na kulturę, płeć czy wiek. Powody i okoliczności mogą się różnić, ale robimy to pod każdą szerokością geograficzną, a na wczesnym etapie życia wszystkim nam zdarzało się przecież sporo płakać. W końcu, jak pisała Charlotte Brontë, „płacz nie jest oznaką słabości, ale od narodzin jest oznaką tego, że żyjesz”.

Ismena Dąbrowska
  1. Styl życia
  2. Psychologia
  3. Potrzebujemy się wypłakać. Dlaczego płacz działo oczyszczająco?
Proszę czekać..
Zamknij