Ponadczasowy szyk, prostota, jakość. Takimi określeniami jeszcze do niedawna opisywano skandynawski styl ubierania się. Biorąc pod uwagę zamiłowanie Skandynawów do minimalizmu, były one trafione. Brakowało wśród nich tylko jednego, kluczowego elementu: zabawy.
Aby przekonać się o tym, jak nadal rozumiany jest „skandynawski styl”, wystarczy wpisać tę frazę w internetową wyszukiwarkę. Naszym oczom ukaże się szerokie spektrum monochromatycznych, minimalistycznych stylizacji, bazujących na skórzanych kurtkach i swetrach od Acne Studios, dżinsach Cheap Monday czy czymkolwiek sygnowanym metką z napisem COS. Oczywiście, każdą z tych rzeczy z dużym prawdopodobieństwem nadal znajdziemy w szafie typowej skandynawskiej influencerki, ale nie ma co ukrywać, że współczesny szwedzki, duński czy norweski styl z tym uniformem ma niewiele wspólnego.
Skandynawki kolor kochają równie mocno, co zestawienia bazujące na ponadczasowym połączeniu czerni, szarości i bieli, a kluczem doboru ich stylizacji staje się miks: starego z nowym, męskiego z kobiecym, eleganckiego ze sportowym. Odważnie łączą ze sobą wzory i faktury, bawią się proporcjami, zakładając obszerne kwieciste sukienki do spodni i niezmiennie udowadniają, że sneakersy mogą być jedynym rodzajem obuwia, jakie kobieta posiada w swojej szafie.
Kolorowe ptaki z Północy
Skandynawski styl, jak każdy inny, ewoluował przez ostatnie lata, lecz zmiana, którą dziś widać wyjątkowo wyraźnie, jest przede wszystkim wynikiem tego, że postrzega się go o wiele bardziej wielotorowo niż kiedyś. Nie jest tak, że Dunki w ciągu kilku sezonów zamieniły szare swetry na te w kolorze fluoroscencyjnego różu, a Norweżki odkryły ekstrawagancką biżuterię i awangardowe obuwie. Chodzi raczej o to, że jeszcze do niedawna skandynawski styl utożsamiano ze szwedzkim minimalizmem – ze wszystkimi jego dobrodziejstwami, ale też, nie ma co się oszukiwać, ograniczeniami.
Dziś, dzięki o wiele większej ekspozycji blogerek oraz marek odzieżowych pochodzących z Danii czy Norwegii, widać, że różnice w stylu mieszkanek półwyspu są ogromne, a zamykanie ich w obrębie jednej kategorii jest po prostu błędem. Zgadza się z tym Irina Lakicevic – norweska dziennikarka i stylistka oraz ulubienica Phila Oha fotografującego modę uliczną dla amerykańskiego „Vogue’a”. – Największa zmiana, jaka dokonała się w skandynawskim stylu, polega na tym, że stał się on o wiele bardziej żywiołowy – mówi w rozmowie z Vogue.pl. – Do tej pory utożsamiano go wyłącznie ze szwedzkim stylem, co jest całkiem zrozumiałe, bo to tamtejsze blogerki i marki były pierwszymi, które zdobyły globalną rozpoznawalność. Ostatnio jednak o wiele miejsca poświęca się Dunkom, które urzekają swoim świeżym spojrzeniem na modę. One po prostu się nią bawią.
Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na nierozłączne podczas tygodni mody Emili Sindlev i Jeanette Madsen. Pierwsza, która jest chyba najbardziej kolorowym ptakiem wśród skandynawskich stylistek, w rozmowie z „H&M Magazine” powiedziała kiedyś, że określenie „za dużo” nie funkcjonuje w jej słowniku, a zestaw w postaci kolorowych rajstop, dodatków z logo Balenciagi i kwiecistych sukienek jest u niej na porządku dziennym. Druga uwielbia oversize’owe kroje, projekty Magdy Butrym łączy z tymi od Vetements i słynie z zamiłowania do intensywnych kolorów. Obie kochają sukienki rodzimej marki Ganni, które noszą z topornymi sneakersami, odważnie łączą kontrastowe odcienie i wzory oraz jako jedne z pierwszych testują najbardziej awangardowe akcesoria. I gdzie tu niby skandynawski minimalizm?
Wygoda przede wszystkim
Większa ekspozycja duńskiej mody to jednak nie tylko rosnąca popularność tamtejszych stylistek, ale także odzieżowych marek: Designers Remix, Cecilie Bahnsen czy Ganni. Świat mody szczególnym uwielbieniem darzy tę ostatnią. Założona kilka lat temu – jako skromny producent swetrów – niedawno otrzymała potężny zastrzyk finansowy w postaci inwestycji ze strony partnera koncernu LVMH – L Catterton, a ubrania z jej metką można kupić już między innymi na Net-a-Porter czy Matches Fashion. Można powiedzieć, że Ganni najlepiej reprezentuje wszystko, co dzisiaj jest najbliższe Dunkom pod względem stylu – flagowym projektem marki stały się dziewczęce sukienki, obowiązkowo zestawiane ze sportowymi butami, zabawne T-shirty, kolorowe krótkie topy i jaskrawe swetry, które tworzą oryginalne, kobiece, lecz nadal przede wszystkim wygodne stylizacje.
No właśnie, wygodne. To komfort, a nie minimalizm, jest jedną z cech charakterystycznych dla sposobu ubierania się mieszkanek Północy. Czy to uwielbiające prostotę Szwedki, czy kolorowe Dunki i kochające glamour Norweżki – żadne nie są ofiarami mody i z godną pozazdroszczenia nonszalancją podchodzą do najgorętszych trendów. Źródła tego selektywnego podejścia i kierowania się wyłącznie własnymi upodobaniami można upatrywać w tym, o czym w książce „Dress Scandinavian” pisze Pernille Teisbaek. Według niej, Skandynawowie, w porównaniu z innymi Europejczykami, są bowiem z natury o wiele bardziej niezależni i pewni siebie – nie zwlekają z życiem na własny rachunek, a pierwsze prace podejmują w dość młodym wieku. To wszystko sprawia, że dysponują o wiele większą odwagą, której efekty można zauważyć także w sposobie, w jaki interpretują i korzystają z dobrodziejstw mody.
– Jedynym kryterium doboru stylizacji Skandynawek jest to, czy dana rzecz im się podoba – zauważa Lakicevic. Ubierają się tak, jak mają na to ochotę i nie mają zamiaru za to nikogo przepraszać. Jeśli chcą założyć długą, falbaniastą suknię na jeansy, dorzucić do tego marynarkę i czapkę, po prostu to robią. Skandynawski styl to przede wszystkim wygoda. Jest bardzo wyzwalający – pozwala kobietom ubierać się jak chcą, bez poczucia, że ciąży na nich presja jakiegoś ściśle określonego wizerunku.
I chyba właśnie tego, a nie sposobu zestawiania ze sobą konkretnych części garderoby, mogłybyśmy się od Skandynawek nauczyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.