Dysmorfofobia zaburza obraz naszego wyglądu. Jak walczyć z zespołem Quasimodo?
Dysmorfofobia to zaburzenie polegające na wyimaginowanym przeświadczeniu o mankamentach wyglądu zewnętrznego. W efekcie rodzą się obsesyjne myśli, które przejmują kontrolę nad życiem osoby dotkniętej zespołem Quasimodo. O swoich doświadczeniach z dysmorfofobią opowiada Magda, a psycholożka Martyna Pobuta radzi, jak sobie z tym zaburzeniem radzić.
Była lubiana, nie miała trudności rówieśniczych, a mimo to, od kiedy tylko pamięta, nie akceptowała swojego wyglądu. – Kiedyś dostałam anonimowy komentarz, że mam nos jak Gargamel. To był moment, w którym zaczęłam myśleć o operacji plastycznej – wspomina Magda. Z czasem zaczęła dostrzegać w sobie coraz więcej wad. – Zdjęcia idealnych sylwetek i pięknych kobiet na Instagramie sprawiały, że coraz bardziej się dołowałam – opowiada. Rozstanie z chłopakiem tylko pogorszyło jej samoocenę. – Wygląd stał się moją obsesją. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Robiłam sobie zdjęcia, przybliżałam i wyszukiwałam mankamenty. Zaznaczałam różne elementy i zastanawiałam się, co będzie, jak je poprawię. Nie było ani jednej rzeczy, którą bym w sobie lubiła – zaznacza. Magda spędzała godziny na czytaniu forów internetowych o operacjach plastycznych. Przygotowała sobie długą listę zabiegów do zrobienia. – Nie było mnie wówczas na nie stać. W międzyczasie mocno się odchudzałam – mówi. Kiedy bliscy Magdy dostrzegli, że zmaga się z trudnościami, próbowali pomóc. – Mówili, że jestem ładna i nie potrzebuję operacji, ale mnie to irytowało. Uważałam, że kłamią – tłumaczy. Dysmorfofobia zawładnęła życiem Magdy. – Gdy przechodziłam przez przejście, obsesyjnie myślałam o tym, że kierowcy patrzą na mój zły profil i na pewno mnie oceniają. Nie mogłam odwrócić myśli od swojego wyglądu, co utrudniało mi codzienność, naukę – wyjaśnia. Z tak nasilonymi objawami funkcjonowała ponad rok. – Wróciłam do byłego chłopaka, moje kompleksy wpływały na nasz związek, dlatego wspólnie z moją mamą namówił mnie na wizytę u psychologa. Poszłam, żeby dali mi spokój. Teraz wiem, że to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć – zaznacza. Magda w trakcie terapii poznała przyczynę swoich trudności. – Poczułam ulgę i zaczęłam podchodzić do siebie z większą łagodnością. Zrozumiałam, że operacje i zabiegi nie zmienią tego, jak się czuję. Pomoże mi akceptacja siebie i swojego wyglądu. Zdarzają mi się lepsze i gorsze dni. Jeszcze nie akceptuję siebie w stu procentach, ale się staram. Moje doświadczenie sprawiło, że poszłam na kosmetologię i pracuję w zawodzie. W swojej pracy stawiam na to, żeby pomagać osobom, które mają problem ze stanem skóry, jednocześnie uświadamiając, że wygląd nie definiuje nas jako ludzi.
Dysmorfofobia polega na wyimaginowanym przeświadczeniu o mankamentach wyglądu
Dysmorfofobia, nazywana także zespołem Quasimodo, to niezwykle niebezpieczne zaburzenie. – Polega na wyimaginowanym przeświadczeniu o mankamentach wyglądu zewnętrznego. Bardzo często mówi się o dysmorfofobii urojeniowej, która występuje w przypadku, kiedy mankamenty nie istnieją, a osoba je widzi – tłumaczy Martyna Pobuta, psycholog, trycholog. Jej objawy są złożone i obejmują różne aspekty życia osoby chorej. – To przede wszystkim obsesyjne skupianie się na mankamentach. U jednej osoby to będzie nos, u innej uszy, a u jeszcze innej cała sylwetka. Osoba przegląda się w lustrze, odbija się w witrynach sklepów. Kiedy nie ma takiej możliwości, kontroluje defekt, dotykając miejsca, w którym występuje – mówi. Sprawdza je nawet po kilkadziesiąt razy dziennie. – Pacjent z dysmorfofobią może koncentrować się od sześciu do ośmiu godzin dziennie na danym mankamencie – zauważa ekspertka.
Podczas spotkań towarzyskich osoba z dysmorfofobią zastanawia się, czy jej rozmówca dostrzega mankament. – Są osoby, które starają się ukryć defekt, odwracając od niego uwagę strojem i biżuterią. Mam pacjentów, którzy chodzą z nakryciami głowy, chustami, pudrują występujące w ich odczuciu łysienie, bardzo często nie mając w ogóle tego problemu – wyjaśnia psycholog. Objawem dysmorfofobii może być także obsesyjne porównywanie się z innymi, uważanie ich za bardziej atrakcyjnych. – To choroba XXI w. Żyjemy pod presją mediów społecznościowych – coraz więcej osób, zarówno kobiet i mężczyzn, porównuje się ze zdjęciami umieszczanymi w internecie – zauważa. Dysmorfofobia to w końcu również obsesyjne poprawianie swojego wyglądu. – Jeżeli z jednym mankamentem się uporają, to szukają kolejnego. Lekarze medycyny estetycznej często jako pierwsi diagnozują pacjentów – mówi Martyna Pobuta. Na zaawansowanym etapie choroby osoba unika otoczenia, odcina się od znajomych, wstydzi się wyjść z domu, izoluje się.
Nad dysmorfofobią można zapanować, ale konieczna może okazać się pomoc specjalisty
Przyczyny dysmorfofobii są różne. Zdarza się, że łączy się z innymi zaburzeniami psychicznymi. – Z grupy kompulsywnych, czyli z anoreksją, bulimią. Chorobami związanymi ze skórą głowy, czyli trichotillomanią, trichofagią oraz z depresją – wymienia psycholożka. Nieleczona może prowadzić do tragedii. – W skrajnych przypadkach nawet do samobójstwa, kiedy osoba nie jest już w stanie wytrzymać obsesyjnych myśli – tłumaczy psycholog. Dlatego tak istotna jest dobrze postawiona diagnoza. – Koniecznie u specjalisty, który dobierze odpowiednią formę leczenia. Być może potrzebna będzie terapia, a jeżeli dysmorfofobia utrudnia funkcjonowanie, to niezbędna może być także farmakoterapia. To zaburzenie, nad którym można zapanować. Wymaga silnej woli, ciężkiej pracy i dobrego specjalisty, ale warto prosić o pomoc – dodaje.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.