Znaleziono 0 artykułów
20.09.2019

„Dzięki Bogu”: François Ozon o pedofilii w Kościele

20.09.2019
Kadr z filmu „Dzięki Bogu” (Fot. Materiały prasowe Against Gravity)

„Dzięki Bogu” opowiada historię trzech mężczyzn, którzy w dzieciństwie padli ofiarami księży pedofilów. Po raz pierwszy scenariusz filmu François Ozona napisało niemal w całości życie.

Temat Kościoła powrócił do łask filmowców. Paolo Sorrentino zaprezentował niedawno pierwsze odcinki wyczekiwanej kontynuacji serialu „Młody papież”. Na polskim podwórku rekordy oglądalności bił „Kler” Wojciecha Smarzowskiego, a potem dokument „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich. O kondycji Kościoła opowiada również „Boże ciało” Jana Komasy (premiera 11 października). Teraz czas na François Ozona. Reżyser, który przyzwyczaił nas do ironicznej zabawy oczekiwaniami widza, tym razem nakręcił film niemal staroświecki, pozbawionyfajerwerków wizualnych i narracyjnych. Ta metoda ma głęboki sens. Oparta na faktach historia, którą francuski reżyser opowiada, jest tak wstrząsająca, że nie potrzebuje ozdobników. Ozon przedstawia ją ze stoickim spokojem, na chłodno, trzymając sięfaktów. Nie znaczy to jednak, że nie ma w tym filmie emocji. Są, ale autor wywołuje je znacznie subtelniej niż twórca „Kleru”.

Kadr z filmu „Dzięki Bogu” (Fot. Materiały prasowe Against Gravity)

Główny bohater Alexandre (Melvil Poupaud) jest przykładnym katolikiem, mężem i ojcem pięciorga dzieci. Nie stracił wiary, chociaż był molestowany w dzieciństwie przez księdza Bernarda Preynata. Mężczyzna pogodził się z przeszłością, ale nie daje mu spokoju to, że duchowny wciąż pracuje z dziećmi. Pisze list do episkopatu z prośbą o pilne wyjaśnienie tej sprawy. Nie rozumie, dlaczego człowiek, który go skrzywdził, nie został wydalony ze stanu kapłańskiego i osądzony tak, jak na to zasługuje. Spotyka się z Preynatem, ale zamiast przeprosin słyszy od niego mętne wytłumaczenia o „słabości do dzieci”. Dowiaduje się także, że takich jak on było znacznie więcej. Przełożeni wiedzieli o przestępstwach swojego podwładnego, ale nic z tym nie zrobili. Alexandre postanawia powiadomić o swojej historii media. Dołączają do niego dwie inne ofiary tego samego księdza: François (Denis Ménochet) i Emmanuel (Swann Arlaud). U wszystkich doświadczenia z dzieciństwa odcisnęły piętno na dorosłym życiu.

Kadr z filmu „Dzięki Bogu” (Fot. Materiały prasowe Against Gravity)

Scenariusz jest oparty na faktach. Ozon pieczołowicie rekonstruuje proces walki o sprawiedliwość prowadzonej przez ofiary pedofilów w sutannach. Wszędzie na świecie wygląda to bardzo podobnie. Sprawy są tuszowane przez hierarchów, którzy robią wszystko, żeby informacje o przypadku molestowania nie wyszły poza Kościół. Księża oskarżeni o pedofilię nie trafiają przed sąd, nie pozbawia się ich święceń kapłańskich, w najgorszym wypadku są przenoszeni do innych parafii. Często nadal pracują z dziećmi. Relacja ofiar i pedofilów w Kościele przypomina model funkcjonowania rodziny z problemem alkoholowym. Wszyscy jej członkowie pracują na to, żeby nikt na zewnątrz nie dowiedział się o tym, co się  dzieje za zamkniętymi drzwiami. Wszystko ma zostać w rodzinie.

„Dzięki Bogu” nie jest filmem antyklerykalnym, chociaż pokazuje zepsucie Kościoła na każdym szczeblu. Nie opowiada się przeciw księżom, tylko w obronie wartości laickiego państwa, w którym nie ma miejsca na przywileje dla przedstawicieli żadnego związku wyznaniowego. To wypowiedź w obronie prawdy w życiu publicznym, sprawiedliwości i równości wobec prawa.

Kościół w „Dzięki Bogu” tworzą ludzie zdemoralizowani, ale Ozon nie piętnuje ich tak nerwowo, jak robi to Wojciech Smarzowski w „Klerze”. Dla polskiego reżysera „podniesienie ręki na Kościół” było aktem odwagi. Religia katolicka we Francji ma dziś marginalne znaczenie. Różnicę w perspektywie obu reżyserów widzimy jak na dłoni. Francuski twórca przygląda się patologiom instytucji z niepokojem, ale też ze świadomością, że wywiera ona coraz mniejszy wpływ na społeczeństwo. Między innymi dlatego, że nie respektuje zasad demokratycznego państwa prawa.

Kadr z filmu „Dzięki Bogu” (Fot. Materiały prasowe Against Gravity)

Dlatego Ozon skupia się wyłącznie na perspektywie bohaterów, którzy krok po kroku uświadamiają sobie, jak bardzo wpłynęło na ich życie to, że zostali brutalnie wykorzystani przez kogoś, komu bezgranicznie ufali. „Dzięki Bogu” jest kapitalną instrukcją obsługi radzenia sobie z traumami z dzieciństwa. I, szerzej, z przemocą w ogóle. Wszyscy bohaterowie przechodzą przez piekło, wracając pamięcią do wydarzeń z przeszłości, ale możliwość opowiedzenia swojej historii publicznie działa na nich wyzwalająco. To oni są w tej opowieści najważniejsi, a nie tchórzliwi kapłani, uciekający przed odpowiedzialnością.

Scenariusz filmu napisało życie. Niedługo po premierze kardynał Philippe Barbarin został skazany na pół roku więzienia za tuszowanie pedofilii swoich podwładnych. Musiał opuścić stan kapłański. Gdyby podobne standardy obowiązywały w rodzimym Kościele, kary spotkałyby znakomitą większość polskiego Episkopatu. „Dzięki Bogu” to więcej niż kolejny dramat o problemie pedofilii w Kościele. To cenna lekcja postawy obywatelskiej, która idzie w parze z troską o samego siebie. Film odsłania nową twarz naczelnego kpiarza francuskiego kina. Ozon spoważniał. Dobrze mu w tej roli.

Łukasz Knap
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Dzięki Bogu”: François Ozon o pedofilii w Kościele
Proszę czekać..
Zamknij