Znaleziono 0 artykułów
11.10.2023

„Dziewczyny” Małgorzaty Wdowik: Opowieść o byciu nastolatką

11.10.2023
Wiktoria, fot. Dawid Misiorny

Były „Dziewczynki”, teraz są „Dziewczyny” – reżyserka Małgorzata Wdowik pokaże w Komunie Warszawa spektakl z pięcioma nastoletnimi osobami wchodzącymi w dorosłość, które sześć lat wcześniej, jako dzieci, wystąpiły w jej przedstawieniu do tekstu Weroniki Murek. Kim są dzisiaj Jagoda, Milena, Pola, Wiktoria i Stefa? Jakie historie chcą opowiadać?

Wdowik chętnie zatrudnia w swoich spektaklach naturszczyków, szuka prawdziwych historii, punkt wyjścia jej teatralnych narracji często bywa dokumentalny. Tak powstawały w 2017 roku w warszawskim Teatrze Studio jej „Dziewczynki”, do których zaprosiła pięć dziewcząt w wieku od 11 do 14 lat: Jagodę Szymkiewicz, Milenę Klimczak, Polę Pańczyk, Wiktorię Kobiałkę i Stefanię Sural. Razem ze scenarzystką i pisarką Weroniką Murek przyglądały się temu, czym jest figura „dziewczynki” w życiu społecznym, które próbuje dziecięcą dzikość bez wyraźnej płci wsadzić w gorset tradycyjnie pojętej kobiecości. Z tamtej współpracy wypączkowała głośna książka Murek: „Dziewczynki. Kilka esejów o stawaniu się”. Teraz ta sama grupa twórczyń (z poprzedniej ekipy jest też scenografka i autorka kostiumów Dominika Olszowy) zebrała się, by opowiedzieć kolejny rozdział tej historii.

Gosia Wdowik, fot. Dawid Misiorny

„Dziewczyny”: Teatr dorastania

Podczas powstawania poprzedniego spektaklu jedna z uczestniczek (Milena) zażartowała, że reżyserka mogłaby zrobić serię przedstawień: po dziewczynkach będą dziewczyny, potem kobiety, babcie, wreszcie – trumny. Żarty mają to do siebie, że powtarzane regularnie potrafią stać się ciałem i oto, po latach, siedzimy z Gosią w dawnej szkolnej klasie, teraz sali prób Komuny, na trumnach – mobilnych trapezoidalnych ławach będących elementami scenografii powstających „Dziewczyn”. A jej bohaterki mają dziś od 17 do 20 lat i są młodymi kobietami, które tylko jedną nogą tkwią wciąż w dzieciństwie.

Pomysł na „dalszy ciąg” pojawił się jeszcze w okresie, kiedy grałyśmy tamten spektakl – opowiada reżyserka. – Nagle dziewczynki zaczęły wyrastać ze swoich kostiumów i z niektórych scen, których się wstydziły, bo włączyła się im autocenzura.  

Małgorzata Wdowik zastanawiała się, na ile teatr, jako medium skoncentrowane na „tu i teraz”, jest w stanie uczynić tematem upływ czasu i wyobraziła sobie projekt, który trwałby przez całe życie bohaterek. Niczym w filmach czeskiej dokumentalistki Heleny Třeštíkovej albo brytyjskiego reżysera Paula Almonda, którzy bohaterów obserwują z kamerą przez dziesięciolecia.

Ten „żart” Mileny towarzyszy nam teraz w pracy nad „Dziewczynami” – przyznaje Murek. – Nie tylko w myśleniu o opowieści, która rozciąga się na dekady, ale też w tym, że co jakiś czas jest ona jakoś „przyszpilana”, żeby sprawdzić, gdzie teraz dobrnęłyśmy z naszymi życiami.

Pola, fot. Dawid Misiorny

Przez cały okres między dwoma spektaklami – naznaczony między innymi covidem, lock downem, zmianami szkół, wybuchem wojny – Wdowik regularnie spotykała się z dziewczynami, wspólnie gotowały, gadały. Kręciła filmy, pytała o to, jak wyobrażają sobie siebie za 10 lat. Potem konfrontowała je z ich wcześniejszymi wypowiedziami. Dokumentowała ich dorastanie. Materiały, które powstały i które częściowo pojawią się w spektaklu, omawiała jednocześnie z Weroniką, a ich montażem zajęła się filmowczyni Agata Baumgart.

„Dziewczyny”: Wszystkie razem, każda inna

Opowieść snuta w „Dziewczynkach” dotyczyła określonej grupy poddawanej zewnętrznemu formowaniu przez świat dorosłych. „Dziewczyńskość” starszych bohaterek jest trudniej uchwytna, rozbita na indywidualne doświadczenia.

– Z dzieci wyłoniło się pięć pięknych osób – zauważa Małgorzata. – Myślę, że byłoby niesprawiedliwe wrzucić je teraz do jednego worka, ubrać w identyczne kostiumy i upierać się, że reprezentują jakieś monolityczne pokolenie. Są jego częścią, ale mają różne doświadczenia i perspektywy.
Realizatorkom zależało, żeby każda z bohaterek miała swoją sprawczość. Żeby mówiły, a nie były opowiadane. 

Duża część scenariusza powstała na podstawie rozmów oraz improwizacji wokół podrzucanych przez dziewczyny tematów – mówi Murek. – Mając za sobą sceniczne doświadczenie, podeszły do tego bardzo fachowo i błyskotliwie. Czułyśmy, że musimy pozwolić wybrzmieć temu, co i jak chcą opowiedzieć o sobie.
Kostiumy też wybrały sobie same. Razem z kostiumografką wyruszyły na zakupy, by każda z nich skompletowała „look”, który najlepiej ją wyrazi.

 fot. Dawid Misiorny

„O czym marzy dziewczyna, gdy dorastać zaczyna...”

„...Kiedy z pąka zamienia się w kwiat?” – pytała przedwojenna, oldschoolowo brzmiąca dziś piosenka. Jednak pytania o marzenia są aktualne, budują perspektywę. 
Osobie dorosłej marzenia dziewczyn wydają się czasem kompletnie nierealne – wyznaje Małgosia. – Kiedy mówią, że po maturze pojadą do Paryża i będą tam prowadzić restaurację, od razu myślę, co to znaczy: podatki, pozwolenia, nauka języka, znajomość środowiska. A przecież właśnie marzenie powoduje, że jakieś działania są realne, dopóki w nie wierzymy i nie spotkaliśmy się jeszcze z odrzuceniem, porażkami.

Płeć zdefiniowana jako „żeńska” jest w tle opowieści. Częściej pojawia się temat dorosłości i oczekiwań wobec nich jako przyszłych dorosłych, którzy, które mają znaleźć rozwiązania obecnych problemów ekologicznych, politycznych, społecznych. Chodzą na strajki klimatyczne, Pola i Wiktoria zaraz pierwszy raz idą na wybory. Kobiecość eksplorują nie tyle w rozmowach, co przez to, jak się ubierają, jakie filmiki nagrywają. 

Proszę je, żeby dokumentowały świat wokół siebie – opowiada reżyserka. – Badają, jakie mają już obowiązki jako dorosłe, a jakie jeszcze potrzeby jako nastolatki. Bycie „pomiędzy” jest chyba najintensywniejszym tematem. 

Dla Weroniki Murek tematem są też ich strategie wobec dojrzewania, które czasami przychodzi zbyt szybko. – To też opowieść o pierwszych stratach, trudnych sprawach, jak doświadczenia choroby, żałoby, z którymi te młode osoby mierzą się w bardzo dojrzały sposób, i to nas głęboko w tym procesie poruszyło. Nie tylko dlatego, że mamy doświadczenie bycia nastolatką, ale ponieważ mamy doświadczenie bycia w świecie, który jest, jaki jest.

„Dziewczyny”: Nie ma jednej przyszłości

Według Weroniki tym, co wydarza się na scenie i co ona, jako autorka, redaktorka tekstu, próbuje uchwycić również w języku młodych, jest w dużej mierze konfrontowanie się z przeszłością oraz z tym, czym mogłaby dla nich być przyszłość. Podstawowe pytanie, które Gosia zadawała na kolejnych spotkaniach, brzmiało: „Jak wyobrażasz sobie siebie, swoją przyszłość za dziesięć lat?”. To pytanie prowadzi je teraz na scenie. 

Weronika: – Są dwie opowieści: apokaliptyczna i sielankowa. Ta druga jest związana z tym, co prywatne: studia, zajawki, rodzina. Z kolei społeczna wyobraźnia, dotycząca przyszłości jest ciemna, zanurzona w powszechnym przekonaniu o wyczerpywaniu się historii w znanym dotąd kształcie.
Wdowik dodaje: – Wyobrażana codzienność ma rytm i scenariusz, który nie łączy się z rytmem i ze scenariuszem przyszłości stojącej wobec prognozowanych katastrof – klimatycznych, społecznych itp. To rozwarstwienie wydaje mi się najtrudniejsze w ich życiu.

Milena, fot. Dawid Misiorny

Kobiety patrzą na dziewczyny

Spektakl jest również rozmową o archiwach. Od pierwszego spotkania minęło siedem lat. Nagrania z tamtych prób przywołują pytania, które znowu stawiają sobie realizatorki, dorosłe kobiety po trzydziestce. Bo, jak mówi Wdowik, przychodzi moment, gdy wszyscy musimy skonfrontować się z tym, co chcemy porzucić. Czemu wstydzimy się dawnej części siebie? Co straciłyśmy, dorastając? Co zyskałyśmy?

Na pewno dziewczyny stały się odważniejsze. Młodziutkie osoby zanurzone w mediach społecznościowych, pełnych trendów i tutoriali, są dużo bardziej wyczulone na zachowania seksistowskie. Potrafią stawiać granice, dostrzegają manipulację. Mają dużą świadomość znaczenia prywatności.

Nie o wszystkim chcą mówić – stwierdza reżyserka, która przyznaje, że ona w ich wieku takiej „świadomości prywatności” nie miała. Nie posiadała również języka, który pozwoliłby jej reagować na zachowania przemocowe. – Są tematy, które może będziemy mogły poruszyć dopiero za dekadę. Żartujemy, że to najdłuższy suspens w teatrze!

Ostatnio była na „Przemianach” Michała Borczucha, gdzie na scenie jest grupa dorosłych aktorów oraz nastolatków (gra w tym spektaklu między innymi Jagoda), i jednak poczuła pewne napięcie pomiędzy młodymi a dorosłymi. – U nas jedyną dorosłą osobą na co dzień jestem ja, chwilami Weronika – mówi. – Czasami w naszym małym kółku czujemy się jak „najstarsze osoby na świecie”. Taka jest też moja funkcja reżyserki. Gdy dziewczyny mają gorszy dzień, staję się dla nich po prostu upierdliwym rodzicem. Najeżają się wtedy i wchodzą w narrację: „Dobrze, mamo”.

Dziewczyny o „Dziewczynach”: Odgrywamy siebie

Przychodząc na próbę, ja też miałam do dziewczyn kilka pytań. Oto one wraz z odpowiedziami.

Jak wspominacie udział w poprzednim spektaklu „Dziewczynki”?

Jagoda Szymkiewicz: – Nie czuję, żeby to była wielka życiowa zmiana. Pewnie dlatego, że moja mama jest aktorką i całe życie spędziłam z nią w teatrze. Przed pracą z Gosią występowałam już w spektaklu w Bydgoszczy i mówiłam monolog. „Dziewczynki” to był mój drugi raz na scenie, ale bardzo mało pamiętam z tego okresu.

Stefania Sural: – Ja pamiętam każdą scenę i próby. Cieszyłam się, że mogłam pobyć z koleżankami i pobawić się z nimi w teatrze, a bonusem był megadobry feedback w postaci braw i śmiechów publiczności. To było dla mnie fajne, że dorośli doceniają to, co robimy. Moja mama uważa, że dzięki tamtym doświadczeniom teraz łatwo przychodzą mi wypowiedzi publiczne. W scenariuszu miałam swoje trzy zdania do powiedzenia i to było dla mnie, jako dziecka, niesamowicie ważne.

Pola Pańczyk: – Lubiłam część improwizowaną spektaklu. Pamiętam, że to była dobra zabawa, nie brałam tego specjalnie na poważnie. Nawet nie wiedziałam chyba, o czym dokładnie jest ten spektakl.

Milena Klimczak: – W pracy nad „Dziewczynkami” dużo się przełamywałam. Miałam problemy, by występować publicznie, z napięcia płakałam. Jednak nie chciałam zrezygnować. To było wyjście poza moje granice. Bardzo dla mnie ważne! No i poznałam super osoby. 

Co się w was zmieniło w czasie pomiędzy „Dziewczynkami” a „Dziewczynami”? Czy oglądając dawne materiały wideo, widzicie w tych dzieciach siebie?

Pola: – Dziś jestem inna, ale dalej mieszka we mnie tamta dziewczynka. Lubię ją, nie chcę jej zgubić. Jestem dojrzalsza – taki następny level Pokemona, ale to dalej jest o mnie. 

Jagoda: – A ja nie umiem się z „tamtą mną” utożsamić. Nie chodzi o to, że czuję do niej niechęć, ale to taki przeskok intelektualny i wizualny. To, co robimy teraz na scenie, jest o wiele bardziej intymne, odsłaniamy się. W „Dziewczynkach” było raczej tak, że Gosia miała wymyślone jakieś zadania dla nas. Tutaj też rzucony jest temat, ale to my go wypełniamy sobą. 

Stefa: – Miałam taki okres, że właśnie z „tamtą mną” z prób się utożsamiałam, ale ze mną po „Dziewczynkach”, tą z 2020 roku – już nie. Z samego spektaklu mam tylko dobre wspomnienia. Byłam wtedy jeszcze tak mała, że na scenie byłam po prostu sobą. A teraz już trochę się wcielamy w kogoś, a właściwie – możemy świadomie odegrać siebie. I to będzie ciekawa różnica.

Wiktoria: – Jak patrzę na tamte filmiki, myślę, że to nadal jest jakaś część mnie. Ale nie chciałabym do tej części wracać. Wolę siebie taką, jaką jestem teraz. Nie chodzi o wygląd, ale o myślenie. 

Milena: – Według mnie zmieniłyśmy się bardzo i dlatego widzimy taki straszny cringe, kiedy oglądamy dawne materiały. Nie mogę na siebie patrzeć ani słuchać rzeczy, które tam opowiadam! Nie jest to wersja mnie, z której jestem dumna. Teraz jest duża zmiana na plus. Dorastanie, nastolatkowanie to ciągła ewolucja.

Jagoda: – Dojrzewając, nabierasz większej świadomości tego, co się dzieje wokół. I po prostu nie da się już wrócić do dziecięcej siebie. Można chcieć, ale się nie da, bo za dużo wiesz. 

Chcecie kontynuować aktorskie doświadczenia? Jagoda cały czas gra w filmach, spektaklach.

Pola: – Chyba żadna z nas nie chce zostać aktorką.

Wika: – Ja chciałam, ale teraz myślę o tym jako o hobby. Dodatkowo chciałabym poszukać sobie drugiej pracy.

Stefa: – Grając w „Dziewczynkach”, w ogóle nie brałam pod uwagę tego, że jestem aktorką. Dopiero jak odeszłam z teatru, poczułam, że chcę coś więcej z tym robić, brakowało mi tego. Teraz traktuję to jako pracę. Jestem nastolatką, zbieram doświadczenia i to może mi się przydać. Ale mam też inne cele. Pociąga mnie biotechnologia.

Jagoda: – Kiedyś chciałam być aktorką. A teraz chcę pójść na prawo, zajmować się kryminologią. Przez to, że mam mamę aktorkę, znam wszelkie minusy zawodu. Możliwe, że też podświadomie chcę się trochę wobec niej zbuntować. Nie wykluczam jednak, że jeśli studia prawnicze nie przypadną mi do gustu, to pójdę na aktorstwo. Albo na zielarstwo i fitoprodukty. Albo zarządzanie produkcją mleczarską (śmiech). 

Pola: – To jest ciekawe, jak patrzysz z zewnątrz, a ja byłam od małego na planie – tata reżyseruje reklamy, mama jest kostiumografką, więc nigdy nie chciałam być aktorką. Ale chcę się zajmować animacją – w spektaklu są wykorzystane moje prace, no i animacja zakłada bycie trochę reżyserką i aktorką w jednym.

Milena: – Aktorstwo jako dodatek – tak. Jak będzie możliwość. Ale zawodowo to raczej nie. Chcę pracować ze zwierzętami. Dla mnie to bardziej przygoda, którą dane nam było przeżyć. Oraz umiejętność, która być może da się wykorzystać w innych pracach w przyszłości. Ale mam 17 lat, mogę zmienić zdanie jeszcze milion razy. A życie może wskoczyć na różne tory.

Przed premierą „Dziewczyn”

Gosia dużo daje, ale też dużo od nas bierze – mówi Milena. – Rozumie rzeczy, które niekoniecznie są proste do zrozumienia dla osoby dorosłej. Jest otwarta na nasze uwagi, jeśli coś się nam nie podoba. A my jesteśmy samodzielniejsze. Na pewno praca z nastolatkami, które mają świadomość siebie i sceny, jest inna niż z dzieciakami, które nigdy nie występowały.

Relacje dziewczynek zawiązane przy pierwszym wspólnym spektaklu przetrwały w dziewczynach. Niektóre są w bliskiej przyjaźni. Ale, jak uważa Wdowik, ważniejsze, że świadomość bycia razem na scenie i potrzebę opiekowania się sobą nawzajem nabyły już na początku i to młodociane siostrzeństwo trwa. 

– Jest obecne w spektaklu i bardzo ułatwia pracę – mówi. – One się po prostu dobrze czują razem na scenie. Ten spektakl jest o nich i one to wiedzą. W „Dziewczynkach” to bardziej my opowiadałyśmy o nich, w „Dziewczynach” one wzięły opowieść w swoje ręce.

„Dziewczyny”, reżyseria Małgorzata Wdowik, Komuna Warszawa, premiera: 13 października 2023

Scenariusz: Weronika Murek|Scenografia i kostiumy: Dominika Olszowy
Montaż materiałów archiwalnych: Agata Baumgart
Realizacja wideo: Bartek Zawiła
Animacje: Pola Pańczyk
Reżyseria światła: Klaudia Kasperska
Muzyka, opracowanie dźwięku: Sebastian Dembski
Obsada: Jagoda Szymkiewicz, Milena Klimczak, Pola Pańczyk, Wiktoria Kobiałka, Stefania Sural

Anna Sańczuk
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. „Dziewczyny” Małgorzaty Wdowik: Opowieść o byciu nastolatką
Proszę czekać..
Zamknij