Efekt końca: Jak ostatnie chwile w związku wpływają na przyszłe relacje?
Efekt końca to zjawisko psychologiczne, w którym ostatnie doświadczenia w danej sytuacji mają największy wpływ na jej ocenę i wspomnienia po niej. To właśnie finał potrafi zdeterminować, jak zapamiętamy całą historię. Czy ma on również przełożenie na kolejne relacje? Na ten temat rozmawiamy z dr. Robertem Kowalczykiem.
Efekt świeżości, zwany też efektem końca, jest popularny w marketingu. Mówi o silniejszym oddziaływaniu emocji, które przyszły do nas jako ostatnie, np. tuż przed wyjściem ze sklepu. Czy efekt końca może mieć również wpływ na kolejne relacje?
Zarówno efekt początku lub pierwszeństwa, jak i końca jest silnie powiązany z zapamiętywaniem informacji i ma swoje odzwierciedlenie również w emocjach. Sytuacje wywołujące intensywne przeżycia, takie jak koniec związku, zazwyczaj pozostają mocno reprezentowane w pamięci. Z psychologicznego punktu widzenia rozstanie jest postrzegane jako kryzys, czyli stan związany ze zmianą dotychczasowego sposobu funkcjonowania. W przypadku długoletniego związku rozpad relacji oznacza utratę zainwestowanych zasobów emocjonalnych i poczucia stabilności. Taka gwałtowna zmiana może znacząco wpłynąć na przyszłość. Możliwe są różne scenariusze. Czasami jedno z partnerów nie spodziewa się zakończenia – wtedy wiadomość o rozstaniu potrafi wywołać rozpacz. Zdarza się jednak, że gdy relacja zakończyła się na etapie wzajemnej obojętności, zerwanie przynosi ulgę. Pacjenci często opisują to jako moment przełomowy – jakby „lepsze było podjęcie jakiejkolwiek decyzji niż trwanie w stagnacji”. W takich przypadkach rozstanie ma wymiar symboliczny i prowadzi do uwolnienia tłumionych emocji, co bywa odbierane niemal jako wyzwolenie.
Kiedy myślę o końcu relacji, przychodzi mi na myśl model Kübler-Ross opisujący etapy żałoby. Choć nie należy go traktować jako skryptu, może stanowić pomocny wzorzec obrazujący najpierw chaos emocjonalny, a następnie powolne odzyskiwanie równowagi po trudnym doświadczeniu i uspokojenie. Pokazuje on etapy radzenia sobie ze stratą, mające swoje głębokie uzasadnienie.
Czy ostatnie chwile w relacji, która się kończy, mogą mieć wpływ na kształt kolejnej?
Pojęcie „klin klinem” często pojawia się jako sugestia, że lekarstwem na ból po zakończeniu związku może być wejście w nową relację. To w dużej mierze działa na zasadzie przykrycia trudnych emocji. Jednak, jeśli osoba, mówiąc żargonowo, nie przepracuje tego, z jakich powodów doszło do kryzysu, nie zrozumie przyczyn zakończenia związku i zagłuszy żałobę euforią nowej relacji, pojawia się pytanie: na ile te nierozwiązane kwestie przeniesie do nowego związku?
Nierzadko słyszę w gabinecie, szczególnie podczas terapii par, zdanie, które traktuję jako cenną wskazówkę: „Nie mów do mnie jak do swojej poprzedniej partnerki / swojego poprzedniego partnera”. Tego typu reakcje pojawiają się zwłaszcza na początku nowych relacji. W związku naturalnie tworzymy wspólne schematy, rytuały czy nawyki, które jednak nie przystają do nowej sytuacji. Przykładowo: w świeżej relacji partner zrobi coś, co nieświadomie wywołuje naszą wytrenowaną reakcję z poprzedniego związku – mimo że w nowym kontekście może to mieć inne znaczenie.
Ale konkretne sytuacje potrafią przywoływać wspomnienia z poprzedniej relacji oraz nasze wcześniejsze, schematyczne reakcje na nie.
I dzieje się to naturalnie, bo tak się wytrenowaliśmy w poprzednich relacjach. To nie jest ani dobre, ani złe – tak po prostu wygląda proces uczenia się. Dostosowaliśmy się, dziesiątki razy powtarzaliśmy reakcję na daną sytuację, bo wiedzieliśmy, że to jest skuteczne rozwiązanie, więc choć pojawia się nowa osoba, włączamy automatyzm.
A jeśli dzieje się to również wtedy, gdy dana osoba przeszła już przez etap żałoby, przerobiła pewne lekcje i jest gotowa na nową relację, ale w dalszym ciągu te reakcje są podobne? Podam przykład: w poprzednim związku punktem zapalnym były zostawione brudne naczynia, więc teraz panicznie uważamy, by je sprzątać.
To ciekawy wątek. Zrobię małą zmianę w przytoczonej przez panią sytuacji. Często kończymy relację z poczuciem, że czegoś w niej brakowało – na przykład tak prozaicznej rzeczy, jak nawykowe sprzątanie naczyń tuż po zjedzeniu posiłku. Poznajemy nową osobę, spędzamy z nią trochę czasu i okazuje się, że ta osoba szybko po jedzeniu wkłada naczynia do zmywarki. Jak reagujemy? Efekt wow. Nagle takie zachowanie staje się argumentem, że dobrze zrobiliśmy, kończąc poprzednią relację. Zachwycamy się czymś w sposób wręcz nadmierny… tylko dlatego, że tego brakowało nam wcześniej. Mamy kolejną psychologiczną prawidłowość: „efekt hallo” – generalizujemy, tworzymy iluzję, że teraz to wszystko będzie lepsze, łatwiejsze. To jednak potrafi być zgubne, ponieważ przez to możemy nie dostrzegać potencjalnych innych problematycznych zachowań, choćby uciążliwej pedanterii.
Takie przenoszenie oczekiwań jest jednak naturalne, ponieważ nie wchodzimy w nową relację z przysłowiową czystą kartą. Pytanie brzmi: na ile jesteśmy świadomi schematów, które przenosimy, zwłaszcza w początkowych fazach nowego związku, kiedy dominuje idealistyczne wyobrażenie o partnerze? Na przykład, wcześniej byliśmy z kimś, kto lubił spędzać czas przed telewizorem i był domatorem, przeszkadzało nam to, a teraz poznajemy osobę, która kocha podróże i spacery. Po czasie może się jednak okazać, że tej osoby nigdy nie ma w domu, i myślimy: „No tak, tamten przynajmniej był fizycznie obecny”.
Każda cecha ma swoje blaski i cienie.
Dlatego nie mam wątpliwości, że poprzednie relacje, ich schematy i cechy mogą mieć wpływ na to, jak wygląda nowy związek, również od strony seksuologicznej. Posłużę się parafrazą tytułu książki Katarzyny Miller: „Powinnam przynieść poprzednim partnerkom mojego narzeczonego kwiaty za to, że go tyle nauczyły i teraz jest tak dobry w łóżku”. Z jednej strony brzmieć to może zaskakująco, ale to są fakty – umiejętności trzeba gdzieś zdobyć.
Czy zawsze wchodzenie w nową relację świeżo po rozstaniu jest złym pomysłem?
To oczywiście zależy od wielu czynników, natomiast widzę w tym ogromne zagrożenie polegające na tym, że możemy zagłuszać i zaleczać rany nowym partnerem. Wówczas osoba partnerska zostanie po prostu użyta jako przysłowiowy plaster. Wiele osób, słysząc od potencjalnego partnera, że niedawno zakończył związek, podchodzi do tego z dużą ostrożnością – czemu się absolutnie nie dziwię.
Czy negatywne sytuacje z końca związku, np. zdrada lub przemoc fizyczna, mogą w nowej relacji powodować tworzenie się schematów obronnych?
To ciekawe, bo zdrada czy przemoc fizyczna są często dość dobrze ponazywane. Jednak podobnie dużym wyzwaniem mogą być sytuacje, które – mówiąc potocznie – nie są aż tak widoczne. Postawienie granicy w kwestii tematu zdrady jest stosunkowo proste. Natomiast w kontekście wejścia w nową relację rodzi się pytanie, na ile świadomie odczuwamy związane z przeżytymi sytuacjami emocje. Czasem słyszymy od partnera niewinny komunikat, a reagujemy nieadekwatnie, bo na przykład w poprzedniej relacji mógł być zwiastunem poważnej kłótni. Może się też zdarzyć, że widzimy zaskoczenie partnera naszą nadmierną reakcją lub emocjami, które są sprzeczne z typową reakcją w tego typu sytuacji. To jest sygnał, że coś jest nie tak – że przenosimy bagaż z poprzedniej relacji.
Przenoszenie do obecnej relacji dawnych trudnych doświadczeń połączone z uruchamianiem mechanizmów radzenia sobie może odzwierciedlać się w wielu codziennych sytuacjach. To one tworzą konstelację emocji powodujących dyskomfort, niepokój lub lęk, które są subtelnym, lecz bardzo istotnym wskaźnikiem.
Czasem nadchodzi taki moment w związku, że dostrzegamy u siebie lub u partnera – jeśli mówił nam o poprzednich relacjach – zachowania, które miały miejsce w przeszłości i które przyczyniają się do pogorszenia jakości związku. Czy warto mówić wprost, że wynika to z „zauczonych” schematów wyrobionych w przeszłości?
Warto to zrobić przede wszystkim po to, by druga osoba zrozumiała, że nie zawsze chodzi o nią i że to nie jest jej wina. Można wówczas powiedzieć: „Doświadczyłem tego wcześniej, dlatego zareagowałem w tak nieadekwatny sposób. Proszę, daj mi znać, gdy zauważysz, że to się powtarza, bo chciałbym mieć większą świadomość”. Często odnoszę się do tego aspektu w mojej pracy terapeutycznej, sugerując refleksję nad tym, na ile dane zachowanie dotyczy obecnego partnera, a na ile wynika z przeszłości.
Sposoby kończenia relacji są różne. Czasem kontakt urywa się nagle i partner całkowicie znika z naszego życia, ale zdarza się też, że rozstanie jest stopniowe i ze względu na pewne zobowiązania kontakt nadal jest utrzymywany. Czy rodzaj zakończenia związku może wpływać na to, jak wchodzimy w kolejną relację?
Gdy partner nagle odchodzi, w kolejnej relacji możemy nosić w sobie lęk przed porzuceniem. Jeśli na przykład w poprzednim związku przed rozstaniem partner zostawał dłużej w pracy, teraz podobna sytuacja może wzbudzać nadmierne obawy, choć może to wynikać bardziej z dawnych doświadczeń niż z teraźniejszości.
Jeśli jednak mamy dzieci, nie ma mowy o jednoznacznym zakończeniu relacji – będzie ona trwała przynajmniej do momentu, kiedy dzieci dorosną. Pewne zobowiązania wykluczają całkowite rozstanie, na przykład nigdy nie przestaniemy być rodzicami. Kończą się niektóre aspekty związku, ale nie on sam.
Przy nagłym końcu relacji porzucony partner nierzadko zostaje z niewyrażonym żalem. Jak może objawić się on w nowej relacji?
Podczas terapii par, które związały się świeżo po rozstaniu któregoś z partnerów, na samym początku zajmujemy się aspektem byłego partnera lub partnerki i żalem po jego lub jej odejściu. Te niewyrażone emocje często w nas zostają. Postrzegam je jako energię, która może być przeformułowana w pewne aspekty, ale nie znika. Po rozstaniach pojawiają się czasami zaburzenia nastroju – kryzys, a często i żałoba mają swój porządek, którego nie da się uniknąć. Gdy wchodzimy w nową relację z osobą, która jest w depresji z powodu utraty poprzedniego partnera, niesiemy dalej emocje, które wówczas się zaczęły. Ich źródło znajduje się poza obecnym związkiem.
To musi być trudna sytuacja dla osoby, która nie do końca z własnej woli znajduje się w tym emocjonalnym trójkącie.
Te emocje będą pracować, ale jeśli będziemy je eskalować, na przykład robiąc osobie partnerskiej z tego powodu wyrzuty, stanie się to znacznie wolniej. Smutek i żal są wskazówkami. Sygnalizują stratę, czasem tęsknotę. Od nas zależy, na ile będziemy mieć gotowość do towarzyszenia tego typu stanowi, na ile świadomie chcemy w tym procesie uczestniczyć.
Przytoczę przykład może nieczęsty, ale jednak pojawiający się i mogący wywołać dyskomfort w kolejnym partnerze. Para rozstaje się we wzajemnym szacunku i planuje dalej pozostawać w kontakcie, nawet gdy już pojawia się kolejny związek.
Od razu pokazuje się w mojej głowie pytanie: w jakim celu?
No właśnie. Odpowiedzi może być wiele.
Najbardziej powszechną jest, że po to, aby zachować korzyści z relacji przy mniejszych kosztach.
A czy nowy partner bądź partnerka ma prawo zakomunikować, że nie wyobraża sobie, aby takie utrzymywanie kontaktu dalej miało miejsce?
Oczywiście. Czasem w pierwszym okresie rozstania pojawia się pomysł utrzymania relacji oraz sugestia, aby pozostać na przykład w relacji przyjacielskiej. Jednak przyjaźń rządzi się innymi zasadami niż związek romantyczny. To, co łączy te relacje, to wysoki poziom intymności. Pytanie, na ile nowa osoba partnerska jest w stanie zaakceptować to, że intymność potencjalnie będzie dzielona z byłym partnerem bądź partnerką. I jeśli kontynuujemy tę intymność z byłym partnerem, to może wydatnie utrudnić zbudowanie jej z nową osobą. To jest już wnoszenie poprzedniej relacji w kolejną w dosłowny sposób.
Gdy podchodzimy do rozstania świadomie i wiemy, że za jakiś czas najpewniej wejdziemy w nowy związek – co możemy zrobić, aby ostatnie chwile z poprzedniej relacji nie wpływały na ten kolejny?
Przede wszystkim należy się porządnie zastanowić nad tym, czego nie chcemy wnosić w nową relację i czego nie możemy zaakceptować. To samo pytanie warto sobie zadać ponownie już po okresie żałoby, gdy poznamy potencjalnego partnera lub partnerkę. Dopiero wtedy wiemy to na pewno.
Czyli tak naprawdę okazuje się to już w praktyce, gdy poznajemy nową osobę.
Moment wchodzenia w relację jest dobrym drogowskazem i pokazuje, czy zaciągamy zachowania i przekonania z poprzednich związków. Wtedy widzimy, czy dalej rozbrzmiewają echa z przeszłości. Relacje po prostu uczą, powiedzmy to wprost. Nie są przekleństwem, a naszym doświadczeniem i zbiorem nabytych w trakcie kompetencji.
Nie bez przyczyny Dalajlama mówił, że rozstanie to szansa na nowe możliwości.
Absolutnie się z tym stwierdzeniem zgadzam. Każda osoba, z którą się spotykamy, poszerza nasze horyzonty, pokazuje nam nasze granice i uczy rozumieć własne potrzeby. Warto być za to wdzięcznym, choć oczywiście zależy to od okoliczności. Byli partnerzy w jakiejś mierze kształtują to, kim jesteśmy dziś. To trudny wątek, szczególnie w przypadku bolesnych rozstań lub związków, które wiązały się z przemocą, ale to przecież relacje, które sami tworzyliśmy. Coś nas na początku połączyło, więc można z tych doświadczeń, bez idealizowania, wyciągnąć lekcję. W końcu każdy związek jest krokiem w kierunku głębszego zrozumienia siebie i tego, czego naprawdę potrzebujemy.
Dr n. med. Robert Kowalczyk: psycholog, seksuolog kliniczny, psychoterapeuta, biegły sądowy. Współzałożyciel Instytutu Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej SPLOT. Adiunkt na Uniwersytecie Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie. Współautor min. „Sztuki bycia razem”, „Trzeciego elementu. Co zaburza nasze związki i jak sobie z tym radzić”. Współprowadzi w każdą niedzielę SexAudycję w Radiu TOK FM, dla „Vogue Polska” prowadzi podcast „Męskie światy”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.