Jej pokazy na tygodniu mody w Mediolanie przyciągają tłumy. Dla Elisabetty Franchi moda to więcej niż ubrania. – To rozmowa, którą od ponad 20 lat prowadzę ze swoimi klientkami. To styl życia – mówiła, gdy spotkałyśmy się w Warszawie.
„Kobiecość najlepszej próby”, „idealny przykład włoskiego prêt-à-porter”, „śródziemnomorski glamour” – to tylko kilka określeń, na które można natrafić, kiedy się szuka w sieci informacji na temat marki Elisabetty Franchi. Ona sama wywiadów udziela rzadko i raczej niechętnie. Wystarczy mi kilka minut rozmowy, by zrozumieć dlaczego. To ambitna bizneswoman, która chce, by jej praca mówiła sama za siebie.
Mimo że w spotkaniu towarzyszy nam tłumaczka, Franchi błyskawicznie przełamuje dystans. Jest typową Włoszką: ekspresyjną, żywiołową i roześmianą. Gdy jednak padają pytania o jej markę i sposób, w jaki prowadzi biznes, poważnieje. – Czasami się śmieję, że żyją we mnie dwie kobiety – żartuje, gdy rozmawiamy o tym, jakim jest typem szefowej. – Jedna to ta, którą budzę się codziennie i którą widzisz teraz – radosna, uśmiechnięta, głośna. Druga wychodzi z ukrycia, gdy przekraczam próg biura. Wtedy liczy się tylko praca. Mam wizję, a skupienie pomaga mi ją spełnić.
Dziś Franchi ma pod sobą ponad 300 pracowników. Zaczynała z niespełna 20. Zarys marki, którą w 1996 roku założyła w Bolonii, Franchi miała już w głowie jako dziecko. Pomysł stopniowo wcielała w życie.
Zaczynała jako asystentka sprzedaży w jednym z włoskich butików. Jak mówi, doświadczenie to dziś w dużej mierze buduje siłę jej marki. – Codziennie uważnie słuchałam, o co najczęściej pytają kobiety i czego potrzebują – mówi. – Dlatego, tworząc modę, nie myślę wyłącznie o jej kreatywnej stronie i spełnianiu swoich artystycznych aspiracji. Nadal zależy mi na tym, by błyskawicznie reagować na potrzeby i zachcianki moich klientek.
Te ostatnie tworzą wierne grono. Może dlatego, że podstawowe założenia marki nie zmieniły się od momentu jej powstania? Oczywiście, na przestrzeni dwóch dekad marka Włoszki mocno ewoluowała, dostosowując się do wymagań branży i trendów nią rządzących. Franchi nie zrezygnowała jednak z projektów, które od początku definiowały estetykę jej konceptu. – Daje nam to silne podłoże – tłumaczy. – Klientki naprawdę doceniają, gdy widzą, że jeśli szukają konkretnych konstrukcji czy motywów, zawsze znajdą je u nas. Gdy pytam, co w takim razie leży u podstaw marki Elisabetta Franchi, projektantka wymienia jednym tchem: dopasowane, wydłużające sylwetkę spodnie, skórzana kurtka i podkreślająca kształty sukienka.
Do sukcesu Franchi podchodzi z dumą, ale też z pokorą. Wychowywana w skromnych warunkach, ma świadomość ulotności, ale nie boi się marzyć. Zależy jej na tym, by jej marka – mimo globalnej ekspansji – nadal miała w sobie ludzki pierwiastek. – Nie chcę, by kobiety nosiły jedynie ubrania mojego projektu – mówi. – Chcę, by miały świadomość, że prowadzę z nimi dialog, że są częścią mojej wizji.
Do Warszawy Franchi przyjechała z kolekcją na wiosnę-lato 2020 – tę samą we wrześniu zaprezentowała na tygodniu mody w Mediolanie. Najnowsza odsłona może być najbardziej osobistą w jej karierze. Nie tylko wybrzmiewa w niej bowiem bliska projektantce wizja kobiecości. Jest ona przede wszystkim odzwierciedleniem jej własnych pasji, zainteresowań i stylu życia. – Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że kocham morze – tłumaczy Franchi. – Tworząc tę kolekcję, chciałam oddać za jej pomocą beztroską atmosferę wakacji, ale przede wszystkim zreinterpretować charakterystyczne dla mody marynarskiej kolory i motywy. Intensywna czerwień i niebieski nie są odcieniami, które chętnie nosimy na co dzień. Jednak uwielbiamy myśleć o nich w kontekście wakacji. Na wybiegu dominowały więc biało-granatowe komplety w paski, czapki charakterystyczne dla garderoby marynarzy, jednoczęściowe kostiumy kąpielowe z głębokim wycięciem na plecach i krótkie topy. Wszystkie w wakacyjnym, ale kobiecym wydaniu. Franchi nie byłaby bowiem sobą, gdyby nie zamknęła swoich projektów w zmysłowych ramach.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.