Tworzy najbardziej wpływowy magazyn o modzie na świecie, którego prowokacyjne okładki pokazują telewizje w wiadomościach i opisują gazety. Unika rozgłosu, wieczory woli spędzać z rodziną, oglądając serial. Dziś o 18. Emanuele Farneti będzie gościem Filipa Niedenthala na Instagramie „Vogue Polska”. To nie będzie pierwsze ich pierwsze spotkanie. Relację z wcześniejszych znajdziecie w marcowym wydaniu naszego magazynu. Na zachętę publikujemy fragment tekstu.
Na tydzień mody w Londynie we wrześniu 2017 roku pojechałem z naszą ówczesną dyrektorką mody, Danielą Agnelli. Samochód, który woził nas na pokazy, dzieliliśmy z włoską dziennikarką Tizianą Cardini. Wychodząc z Versus Versace Daniela z Tizianą zaproponowały, żeby na następny pokaz zabrał się z nami ich znajomy. Dosiadł się, przedstawiliśmy się sobie, po czym wróciłem do odpowiadania na maile w telefonie. Kiedy się rozstaliśmy, zapytałem Danielę, kim był ten dżentelmen. „Jak to kim?” – Daniela zrobiła wielkie oczy – „To nowy redaktor naczelny włoskiego »Vogue’a«!”
Na szczęście wygląda na to, że Emanuele Farneti nie jest pamiętliwy. Gdy poprosiłem go o wywiad, potwierdził w ciągu kilku minut. Na początku stycznia spotkaliśmy się na zoomie: on w swoim gabinecie w Mediolanie, ja – w warszawskim mieszkaniu. Dwa dni wcześniej internet zalały zdjęcia okładek najnowszego numeru włoskiego wydania, tym razem poświęconego zwierzętom. Premiera okładki „Vogue Italia” to coś, na co wszyscy, nie tylko fani mody, czekamy co miesiąc. Poprzedniczka Farnetiego, Franca Sozzani, przez ponad 25 lat realizację każdej okładki powierzała fotografowi Stevenowi Meiselowi. (…). Sozzani, która blisko pięć lat temu zmarła na raka płuc, wydawała się nie do zastąpienia. Farneti nie konkuruje z jej legendą, ale kontynuuje wytyczoną przez nią misję. Skutecznie, bo okładki powstałe za jego kadencji zdobywają jeszcze większy rozgłos i wywołują więcej komentarzy. W kwietniu ubiegłego roku, w reakcji na wybuch pandemii, „Vogue Italia” miał pustą okładkę, bez zdjęcia. (…) Sprzedał się cały nakład. Nieźle jak na magazyn o modzie „bez okładki”. I jak na edycję, która według wpisu na Wikipedii, przytaczanego ze śmiechem przez Farnetiego, uchodzi za najmniej komercyjną ze wszystkich „Vogue’ów”. – Ale za to za najbardziej wpływową – podkreśla.
Nie, żeby Wikipedia się myliła.
– Nie mamy wysokiego nakładu. Dzięki temu możemy pozwolić sobie na wilka na okładce. Nie musimy pokazywać celebrytów ani influencerów. Mamy wybór. Raz jesteśmy bardziej polityczni, innym razem się bawimy. A kiedy przyszedł lockdown, mogliśmy spróbować czegoś jeszcze innego. Nigdy nie mieliśmy jednej, spójnej, na stałe określonej linii naszego magazynu, której trzeba się kurczowo trzymać. Niektóre tytuły starają się zawsze dawać czytelnikom to, czego się spodziewają. My chcemy zaskakiwać. To jest wpisane w nasze DNA – mówi Farneti.
Właśnie to DNA skusiło go do podjęcia się tworzenia kobiecego pisma o ubraniach. Wcześniej z modą, jak sam przyznaje, miał mało do czynienia. Studiował prawo, później pisał o sporcie, a następnie pracował we włoskich edycjach „Men’s Health”, „Architectural Digest” i „GQ” (w dwóch ostatnich, o architekturze i męskim lifestyle’u, jako redaktor naczelny). Ale jest zdania, że – jak mawiała Franca Sozzani – moda to o wiele więcej niż sukienka.
– Możliwość wyprowadzania mody z jej strefy komfortu, jak to robiła Franca, wydawała mi się bardzo pociągająca.
* Cały tekst znajdziecie w poświęconym kreatywności w modzie marcowym wydaniu „Vogue Polska”. Do kupienia w kioskach i tu:
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.