Akceptacja czy rezygnacja? Feminizm ery Fleabag to nie bunt, tylko bierna rewolucja
Liderkami feministycznej rewolucji z TikToka stały się dziewczyny, które – jak bohaterka serialu „Fleabag” – próbują wyjść z kryzysów psychicznych i nieudanych relacji, oddając się autodestrukcyjnym rozrywkom. Dokąd zaprowadzi nas feminizm dysocjacyjny?
„Girlboss” – przebojowa szefowa, która przebiła się przez szklany sufit i zrobiła oszałamiającą karierę w korporacji, miała w nas wyzwalać radosną manifestacją sukcesu. Jej programowy optymizm okazał się jednak zbyt agresywny, a sam termin raczej sankcjonował nierówności, niż z nimi walczył.
Pożegnałyśmy ją bez żalu. Młode kobiety, które uwierzyły w mit „girlboss” i żyły w motywującym do działania przekonaniu, że mogą wszystko, teraz deklarują: „Nie chce mi się. Jestem smutna”.
Treści typowe dla skompromitowanej „girlboss” zaczęły być wypierane przez cyniczne żarty z patriarchalnej opresji, a liderkami feministycznej rewolucji z TikToka stały się dziewczyny, które – jak bohaterka komediowego serialu „Fleabag” – próbują wyjść z kryzysu, imprezując i uprawiając przygodny seks. W autoironicznych żartach szydzą z siebie i dystansują się od wszystkiego, co je spotyka.
Tę dysocjację aktywistki feministyczne odbierają jako niepokojący przekaz o masowej kapitulacji kobiet. A może feminizm dysocjacyjny jest dowodem na to, że kobiety przestają spełniać oczekiwania względem nich i pozwalają sobie na bycie w autentyczności swoich emocji i przeżyć.
Bierność dogmatem białego feminizmu
Postawa dysocjacyjna praktykowana na wielu poziomach – wyłączenia z walki o zmianę, zainteresowania polityką czy wypełniania rodzinnych obowiązków – jest przywilejem dostępnym małej grupie. Niewiele kobiet może porzucić codzienne zobowiązania, by przebimbać chociażby tydzień, nie mówiąc o miesiącu czy roku. Nie każda z nas może złożyć broń, bo nie odczuwa dyskryminacji na co dzień.
Gdy w mediach pojawił się termin „feminizm dysocjacyjny”, który wyrażał się zarówno w memach dotyczących patriarchatu, jak i w żartach z „Emily w Paryżu” i jej naiwnej wiary w karierę oraz w dokumentowaniu kryzysu emocjonalnego w stylistyce kadrów z serialu „Euforia”, publicystki zaczęły zwracać uwagę na uprzywilejowanie postawy dysocjacyjnej. „Tym, co łączy dysocjujące kobiety, jest bierność. Wszystkie pragnąć usiąść z boku i rozpaczać nad trudami życia, zamiast je naprawić. Bierność jest dogmatem białego feminizmu” – pisała Sophia Peyser w magazynie „Lithium”. I dodawała: „Żeby móc przyjąć nihilistyczną postawę wobec feminizmu, trzeba być niezwykle uprzywilejowaną. Tylko zamożne białe kobiety mogą odłożyć życie na bok i przespać cały rok jak bohaterka książki Ottessy Moshfegh, pójść w alkoholowo-seksualne tango jak Fleabag czy snuć się po Dublinie i romansować jak pisarka Sally Rooney. Feminizm dysocjacyjny i towarzysząca mu pasywność dotyczy kobiet, które mają świat u swych stóp: są cis, białe, atrakcyjne i zamożne”.
Era Fleabag: cynizm, przygnębienie i autodestrukcja
Według Sophii Peyser, analizującej uwikłanie kobiecego odłączenia w klasę i rasę, za ukształtowanie się feminizmu dysocjacyjnego są odpowiedzialne trzy autorki, których teksty konstytuują postawę wyłączenia.
W głośnej powieści „Mój rok relaksu i odpoczynku” amerykańskiej pisarki Ottessy Moshfegh, wydanej przez Penguin Random House w 2019 roku, bezimienna narratorka postanawia przespać rok po śmierci rodziców i rozpadzie toksycznego związku – nafaszerowana lekami jest w stanie ciągłej drzemki, a tytułowy rok relaksu to czas pogłębiającej się i nieleczonej depresji. Brytyjska aktorka i scenarzystka Phoebe Waller-Bridge stworzyła postać młodej kobiety w żałobie, szukającej ukojenia na imprezach i w przygodnym seksie; Phoebe Waller-Bridge sama ją zagrała w popularnym i nagradzanym serialu „Fleabag” (był emitowany w latach 2016-2019 przez BBC Three). I wreszcie Sally Rooney, pierwsza dama powieści millenialnej i wyrazisty głos nowej irlandzkiej prozy, celnie diagnozuje niepokoje współczesnych 20- i 30-latków oraz trafnie nazywa ich deficyty.
Wszystkie trzy piszą o młodych kobietach w kryzysach psychicznych i nieudanych, bo nieudolnie budowanych relacjach. Ich bohaterki są smutne, bywają nadużywane, niekiedy też same nadużywają innych; potrafią być nieczułe i egocentryczne.
Jako pierwsza terminu „feminizm dysocjacyjny” użyła Emmeline Clein, dziennikarka serwisu BuzzFeed w odpowiedzi na rosnącą popularność bohaterki serialu „Fleabag”, która stała się idolką dziewczyn pokolenia Z. Na TikToku zwiększała się ilość treści opatrzonych hashtagiem #fleabagera, a „erę Fleabag” zdefiniowano jako „okres w życiu kobiety pełen cynizmu, przygnębienia i autodestrukcyjnych zachowań” (definicja z Wikipedii). „Jeśli szczupłe, młode irlandzkie piękności z książek Sally Rooney są tak przybite, to i ja mam prawo, by postawić krzyżyk na świecie. To promocja nieproduktywnego i zwyczajnie niebezpiecznego nihilizmu” – pisała kilka lat temu Emmeline Clein. Dziennikarka przekonywała, że obietnica katharsis wynikającego z przesadnego przeżywania smutku jest iluzją, a demonstracyjna niewiara w przyszłość – nawet jeśli zrozumiała w dobie kryzysu klimatycznego i politycznej zawieruchy – jest przeciwskuteczna. Jednakże przekazy artystek z pokolenia Z dowodzą, że w dysocjacji drzemie rewolucyjny potencjał.
Olivia Rodrigo, Cassie z „Euforii”, Fleabag: Dziewczyny zmęczone imperatywem ciągłej walki
„Guts”, drugi album 20-letniej gwiazdy muzyki pop Olivii Rodrigo, wydany we wrześniu 2023 roku nakładem Geffen Records, jest emanacją emocjonalnego ekshibicjonizmu, celebracją pomyłek wpisanych w proces dorastania oraz autokrytycyzmu: „Wszystko, co robię, jest tragiczne / Każdy chłopak, który mi się podoba, jest gejem” – śpiewa z przekąsem Rodrigo. Na „Guts” jest sporo takich wersów. Tworzą one manifest młodej kobiety w kryzysie i potwierdzają, że feminizm dysocjacyjny – choć już postuluje się jego koniec – wciąż jest mocno obecny w kulturze, bo umożliwia polemikę z różnymi paradoksami społecznych oczekiwań wobec kobiet, m.in. by były jednocześnie seksowne i cnotliwe (Olivia Rodrigo na „Guts”), czy wręcz seksualną emancypację (Cassie z „Euforii”).
Wizja odłączenia kusi nie tylko twórców dialogujących z pokoleniem Z. Fatalistyczny ton cechował zarówno poprzednie albumy amerykańskiej muzyczki japońskiego pochodzenia Mitski („The Land Is Inhospitable and So Are We” z 2023 roku), jak i Sarah Mary Chadwick („Me & Ennui Are Friends, Baby” z 2021 roku), gwiazdy nowozelandzkiej sceny singer/songwriterskiej. Obie twórczynie są po trzydziestce – co prawda nie identyfikują się z feminizmem dysocjacyjnym, ale w ich twórczości można znaleźć treści typowe dla tego przekazu.
Nie bez przyczyny seriale, z których wybrzmiewa feminizm dysocjacyjny, takie jak „Euforia”, „Fleabag”, „Idol”, wciąż są chętnie oglądane. Pasywna postawa ich bohaterek być może znamionuje feministyczne wypalenie oraz frustrację imperatywem ciągłej walki. Wbrew postawom reprezentantek poprzednich fal feminizmu być może młode kobiety z pokolenia Z na swój sposób kruszą stereotypy i przemocowe wzorce. Nie udają silnych, dających radę patriarchatowi kobiet, a pozostają wierne swoim emocjom i doświadczeniu. Przestają realizować oczekiwania wobec nich, by właśnie w ten sposób unieważnić kawałek starego opresyjnego świata.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.