Uznany za najlepszy album jazzowy 2018 roku „12 Little Spells” potwierdza pozycję ulubienicy Baracka Obamy, Esperanzy Spalding, jako jednej z najodważniejszych eksperymentatorek muzyki, która przekracza gatunkowe granice, łączy dźwięki z obrazem i wykorzystuje nowoczesne technologie, by zbliżyć się do słuchaczy.
Gdyby jakimś cudem udało się wymieszać talenty Wayne’a Shortera, Stevie’ego Wondera i Joni Mitchell, powstałby miks bliski muzyce multinstrumentalistki, kontrabasistki, kompozytorki, producentki i wokalistki, Esperanzy Spalding. Artystka swoją twórczością rozsadzając ramy jazzu, stała się jednocześnie najlepiej sprzedającą się współczesną przedstawicielką tego gatunku. Zdobyła cztery nagrody Grammy, w tym w 2011 roku jako pierwsza reprezentantka jazzu w kategorii Best New Artist, wygrywając wtedy z niejakim Justinem Bieberem.
Spalding już w wieku pięciu lat opanowała grę na skrzypcach, ukończyła jedną z najbardziej prestiżowych na świecie szkół muzycznych, Berklee College of Music w Bostonie, kilkakrotnie występowała w Białym Domu podczas prezydentury Baracka Obamy, grając między innymi na koncercie z okazji otrzymania przez niego Pokojowej Nagrody Nobla w Oslo, a od 2017 jako profesor z sukcesem wykłada muzykę na Uniwersytecie Harvarda.
Fuzja jazzu, funku, soulu, hip-hopu i rocka w wykonaniu Esperanzy wymyka się wszelkim kategoryzacjom, porażając wirtuozerią kompozytorską i instrumentalną. Trudno wybrać najlepszy z jej albumów, ale do moich ulubionych należą „Chamber Music Society” z 2010 roku, „Radio Music Society” z 2012 oraz „Emily’s D+Evolution” (2016), na którym każda piosenka buduje odrębny muzyczny świat.
Esperanza bezkompromisowo eksperymentuje nie tylko z muzyką i jej wizualną formą, ale także z procesem jej powstawania i dystrybucją. Niesamowitym wydarzeniem z pogranicza muzyki i voyeuryzmu był album „Exposure” z 2017 roku, który powstał podczas 77-godzinnej sesji transmitowanej na żywo przez Facebook Live. Stream pokazywał proces komponowania, aranżowania i nagrywania piosenek, włącznie z przerwami na sen i jedzenie. W formie fizycznej płyta ukazała się w limitowanej edycji 7777 egzemplarzy. Nigdy nie została i nie zostanie wznowiona na żadnym nośniku, ceny za oryginalny egzemplarz kolekcjonerski osiągają więc zawrotne ceny na aukcjach.
Ale to nie koniec nowatorskich eksperymentów Esperanzy. Najnowszy album „12 Little Spells” jest kolejnym przykładem nieograniczonej swobody twórczej artystki. W zeszłym roku po nagraniu materiału we włoskim zamku artystka ponownie zorganizowała eksperymentalny event. Począwszy od 7 października 2018 roku, przez kolejne 12 dni o tej samej godzinie Esperanza „uwalniała” kolejną piosenkę, włącznie ze specjalnym dedykowanym teledyskiem do każdej z nich na Facebooku, Instagramie i YouTubie, gromadząc natychmiast wokół tej akcji miliony zaintrygowanych fanów artystki i zachwyconej krytyki. Album zyskał entuzjastyczne recenzje najważniejszych mediów światowych zajmujących się jazzem. Wzbogacony o cztery nowe utwory ujrzał niedawno światło dzienne w formie płyty CD i winylowej. Spalding stworzyła na nim muzyczne poematy poświęcone ludzkiemu ciału i jego interakcjom z muzyką. Piosenka „Dancing The Animal” nawiązuje do mózgu, soulowe „Lest We Forget” – do krwi, monumentalny „Thang” nawiązuje do bioder, a oldskulowy „You have to dance”, powiązany oczywiście ze stopami, brzmi jak psychodeliczna wersja tytułowej piosenki z jakiegoś amerykańskiego sitcomu z lat 70.
Polscy fani mogli Esperanzę podziwiać już kilkukrotnie, ale najbardziej spektakularny był koncert „Solidarity of Art” w 2014 roku w Gdańsku, gdzie pod jej kierownictwem muzycznym na scenie wystąpili Wayne Shorter, Herbie Hancock, Marcus Miller, Leszek Możdżer, Wojciech Waglewski, Zbigniew Namysłowski, Milton Nascimento i Terri Lyne Carrington. Artystyczne projekty Spalding, w tym najnowszy, łączą muzykę, spektakl i poezję w sztukę ponad granicami gatunków.
Esperanza Spalding, muzyczna czarownica, uzdrowicielka i cudotwórczyni, rzuciła na mnie urok już dawno. I nie chce puścić.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.