Budzimy się rano, przed pierwszą kawą podłączamy się do wszystkich kanałów społecznościowych i nie możemy uwierzyć własnym oczom. W ciągu nocy większość naszych znajomych postarzała się o 30 lat, a ich wizerunki pokryła szlachetna patyna doświadczenia. Wciąż sen? Przeciwnie, to jak najbardziej realna aplikacja FaceApp, którą od kilku dni bawi się cały świat. Ta zabawa ma jednak drugie dno.
Przed chwilą jeszcze większość zdjęć celebrytów, influencerów, jak również użytkowników niezarabiających w sieci na własnym wizerunku trudno było odróżnić od elfów i księżniczek z bajek dla pięciolatków. Wygładzone rysy, cyfrowe wianki z kwiatów i gwiazdki wirujące dookoła głowy, małe nosy, wielkie oczy, czekoladowe ciała kontrastujące z błękitem basenu. Takie są zwykle wakacyjne kanały społecznościowe, zmieniające się w lecie w foldery reklamowe Malediwów, a w skromniejszym wydaniu – mazurskich hoteli.
Tymczasem od kilku dni za sprawą FaceApp, jednej z najczęściej pobieranych aplikacji na telefon, „walle” na Intagramie i Facebooku wyglądają jak antyreklamy klinik urody i kremów przeciwzmarszczkowych. Z dobrze nam znanych profili znajomych i gwiazd spoglądają na nas pogodzeni z upływem czasu, uśmiechnięci starsi państwo. Chiara Ferragni z Fedezem jako rockandrollowa para po 60., James Marsden już bez swojego śnieżnobiałego uśmiechu, za to z grzywką przyprószoną siwizną, w podobnej konwencji polskie gwiazdy, jak Artur Boruc czy Maffashion. Co ważne, internetowy upływ czasu obchodzi się z nimi zwykle łagodnie, znacznie lepiej niż w realu – bez większych uszczerbków w wyglądzie, bez zmian chorobowych. Jak zawsze w sieci, zabawa z wizerunkiem przynajmniej na pozór pozostaje w bezpiecznych ramach.
No właśnie, na ile bezpiecznych? Aplikacja wykorzystująca sztuczną inteligencję do zmiany rysów twarzy, została stworzona przez rosyjskich deweloperów działających w ramach Wireless Lab w 2017 r. i wymaga podania bezterminowych zgód i dostępów do własnych zdjęć i innych treści udostępnianych w kanałach społecznościowych. Jak w środę podał „Washington Post”, Państwowy Komitet Demokratów przestrzegł sztaby wyborcze przed używaniem aplikacji i ponaglił do jej wykasowania. Jednym słowem, nie jest to jedynie zabawny filtr dodający aureolę czy uszy królika, a kolejny krok w stronę zbierania danych przez platformy internetowe.
Pozostawiając na boku kwestie prywatności, ciekawym wątkiem są powody, dla których aplikacja tak masowo podbiła serca użytkowników kanałów społecznościowych. Aplikacje typu Deadline, ze złowieszczym czarnym krukiem w logotypie, od kilku lat przypominają o upływie czasu czy wręcz ulotności naszego życia. Jego długość możemy sobie w przerwie na lancz obliczyć podając takie zmienne jak ciśnienie krwi i wagę, po czym wrócić do innych zajęć. FaceApp idzie o krok dalej, ponieważ wizualizuje nie tyle czas trwania życia, ile okres starości, który zwykle odsuwamy od siebie, dając się ponieść iluzji wieczności. Delikatny dreszcz emocji i zabawa w stwórców pokazują naszą ciekawość co do tego, co będzie dalej. Aplikacja pozwalająca na dodawanie sobie zmarszczek i siwych włosów wciąż jednak pozostawia nas w swoistej strefie komfortu. Będzie jakieś dalej, dożyjemy sędziwego wieku w świetnej formie i z bujną fryzurą. Czyżby czas na aplikację Memento Finis?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.