
Warszawa stała się dla mnie sceną osobistej odbudowy. Od początku przeczuwałam, że jako miasto powstałe z gruzów wyraża ducha przemiany. Wymyśliłam w niej siebie na nowo – pisze Filipka Rutkowska w kolejnej odsłonie cyklu „Filipka w wielkim mieście”.
Jedną z najcenniejszych umiejętności, niezbędnych do zaprzyjaźnienia się z danym miastem, jest poprawne odczytanie jego warstw. Nie mam tutaj na myśli rozwarstwienia społecznego, które może mocno posiekać miejską tkankę, ale naleciałości, jakie ją budują. Skanowanie wzrokiem fasad, murków i podwórek wielu wydaje się stratą czasu. Ja robię tak zawsze, gdy jestem gdzieś po raz pierwszy. Dobrze pamiętam, co najbardziej rzucało mi się w oczy w pierwszych miesiącach życia w Warszawie – ogromna liczba tablic upamiętniających trudne rozdziały z życia miasta.
Spacery po Warszawie i okolicy śladami historii
Tablice w pewnym momencie zaczęłam widzieć wszędzie, tak jak wtedy, gdy podczas przygotowań do egzaminu na prawo jazdy na każdym skrzyżowaniu pojawiał się przede mną samochód z literą „L”. Choć symbolizowały one zbiorową pamięć, wzbudzały zainteresowanie nielicznych. Zauważyłam, że są zaprojektowane na różne sposoby. Te ze starszego okresu mają solidny materiał i dobrze dobraną typografię. Nowsze wykonaniem często przeczyły podniosłej funkcji.

Sposobem na zbalansowanie tego granitowo-marmurowego gąszczu znaczeń stały się dla mnie wycieczki do przyrodniczych zakątków poza miastem. Niczym uczniowie szkoły waldorfskiej, których zachęca się do wrażliwego kontaktu z naturą, zaczęłam wchodzić w sensualne relacje z mchem, korą i liśćmi. W przypływie miłości rozebrałam się nawet na leśnej polanie do naga, jednak szybko się z tego wycofałam w obawie, że moje pokojowe nastawienie skończy się boreliozą albo inną chorobą pochodzącą od kleszczy.

Kiedy podczas takiej wyprawy wpadłam w sercu Puszczy Kampinoskiej na nowoczesny muzealny budynek, zamarzyłam, że znajdę w nim kolekcję sztuki współczesnej. Podobne miejsca widziałam na przykład w Holandii, gdzie w środku lasu skrywają się najsłynniejsze obrazy van Gogha. Byłam w błędzie. Muzeum nie pokazywało nic innego, jak ordery, krzyże i mundury. Z perspektywy osoby, która wychowywała się poza Warszawą, w stolicy nie dało się mieszkać bez napotykania rytuałów zbiorowej pamięci. Nie byłam jednak pewna, na ile sama mieszczę się w tym zbiorze. Dyskusja, jaka pojawiła się później na temat tego, czy może powstać tablica poświęcona powstańcom LGBT+, wzbudziła moje dalsze wątpliwości.

Tak się złożyło, że kilka dni później podczas wymiany komputera przypadkiem skasowałam własne archiwum. Przeszywający ból, jaki na sekundę sparaliżował moje ciało, był sygnałem, że ot tak znalazłam się w administracyjnym punkcie zero, bez dużej ilości wspomnień. Wykasowałam swoją pamięć, która wyryta była w chmurze. Lata doświadczenia w reagowaniu na różne kryzysy nauczyły mnie jednak, jak podejść do tego z optymizmem. Nie chciałam, by złe emocje rozlały się najpierw we mnie, a potem po całym otoczeniu. Postanowiłam, że zamienię utratę w szansę na zbudowanie czegoś nowego.

Warszawa jako scena osobistej odbudowy
Od chwili przeprowadzki Warszawa stała się dla mnie sceną osobistej odbudowy. Od początku przeczuwałam, że jako miasto powstałe z gruzów wyraża ducha przemiany. Tak jak wiele innych osób przyjezdnych z pozostałych części Polski, wymyśliłam w niej część swojego życia na nowo. Dla jednych to nowa praca lub związek, dla drugich przebudowa tożsamości, która gdzie indziej była poddana opresji. Transgatunkowy i baśniowy symbol miasta w postaci syrenki, która na przekór obyczajom eksponuje sutki, był dla mnie zwieńczeniem ducha tego miejsca. To tutaj musiałam narodzić się na nowo w postaci queerowej kobiety. Żeby to było możliwe, nauczyłam się zapominać o czasie, kiedy ta wewnętrzna kobieta istniała tylko w mojej głowie. Nie można bowiem cieszyć się wolnością, zatrzymując w sobie myśli, w których była ona sferą marzeń, a nie codzienności.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.