Znaleziono 0 artykułów
07.11.2023

Filipka w wielkim mieście: Dzień z życia w Tokio

07.11.2023
Fot. Filipka Rutkowska

W Tokio – mieście kontrastów – każde dociśnięcie musi znaleźć ujście. Restrykcyjnej segregacji śmieci odpowiada obsesyjne pakowanie wszystkiego w potrójny plastik. Zakaz wwożenia do kraju materiałów, które mogłyby naruszyć moralność społeczną, ulatnia się w formie pornograficznych czasopism sprzedawanych w co drugim sklepie. Filipka Rutkowska pisze o inspirującej podróży do japońskiej stolicy. 

Kiedy przygotowywałam się do wyjazdu, w głowie miałam mglisty zestaw wyobrażeń, jakie przez lata zbudowałam o miejscu, które uchodzi za znane. Zakupiłam w szwedzkim vintage shopie ciężkie i długie kimono, w którym przechadzałam się po mieszkaniu, rozmyślając, jak wiele pozytywnych rzeczy może wnieść do życia zmiana otoczenia, choćby na chwilę. 

Podróż szansą na przetasowanie tożsamościowej układanki

Z jednej strony czułam odrobinę ekscytacji związanej z szansą na przetasowanie tożsamościowej układanki. Z drugiej przebodźcowanie dużą liczbą spraw, które trzeba załatwić przed dłuższym wyjazdem, czasem sprawiało, że wolałam nigdzie nie jechać. – Koniecznie przeczytaj „Japonię utraconą” Alexa Kerra! – wykrzyczała do słuchawki Kasia Kozyra, która zadzwoniła do mnie „z równoległej rzeczywistości” na dzień przed podróżą. 

Fot. Filipka Rutkowska

Mojej metody na przetrwanie długich godzin w samolocie nie polecam nikomu. Nie biorę też żadnej odpowiedzialności za to, że ktoś ją powtórzy. Kiedyś siedząca obok mnie kobieta zamówiła tuż po starcie podwójną whisky, po czym połknęła dwie tabletki na sen. Zrobiłam wtedy to samo. Całe szczęście udało mi się uniknąć przesiadki w krajach arabskich, gdzie niewinny środek na uspokojenie traktowany jest jak twardy narkotyk. W pierwszych chwilach po lądowaniu czułam się jak w społecznym czyśćcu, kiedy dotychczasowe relacje na niewiele się zdają, a nowych jeszcze nie ma. Z racji tego, że moje nawyki komunikacyjne opierają na zestawie roweru i ubera, na dzień dobry poległam przy zakupie biletu na metro w automacie, błędnie obliczając liczbę stref i linii. Proszę się jednak o mnie nie obawiać! Daleko mi do Krysi Tuchałowej mówiącej do sygnalizacji świetlnej: „Zielone poproszę”. Po prostu linie kolejki miejskiej w Tokio obsługiwane są przez różne firmy i jeden bilet może nie starczyć, żeby dotrzeć do celu. 

Fot. Filipka Rutkowska

W Tokio oscylujemy między urbanizacją a dzikością

Samo miasto wywarło na mnie pozytywne wrażenie. Jako niedoszła architektka jestem miłośniczką fantazyjnych i śmiałych rozwiązań – przestrzeni zdominowanej przez wizję. Tkanka miejska jest tutaj złożona z miliona oddzielnych wizji, w których z trudem można dostrzec odgórnie wytyczony plan. Jeden wielki zlepek, w którym wąskie wysokościowce stoją obok domów jednorodzinnych, funkcjonuje jak gigantyczny tranzystor z małymi rezerwatami przyrody pomiędzy. W efekcie oscylujemy między urbanizacją a dzikością. Lubię takie akrobatyczne sztuczki, gdzie od odmiennej rzeczywistości dzieli mnie cienka ściana. Takich rozszczepień jest więcej i przejawiają się w samej kulturze. W otwartych przestrzeniach publicznych panuje powszechnie respektowana cisza, która może się zmienić w niesłychany jazgot, gdy znika obyczajowa kontrola. Przysięgam, że nigdy w życiu nie byłam świadkiem takiego krzyku, jak wtedy, gdy w barze prowadzonym przez osoby trans pewien biznesmen w garniturze świętował urodziny. Każde dociśnięcie musi znaleźć odpowiednie ujście. Restrykcyjnej segregacji śmieci odpowiada obsesyjne pakowanie wszystkiego w potrójny plastik. Zakaz wwożenia do kraju materiałów, które mogłyby naruszyć moralność społeczną, ulatnia się w formie pornograficznych czasopism sprzedawanych w co drugim sklepie. 

Fot. Filipka Rutkowska

Moją relację z miastem rozpoczęłam od wizyty na tarasie widokowym Tokyo Metropolitan Government Building, skąd jednym spojrzeniem można zobaczyć wszystko to, co bezustannie ma się nad głową. W Japonii atrakcje turystyczne są nie tylko okazją do odwiedzenia ciekawego zabytku. Zatrudnieni wolontariusze wchodzą w interakcje z przybyszami, przełamując przy tym wizerunek zamkniętego społeczeństwa. „Czy pan/i ma dwa metry wzrostu?”, zaskakująco śmiało nawiązała ze mną kontakt jedna z zatrudnionych osób, śmiejąc się przy tym niczym na widok postaci z kreskówki, która właśnie uderzyła głową we framugę. Na wiadomość, że to w Polsce są tak wysocy ludzie, kobieta kontynuowała: – Jeden z naszych koszykarzy został wysłany w tym roku do Polski na trening i teraz jest najlepszym graczem w drużynie. W jego ślady wysłano kolejnych i mamy nadzieję, że nasza drużyna wkrótce wygra z Europejczykami. Po chwili z fortepianu ustawionego na środku sali rozległ się utwór Fryderyka Chopina, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy takie koncepcje jak queer czy niebinarność Japończycy będą równie skorzy zaimportować i ulepszyć. 

Fot. Filipka Rutkowska

Nowe miejsca oczyszczają nas z dawnych pragnień

W drodze do domu wstąpiłam do świątyni szintoistycznej. Szinto jest animistyczną religią, opartą na szczerym i emocjonalnym kontakcie z naturą i jej bóstwami, a zamiast przebłagalnych modlitw otwiera się na proste i praktyczne życzenia. Pomimo że jestem zdeklarowaną ateistką, to czasem czytam horoskopy, więc jestem podatna na zwerbowanie do duchowych organizacji. Przyjrzałam się, jak modlą się lokalni wyznawcy, po czym sama ruszyłam do ołtarza. Obmyłam dłonie w studni, dwa ukłony, dwa klaśnięcia w dłonie, ukłon. Do drewnianej skrzynki na ofiarę wrzuciłam monetę 100 jenów, tak, żeby nie wyjść na skąpą, gdyby ktoś mnie widział. Wieczorem dowiedziałam się, że w monetach nie chodzi o nominały, tylko o to, żeby miały w sobie dziurkę. I że najlepiej jest wrzucać piątkę, bo ta ma największą. Przy setce życzenie raczej się nie spełni. Najgorzej, gdybym wrzuciła dziesiątkę, której nazwa w japońskim oznacza „toh-en”, czyli „daleki od przeznaczenia”. Mój pierwszy dzień w nowym mieście uświadomił mi zatem, że muszę na nowo wybrać życzenia, bo stare przepadły. I być może taki jest właśnie sens nowych miejsc – oczyszczają nas z dawnych pragnień. 

Fot. Filipka Rutkowska
Filipka Rutkowska (Fot. Karolina Zajączkowska)

 

Filipka Rutkowska
  1. Ludzie
  2. Opinie
  3. Filipka w wielkim mieście: Dzień z życia w Tokio
Proszę czekać..
Zamknij