Na co dzień większość osób dyplomatycznie pozostawia bardziej wyraziste przekonania dla siebie. Co więc w tej sytuacji znaczy mieć własne zdanie? – pyta Filipka w wielkim mieście w cyklicznym felietonie, zastanawiając się nad tzw. niepopularnymi opiniami i przywołując postać wielkiej aktorki Bette Davis.
Pośród wielu gier towarzyskich, w jakich miałam przyjemność uczestniczyć, „niepopularne opinie” należały do moich ulubionych. W przeciwieństwie do pozostałych zabaw nie kierował nimi impuls, ale inteligencja społeczna połączona z odrobiną skandalu. Idea polegała na ujawnieniu przez wskazaną osobę takiej opinii, która ze względu na swoją kontrowersyjną naturę była trzymana na co dzień w ukryciu. W ten sposób na przyjęciu powstawały rozmaite światopoglądowe tąpnięcia. Niektóre z nich utrzymywały się w powietrzu jeszcze długo po tym, gdy czar zabawy już się ulotnił.
Byłam wielką fanką tej gry, ponieważ ludzie pokazywali w niej swoją mniej oczywistą stronę. Zawsze zastanawiało mnie, ile jeszcze takich opinii możemy z siebie wydobyć. I na ile nasze społeczne „ja” jest kompromisem autentycznych odczuć i tego, co wypada powiedzieć publicznie. Na co dzień większość osób dyplomatycznie pozostawia bardziej wyraziste przekonania dla siebie. Co więc w tej sytuacji znaczy mieć własne zdanie?
Niepopularne opinie Bette Davis
Swoją pomocną dłoń w tej kwestii wyciągnęła do mnie Bette Davis, wielka gwiazda kina, którą ostatnio namiętnie oglądam w archiwalnych telewizyjnych talk-show. Aktorka, która pamiętała czasy niemego kina, do końca życia zdołała zachować popularność i była niekwestionowanym źródłem opinii. Siła jej osobowości połączona z wnikliwym osądem demaskowała mity na temat Hollywood oraz zdradzała zasady wielkiego świata.
Zamiast kreować obraz efemerycznej artystki z ezoterycznej krainy fantazji, Bette Davis otwarcie mówiła, że to purytańskie wychowanie w Nowej Anglii pozwoliło jej dotrzeć na sam szczyt. Festiwale, gale i imprezy są jedynie podsumowaniem ciężkiej pracy i pokochanie tego wysiłku jest niezbędne, żeby utrzymać się na powierzchni. Dodatkowo gwiazda obwiniała za spadek poziomu produkcji filmowych swoje koleżanki po fachu, które wybierały pieniądze ponad jakość scenariusza, i krytykowała udzielanie wywiadów po alkoholu, co wówczas było normą.
Nie jestem pewna, czy laureatka dwóch Oscarów, która otarła się o trzeci, pomimo silnego kobiecego głosu według dzisiejszych standardów zasłużyłaby na szacunek. Na pytanie o sypianie z producentami i reżyserami odparła: – Dzień na planie filmowym jest bardzo długi. To normalne, że ludzie chodzą ze sobą do łóżka. Po czym żartobliwie kontynuowała: – W tym biznesie nazywają cię potworem, dopóki nie staniesz się gwiazdą.
Na fali poszukiwań natrafiłam też na kilka wypowiedzi, które dzisiaj skazałyby aktorkę na natychmiastowy callout i które mogę przywołać co najwyżej w ramach skandalicznej gry towarzyskiej w zamkniętym gronie. Jak zatem w rozgrywce „niepopularnych opinii” odnalazłaby się ta ikoniczna postać? – Słońce, nie muszę zasiadać do żadnego kółka, żeby wyrzucić z siebie, co myślę – taką odpowiedź spodziewałabym się usłyszeć. Zapewne jednak i tutaj bezkompromisowa siła tej ikonicznej postaci zdołałaby mnie zaskoczyć.
I być może na tym polega bycie prawdziwą gwiazdą – na tym, że jest się w stanie świecić światłem własnych przekonań.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.