„W Japonii nastrój to kategoria metafizyczna, która nie ogranicza się do aranżowania otoczenia”, pisze Filipka Rutkowska, podkreślając rolę tokijskich subkultur w ustrukturyzowanym społeczeństwie kraju.
Przytulna atmosfera to jeden najważniejszych składników japońskiego stylu życia. Nie jest to jednak skandynawskie hygge, czy holenderskie gezellig polegające na wpatrywaniu się wieczorami w obstawiony świeczkami kominek. Wręcz przeciwnie, ten rodzaj przytulności zezwala na światło jarzeniowe i ogrzewanie w postaci skromnej farelki.
Tokio poza utartym szlakiem
W Japonii nastrój to kategoria metafizyczna, która nie ogranicza się do powierzchownego aranżowania otoczenia. To harmonia, w której rzeczy dzieją się w odpowiednim czasie, a kontakt z drugim człowiekiem ma być delikatny, pozbawiony nagłych i bezpośrednich wypowiedzi oraz długich spojrzeń w oczy. Nawet tak prozaiczne czynności, jak zakupy w supermarkecie, podlegają tej zasadzie – na 15 minut przed zamknięciem sklepu z głośników dobiega melodia piosenki pożegnalnej, którą kojarzę z dawnych ognisk harcerskich, a kobieta, której głos słyszymy, niczym narratorka społecznej opowieści oswaja nas z faktem, że część dnia poświęcona zakupom powoli dobiega końca.
W trakcie pobytu w Tokio dokładam wszelkich starań, żeby zagłębić się pod powłokę miasta. Takie dzielnice jak Shinjuku czy Harajuku są ciekawe, ale kiedy już napatrzymy się na fantazyjne wysokościowce i odnajdziemy w tłumie członków słynnych subkultur, poza utartym szlakiem, w zaułkach Koenji czy Kichijoji, odnajdziemy inne miasto.
Subkultury pozwalają na odmienność w akceptowalnych ramach
Subkultury pełnią w Japonii istotną funkcję. W kraju, w którym szczegółowo kodyfikuje się wiele zwyczajów, a umiejętność poprawnego odczytania atmosfery zdobywa się w szkole, znacznie trudniej zakomunikować odmienne poglądy niż tam, gdzie ceni się indywidualizm. Lolity czy osoby w neowiktoriańskich strojach mieszczą się zatem w bezpiecznej konwencji, która dopuszcza odmienność w akceptowalnych ramach.
Jedna z ciekawszych subkultur, na jakie trafiłam, to Fujoshi. Te dziewczyny snują fascynacje na temat ukrytej gejowskiej tożsamości swoich partnerów. Dziewczyny dzielą się między sobą fikcyjnymi historiami, jak to ich chłopcy w publicznej łaźni rumienią się przy kolegach, gdy spada im ręcznik. Fujoshi może pomóc także samym chłopakom, którzy zamiast coming outu mają szansę skorzystać z alternatywnej formuły ujawnienia swojego homoseksualnego pożądania. Istnieją też inne, bardziej kontrowersyjne społeczności, jak na przykład Yami Kawaii, gdzie moda jest sposobem na mówienie o problemach ze zdrowiem psychicznym, które w Japonii często są traktowane jako powód do wstydu, a nie choroba, którą można leczyć.
Problem pojawia się wtedy, gdy emocje psują atmosferę
Żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat harmonii i norm społecznych, postanowiłam wziąć udział w warsztatach ruchowych. Razem z kilkuosobową grupą miałam przyjemność zapoznać się z autorską metodą opracowaną przez dwie japońskie artystki. W pierwszym ćwiczeniu jedna z nich zaczęła powoli przemieszczać się po pustej sali, wskazując jednocześnie długopisem w różne strony. „Pęknięcie w ścianie! Drewniana klepka! Biała kropka!” – każdy z uczestników w tym samym czasie opisywał przestrzeń z perspektywy długopisu. Nie dochodziło między nami ani do fizycznych interakcji, ani do łączenia się w pary. Tutaj wszyscy byliśmy tym samym przedmiotem, który na różne sposoby obserwował rzeczywistość. Celem ćwiczenia nie było rozpoznanie, co wpływa na nasze patrzenie, tylko uzmysłowienie sobie, że to, co widzę, jest inną wersją tego, czego doświadcza drugi człowiek.
– W Polsce istnieje długa tradycja homoseksualności, bo Kościół od wieków publicznie oczerniał gejów, żeby ci szukali schronienia w jego obrębie jako księża – powiedział w trakcie kolacji mój japoński znajomy, a spokojny ton głosu nadał jego wypowiedzi klarowny charakter. Informacja, że zajmuję się zawodowo splotami seksualności i performansu, została zinterpretowana jako potrzeba znalezienia wentylu bezpieczeństwa w społeczeństwie, w którym wznieca się mowę nienawiści. Po opowieści o tym, że w ramach swojego coming outu pojechałam do rodziców z kamerą, żeby udokumentować próbę nawiązania dialogu pomiędzy przedstawicielami dwóch odmiennych światopoglądów, zapadła cisza. Pomysł, żeby tak delikatną kwestię, z którą wiąże się społeczna stygma, rozbuchać do rozmiarów filmu, był co najmniej szokujący. Swoim zachowaniem złamałam chyba wszystkie zasady japońskiej harmonii, wierząc, że wolność zdobywa się przez konfrontację z prawdą, nawet jeśli cena jest wysoka. Po chwili ciszy mój znajomy dodał: – Wszyscy odczuwamy miłość, która manifestuje się na różne sposoby. Problemy zaczynają się wtedy, gdy jej przeżywanie może popsuć atmosferę.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.