Podczas wydarzenia „Renaissance Noir” Filipka w wielkim mieście współpracowała z kolektywem czarnoskórych artystów The Blacker The Berry. Czego przy okazji nauczyła się o własnym przywileju?
Gościłam w Warszawie członków kolektywu The Blacker The Berry, których poznałam wcześniej w Lizbonie. W swojej pracy aktywiści i artyści związani z czarnoskórą społecznością w Portugalii zajmują się organizacją wydarzeń, które umacniają relacje między członkami tzw. diaspory oraz edukują na temat jej życia i historii. Pojęcie diaspory, podobnie jak w wypadku diaspory żydowskiej, oznacza osoby (oraz ich potomków), które w przeszłości pod przymusem, a dzisiaj dobrowolnie opuszczają swoje pierwotne miejsce zamieszkania i tworzą dom w nowym miejscu.
W ramach wydarzenia „Renaissance Noir” można było zapoznać się głównie z queerową twórczością Globalnego Południa. Pojawiły się filmy z takich krajów jak Wybrzeże Kości Słoniowej, Brazylia i Wyspy Zielonego Przylądka. W swojej eksperymentalnej produkcji z 1996 roku „Arbuziarka”, reżyserka i lesbijka Cheryl Dunye, łącząc fikcję z rzeczywistością, podejmowała problem wymazania czarnoskórych kobiet z historii. Z kolei dokument „Woubi Cheri”, także z lat 90., opowiadał o życiu osób LGBT+ w Abidżanie – mieście, które było wówczas jednym z najbardziej przychylnych miast dla osób queerowych w Afryce Zachodniej. Utrzymany w pogodnej atmosferze, stanowił dla mnie kontrast dla podobnych dokumentów z tego okresu kręconych w Polsce, które epatują bólem i cierpieniem.
Nasze życie jest zdeterminowane w dużej mierze przez trzy czynniki – płeć, klasę i rasę
Podczas tego projektu musiałam nieuchronnie skonfrontować się z kwestią odmiennych tożsamości. Według teorii krytycznej nasze życie zdeterminowane jest w dużej mierze przez trzy czynniki – płeć, klasę i rasę. Obok niej istnieją także inne, jak narodowość czy sprawność fizyczna. To one wpływają na możliwości, jakie dostajemy w życiu. Z tego też powodu uważa się, że biali heteroseksualni cis-mężczyźni żyjący w krajach zachodnich są historycznie najbardziej uprzywilejowaną grupą społeczną. Queerowa społeczność diaspory afrykańskiej jest zdecydowanie na przeciwległym końcu skali. Moja tożsamość leży gdzieś pośrodku. Żeby przyczynić się do większej równości społecznej, w niektórych sytuacjach powinnam zdobywać przestrzeń, a w innych się nią dzielić.
Współpracując z diasporą afrykańską, musiałam uważać, by nieświadomie nie powielać krzywdzących stereotypów
Muszę przyznać, że byłam w ten projekt dość mocno zaangażowana emocjonalnie. Na co dzień podczas rozmów z ludźmi widzę, że odczuwają pewien rodzaj skrępowania czy niepewności, gdy rozmawiają z osobą o nienormatywnej orientacji seksualnej. Nie są pewni, jak powinni się zwracać. Podczas współpracy z diasporą zostałam postawiona w odwrotnej sytuacji. Teraz to ja musiałam wykazać większą niż zazwyczaj dozę delikatności, ostrożniej dobierać słowa, uważać, żeby nieświadomie nie odtworzyć wpajanych mi przez lata kulturowych kalek. Nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej różnorodne i wielość tych głosów powinna być odzwierciedlona w sferze kultury i w debacie publicznej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.