„Głęboka woda”: Zmysłowy thriller
O „Głębokiej wodzie” było głośno na długo przed premierą za sprawą romansu odtwórców głównych ról – Any de Armas i Bena Afflecka. Teraz erotyczny thriller Adriana Lyne’a, mistrza gatunku, który wcześniej nakręcił „Fatalne zauroczenie”, „Niemoralną propozycję” i „Niewierną”, oglądamy na Prime Video.
W „9 1/2 tygodnia” z 1986 r. Adrian Lyne nakręcił najseksowniejszą scenę jedzenia w historii kina. Gdy Mickey Rourke karmi Kim Basinger truskawkami, temperatura niebezpiecznie się podnosi. W późniejszym o rok „Fatalnym zauroczeniu” miłość Alex (Glenn Close) do Dana (Michael Douglas) przeradza się w obsesję. W „Niemoralnej propozycji” z początku lat 90. stawką w grze między miliarderem (Robert Redford) a zakochaną parą (Demi Moore i Woody Harrelson) jest seks. Brytyjski reżyser sięgnął jeszcze po „Lolitę”, by na ekranie opowiedzieć zaczerpniętą z powieści Nabokova historię zakazanej miłości do nastolatki. A w kultowej „Niewiernej” sprzed 20 lat znów badał cienką granicę między miłością, szaleństwem a zdradą.
Brytyjski reżyser do ulubionych tematów – erotyki, przemocy i wierności – powraca w najnowszym filmie „Głęboka woda”. Uwspółcześnia literacki pierwowzór, thriller Patricii Highsmith z 1957 r., autorki „Utalentowanego pana Ripleya”, pozostając wiernym dusznej, gęstej i niepokojącej atmosferze, którą przesycona jest powieść. Vic Van Allen (jedna z pierwszych ról Bena Afflecka po wielkim powrocie na ekran) z pozoru ma wszystko – ogromny majątek, wysmakowany dom, zjawiskową żonę, z którą wychowuje nad wiek dojrzałą, zdolną i pogodną córeczkę. Młodsza od niego Melinda (Ana de Armas z „Na noże”, „Nie czas umierać”, a za chwilę „Blondynki” o Marilyn Monroe) dusi się w konwencjonalnym życiu prowincjonalnej piękności. Ale podczas gdy wiele żon ze Stepford, zdesperowanych pań domu czy królowych przedmieścia oddaje się rozrywkom dosyć niewinnym – intrygom z przyjaciółkami, popijaniu chardonnay i uprawianiu róż, pani Van Allen zawarła z mężem układ.
Vic z jego obsesją kontroli uznaje, że pozory są ważniejsze niż prawda. Godzi się na to, by Melinda brała sobie kochanków, pod warunkiem że nie zażąda rozwodu. Rodzina Van Allenów musi sprawiać wrażenie idealnej (idealnie dopracowane jest wnętrze ich posiadłości, idealnie układają się małe czarne Melindy, idealnie Vic opiekuje się córką). Choć i to się nie udaje, bo na imprezach u sąsiadów Melinda trochę za głośno śpiewa, trochę za szybko się upija i trochę zbyt ostentacyjnie obściskuje się z zadurzonym w niej młokosem. By pozbyć się kolejnego kochanka żony, Vic grozi, że go zabije, tak jak rzekomo zamordował jego poprzednika. Wszyscy wyznanie uznają za kiepski żart, dopóki nie zostaje odnalezione ciało mężczyzny. Gdy Melinda rzuca się w ramiona następnego przystojniaka, Charliego (Jacob Elordi z „Euforii”), wiadomo już, że zazdrość obudzi w Vicu najgorsze instynkty…
Weteran kina Lyne z pomocą młodszego o dwa pokolenia scenarzysty Sama Levinsona, twórcy „Euforii”, przekłada odwieczną tragedię o nieszczęśliwym małżeństwie na ironiczny język milenialsów. Poprzednie filmy reżysera szybko zyskały status kultowych dzięki niepowtarzalnej mieszance erotyki, estetyki i tajemnicy. Balansujące na granicy kampu, osuwały się czasem w rejony guilty pleasure. Czysta przyjemność z kina bywa bowiem grzeszna, a oglądanie bohaterów o wybujałej emocjonalności to bezpieczny eskapizm dla widzów, którzy nie mają odwagi iść za głosem serca.
Affleck, który powraca do hollywoodzkiej pierwszej ligi, z wprawą porusza się na pograniczu spokoju i psychopatii, melancholii i wściekłości, miłości i zazdrości. Energia de Armas jest zaraźliwa – gdy tańczy, wiruje cały pokój, gdy krzyczy, niemal czuć, jak się trzęsie, gdy kocha, jej ciało zaczyna się inaczej poruszać. Oglądając ją na ekranie, obserwujemy narodziny gwiazdy.
O „Głębokiej wodzie” było głośno na długo przed premierą za sprawą romansu odtwórców głównych ról. Teraz Affleck znów tworzy Bennifer, jedną z najbardziej ikonicznych par początku XXI w. Wydaje się, że Jennifer Lopez była mu pisana. De Armas znalazła pocieszenie w ramionach aktora Paula Boukadakisa. Pamiątką z krótkiego związku Bena i Any pozostanie właśnie „Głęboka woda”, gdzie chemia między aktorami jest wyraźnie wyczuwalna. Choć Van Allenowie już się nie kochają, gra, którą między sobą prowadzą, jest dalece bardziej seksowna niż jej powierzchowne relacje z innymi mężczyznami.
Choć gatunek thrillera rządzi się jasnymi regułami – widz wie, jak film musi się zakończyć, małżeńska psychodrama na miarę „Scen z życia małżeńskiego” pozwala przyjrzeć się z bliska, z kliniczną precyzją i na chłodno rozpadowi związku. Lyne przypomina, że gdy wyrachowanie bierze górę nad niewinnością, miłość nie ma szans w starciu z innymi namiętnościami – nienawiścią, przemocą, zawiścią. A może odwrotnie, miłość bywa tak brutalna, niszcząca i toksyczna, że prowadzi do autodestrukcji.
Kreując postać Melindy, reżyser powraca też do swojej ikonicznej bohaterki, femme fatale, której jedyną winą jest to, że pragnie za mocno. A w mikrokosmosie równo przystrzyżonych trawników namiętność trzeba trzymać na wodzy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.