Jesse Eisenberg wyrasta na nowego Woody’ego Allena. Tak, wiem, ile złych skojarzeń narosło wokół tego nazwiska, ale wróćmy na chwilę do czasów, gdy było symbolem czegoś charakterystycznego, jakościowego, osobnego. Eisenberga jako reżysera cechuje podobny – inteligentny, przepojony ironią – humor dosmaczony szczyptą nostalgii. I defetyzmu. A także zamiłowanie do trudnych tematów i do neurotycznych bohaterów, którzy na oczach widzów pokracznie uczą się obsługi rządzących światem emocji.
Trzydziestolatkowie z Nowego Jorku podróżują do Polski śladami ukochanej babci ocalonej z Zagłady
Jednak podczas gdy twórcę „Annie Hall” czy „Manhattanu” interesowały głównie turbulentne związki damsko-męskie, Eisenberg ogniskuje spojrzenie na meandrach relacji rodzinnych. W swoim pierwszym filmie, „When you finish saving the world”, w centrum stawiał tarcia na linii matka – syn, z układu dwuosobowego tworząc zaskakujący trójkąt. W drugim, pokazywanym właśnie premierowo na festiwalu Sundance, „Prawdziwy ból”, reżyser przygląda się nieoczywistej relacji dwóch kuzynów. Trzydziestokilkuletni amerykańscy Żydzi – David (Eisenberg) i Benji (Kieran Culkin) – niedawno stracili babkę, pochodzącą z Polski Dory. Za pieniądze ze spadku postanawiają udać się do jej ojczyzny. Chcą zobaczyć, gdzie się urodziła, oddać jej hołd. Oczywiście podróż stanie się też pretekstem, by lepiej zrozumieć samych siebie.
Bohaterów łączą więzy krwi, ale dzieli właściwie wszystko inne. David mieszka w Nowym Jorku, pracuje, sprzedając reklamy na strony internetowe. Ma też żonę, syna i przekonanie, że jego życie wygląda dokładnie tak, jak powinno wyglądać życie odpowiedzialnego dorosłego. Tym przekonaniem pokrywa przerażenie, które pojawia się w nim raz na jakiś czas. Wtedy pora łyknąć przepisaną przez lekarza tabletkę. Benji w oczach kuzyna to wieczny chłopiec, który nigdy nie wyprowadził się od rodziców. Nie dość, że nie ma stałej pracy, to jeszcze priorytetem na wyjazd śladami Holokaustu było dla niego wysłanie sobie do hotelu paczuszki marihuany – doprawdy dziecinada.
„Prawdziwy ból” pokazuje nieoczywistą relację między kuzynami
Dość szybko jednak dynamika tej relacji zaczyna się zmieniać. Okazuje się, że spięty, zestresowany i wysoce samoświadomy David (charakterystyczna ekranowa persona Eisenberga, choć tym razem bez mrocznego podbrzusza znanego z „Rozterek Fleishmana”) tłumi w sobie zazdrość o kuzyna, który przy swojej życiowej nieporadności jest jednocześnie osobą niezwykle charyzmatyczną, duszą towarzystwa. Niby nieustannie popełnia błędy, mówi rzeczy, których powiedzieć nie powinien, ale i tak wszyscy mu wybaczają. Można się domyślać, że gdy byli młodsi, Benji był cool, a David był kujonem i nerdem. Jednak za otwartość Benji płaci cenę. Pod niefrasobliwą powierzchnią kryje się człowiek obdarzony inteligencją emocjonalną, ale złamany, poraniony przez życie. Stale towarzyszy mu głęboki smutek, nigdy nie znika ryzyko zapadnięcia się w nieustannie czyhający nań mrok. Podczas wielu starć i konfrontacji, jakie przyniesie podróż do Polski, młodzi mężczyźni nie tylko poznają lepiej samych siebie, lecz także zdekonstruują nastoletnie mity i wyobrażenia. Benji na chwilę otuli się zainteresowaniem pozostałych uczestników wycieczki, którym może zaprezentować się od najlepszej strony. David na chwilę przestanie patrzeć na Benjiego z góry – znajdzie w sobie dla niego czułość. Wszystko pod duchowym przewodnictwem ukochanej przez wnuka marnotrawnego babci.
„Prawdziwy ból” współtworzyła polska ekipa filmowa
„Prawdziwy ból” był w dużym stopniu realizowany w Polsce, a Eisenbergowi udało się wiele scen nakręcić, co sam podkreśla, w miejscach związanych z historią jego własnej rodziny. Zobaczymy kuzynów pod pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie na tle muzeum POLIN, w obozie na Majdanku (ekipa współpracowała z pracownikami tamtejszego muzeum) czy na Starym Kirkucie w Lublinie. To, że owe miejsca niosą w sobie prawdę historii, miało być dla Eisenberga wartością dodaną do tej przygody. Spora część ekipy pochodziła z Polski, m.in. operator Michał Dymek czy producentka Ewa Puszczyńska („Zimna wojna”, „Strefa interesów”). Obok niej pośród producentów pojawiają się też m.in. Emma Stone i jej mąż, scenarzysta „SNL”, Dave McCary.
Dla Benjiego dziedziczony z pokolenia na pokolenie nakaz przeżycia za wszelką cenę staje się przekleństwem
„Prawdziwy ból” wpisuje się w nurt opowieści o poszukiwaniu korzeni, o definiowaniu siebie przez pryzmat tego, skąd jesteśmy, z jakiego tworzywa zostaliśmy ulepieni. To historia o kryjącej się w genach traumie, przenoszonej ponad pokoleniami, trwającej i bolącej mimo zmieniających się realiów. Film o ciągłości, o losie, który jest większy niż jednostka. O trwaniu wbrew wszystkiemu i o wzbudzającej gniew chęci zniknięcia. No bo jak można chcieć umrzeć w świecie kapitalistycznego dobrobytu, wolności słowa i równości po tym, jak babcia przeżyła obóz koncentracyjny i została ocalona, wielokrotnie wymykając się śmierci? Tymczasem dla Benjiego dziedziczony z pokolenia na pokolenie nakaz przeżycia za wszelką cenę z największego daru staje się przekleństwem.
Po seansie „Prawdziwy ból” ma się ochotę być lepszym dla siebie i bliskich
Film Eisenberga to holokaustowa opowieść snuta przez nowe pokolenie, dla którego doświadczenie obozów jest opowieścią wymagającą ucieleśnienia. Film przypomina o ciemnych kartach polskiej historii i mrocznej stronie ludzkiej natury. Dla widza staje się doświadczeniem niespodziewanie oczyszczającym. I zachęcającym do większej uważności, czułości, introspekcji. To film, po którym ma się ochotę być lepszym dla siebie i bliskich. Nic dziwnego, że po premierze na festiwalu Sundance w kolejce po zakup praw do kinowej dystrybucji ustawiło się kilku chętnych. Teraz pozostaje czekać, kiedy film trafi do polskich kin.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.