Znaleziono 0 artykułów
22.11.2024

Film „Saturday Night” powraca do początków legendarnego programu telewizyjnego

22.11.2024
Film „Saturday Night” opowiada historię legendarnego amerykańskiego programu telewizyjnego „SNL” (Fot. materiały prasowe)

Akcja filmu „Saturday Night”, prezentowanego w Polsce premierowo na American Film Festival we Wrocławiu, toczy się podczas jednej, tytułowej, sobotniej nocy. 11 października 1975 roku w Nowym Jorku Lorne Michaels i jego zespół po raz pierwszy wystąpili z „Saturday Night Live”. Legendarny amerykański program stacji NBC doczekał się już 50 sezonów. Hołd jego twórcom składa reżyser Jason Reitman, poddając się nostalgii, ale i projektując przyszłość przekazu telewizyjnego. 

Czy zdarzyło ci się czuć tęsknotę za chwilą, którą aktualnie przeżywasz? Ja już myślę o tym, jak będę wspominać tę noc za 20 lat – mówi Gilda Radner (Ella Hunt), jedna z aktorek występujących w pierwszym w historii odcinku „Saturday Night Live”. Na piętnaście minut przed emisją nie wiadomo jeszcze, czy wystąpi w nim gwiazdor programu, John Belushi (Matt Wood). A Lorne Michaels (Gabriel LaBelle z „Fabelmanów”), pomysłodawca pierwszej komediowej audycji na żywo stworzonej przez dwudziestolatków dla popularnej stacji NBC, gdzie w zarządzie zasiadają sami starzy, biali mężczyźni, poważnie rozważa ucieczkę. 

 (Fot. materiały prasowe)

Reżyser „Saturday Night” Jason Reitman, składając hołd najważniejszemu bodaj amerykańskiemu programowi telewizyjnemu, który wykreował gwiazdy, lansował trendy, decydował o wynikach wyborów, nie kryje nostalgii. Za ambitnymi komikami, którzy nie bali się żartować z polityki, z seksu i z siebie, za złotą erą telewizji, którą oglądali wszyscy (jeden z przedstawicieli starszego pokolenia, Milton Berle, którego gra J.K. Simmons, chwali się, że jego program oglądało kiedyś 97% widzów), za wciąż odrobinę nieopierzonym Nowym Jorkiem lat 70. XX wieku. 

Reitman („Juno”) wychował się na „Saturday Night Live”, jak całe pokolenia Amerykanów, ale łączy go z programem szczególna więź – jego ojciec, producent i reżyser Ivan Reitman, odkrył dla kina talenty Johna Belushiego czy Dana Aykroyda, którzy, oczywiście, debiutowali w „SNL”. Młody Reitman postanowił więc nie tyle nakręcić film o wieczorze poprzedzającym emisję pierwszego odcinka programu, 11 października 1975 roku, co dokonać rekonstrukcji historycznej. – Nie ma tu fabuły ani narracji – zarzuca Michaelsowi jego przyjaciel i producent Dick Ebersol (Cooper Hoffman). Fabuły i narracji nie potrzebował też film „Saturday Night”. Tak jak program składa się z sekwencji luźno powiązanych scenek, niektórych zabawnych jak skecze „SNL”, innych trzymających w napięciu jak najlepsze produkcje o telewizji, chociażby „Newsroom”. 

 (Fot. materiały prasowe)

Lorne Michaels w ciągu półtorej godziny – czas filmowy niemal pokrywa się z rzeczywistym – musi ugasić kilka pożarów. Dogadać się z żoną, scenarzystką Rosie Schuster (Rachel Sennott), rozwiązać konflikt między Belushim a Chevym Chasem (Cory Michael Smith), którego typuje się na gwiazdę programu, a który po studiu prowadza się z posągową narzeczoną Jacqueline (Kaia Gerber), skrócić program o połowę. W międzyczasie Garrett Morris (Lamorne Morris), jedyny czarny członek obsady, zastanawia się, co tu właściwie robi. Dziewczyny – Gilda, Jane Curtin (Kim Matula) i Laraine Newman (Emily Fairn) – komentują, że grają głównie „ozdobniki”, a goście specjalni – George Carlin (Matthew Rhys) czy Jim Henson (Nicholas Braun), ten od Muppetów, – próbują odnaleźć się w innej rzeczywistości. Michaels czuje też na plecach oddech szefów, na czele z Dave’em Tebetem (Willem Dafoe), którzy tak naprawdę woleliby nie wpuszczać do studia świeżaków. 

Świeżaków, którzy, co ważne, jako pierwsze pokolenie Amerykanów dorastali przed telewizorem. Tej jednej nocy ma się dokonać rewolucja – „SNL” ma skończyć z purytanizmem, zakłamaniem, konfekcją. Surowy, szczery, buntowniczy głos podszyty absurdem rodem z „Monty Pythona” stanowi odpowiedź tej generacji na nieznośnie kiczowate i ugrzecznione programy typu variety realizowane do tej pory. 

 (Fot. materiały prasowe)

Kto chce zobaczyć skecze z pierwszego „SNL-a”, niech pogrzebie w internecie. W „Saturday Night” obejrzy co najwyżej próby. Jeden segment zaskakuje aktualnością – komiczki przebrane za pracowniczki budowy gwiżdżą na przystojniaka, odwracając genderowe role. Inny – ten, który zapisał się w historii jako pierwsze „Cold Open” „SNL-u” – poza urokiem pure nonsensu, właściwie nie bawi. „Saturday Night” trochę jest też o tym – co już nie śmieszy, co straciło na świeżości, co przebrzmiało.

Choć „SNL” trwa (przed wyborami w programie wzięła udział Kamala Harris), wydaje się, że to już łabędzi śpiew. Widownia się rozproszyła – dosłownie i w przenośni. Wybrała nie tyle inne stacje, co inne platformy, nośniki, media. Attention span też nie pozwala już wysiedzieć półtorej godziny bez zmiany kanału, profilu, feedu. Opowieść założycielska o „SNL” staje się więc jednocześnie próbą pokazania, jak tworzą się nowe media w ogóle – dziś tak mogłoby wyglądać studio niejednego YouTubera, którego obserwują setki milionów fanów. 

Za pomocą opowieści o pionierach amerykańskiej telewizji – tych television natives – twórcy filmu jednocześnie żegnają odchodzącą nieodwracalnie w przeszłość epokę i witają nowy, wciąż jeszcze nie końca zbadany czas digital natives. To, co dzieje się w studiu NBC przed 11:30 w sobotę, wciąż ma miejsce, co tydzień o tej samej godzinie. Lorne Michaels, który od 50 lat stoi na czele programu, nie puszcza steru. Obsada, scenarzyści, ekipa zmieniali się już wielokrotnie. Film przypomina, że „SNL-u” nie byłoby bez setek tysięcy oświetleniowców, dźwiękowców, kostiumografów. Bez ludzi utalentowanych w różnych dziedzinach. I może o talent tu się wreszcie rozchodzi. Twórcy filmu i twórcy programu przeciwstawiają się zagrażającemu nam dyktatowi AI. „Saturday Night” ani „Saturday Night Live” nie mogłyby powstać bez współczynnika humanistycznego, bez żywej inteligencji, bez człowieka.

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Film „Saturday Night” powraca do początków legendarnego programu telewizyjnego
Proszę czekać..
Zamknij