Film tygodnia: „West Side Story”

Steven Spielberg spełnił swoje marzenie, tworząc remake kultowego musicalu z lat 60. XX wieku. Powstała współczesna baśń – romantyczna, rozśpiewana i roztańczona. Polecamy na przedświąteczny seans dla całej rodziny. „West Side Story” już w kinach.
Steven Spielberg – jeden z największych wizjonerów w historii kina – zakochał się w „West Side Story”, gdy miał zaledwie 10 lat. W 1957 roku jego ojciec kupił płytę z muzyką z broadwayowskiego musicalu.

Cztery lata później – w 1961 roku – Robert Wise przeniósł spektakl na duży ekran. Remake uwspółcześnionej wersji „Romea i Julii” marzył się reżyserowi od dawna. Chciał złożyć hołd ukochanemu musicalowi, jednocześnie przedstawiając love story Marii i Tony’emu najmłodszej generacji Z. Powstał film inkluzywny, świadomy konwencji, współczesny, a jednocześnie niemniej uwodzicielski, niż oryginał. Wystarczy jedna scena z Rachel Zegler, odkryciem Spielberga, śpiewającą „I Feel Pretty”, by przekonać się, że historia miłosna stała się dojrzała, kobieca, feministyczna.

A jeden układ taneczny, który ożywia ulice Nowego Jorku, pozwala zobaczyć, że zwłaszcza teraz – po pandemii – potrzebujemy płynącej z ekranu magii. Przedświąteczny seans dla całej rodziny pozwoli najmłodszym poznać ponadczasowe przeboje Leonarda Bernsteina, a ich rodzicom przypomnieć sobie pierwsze filmowe olśnienia, pierwsze musicalowe wtajemniczenia i pierwsze miłości.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.