Dla milenialsów, przynajmniej w teorii, miał to być układ idealny – seks bez zobowiązań, zaspokojenie potrzeby bliskości. Dla generacji Z to raczej alternatywa dla aplikacji typu Tinder i wypalenia randkowego. Czy friends with benefits to sposób, by uniknąć miłości, czy podstępna droga do niej? Jakie są wady i zalety relacji określanej skrótem FWB?
– Za kilka dni jadę na weekend do Berlina do mojego przyjaciela z liceum, z którym w maturalnej klasie po imprezie spontanicznie poszłam do łóżka. Od tamtego momentu co jakiś czas zdarza nam się uprawiać seks. Na przykład, kiedy jesteśmy między kolejnymi relacjami. Albo po prostu potrzebujemy tego, co możemy dać sobie tylko my – żartowania, oglądania horrorów pod kocem czy chodzenia po knajpach. I oczywiście dobrego seksu – opowiada mi 29-letnia Ania o swojej damsko-męskiej przyjaźni, która przerodziła się we friends with benefits, która wbrew pozorom nie jest typowa jak na dzisiejsze czasy.
Przyjaciel potrzebny od zaraz
Wraz z pojawieniem się kilka lat temu aplikacji randkowych zaczęły funkcjonować nowe określenia zjawisk, które w zasadzie istniały od zawsze. W latach 80. mówiło się o flovers, kiedy partnerzy są jednocześnie przyjaciółmi i kochankami – jak wspominają w swojej pracy badawczej Ewa Włodarczyk i Jolanta Chanduszko-Salska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego. Dziś mamy one night stand (ONS) – przygodę na jedną noc, czy friends with benefits (FWB) – relację opartą na seksie, które kilka lat temu wyewoluowały z kultury hook-up, czyli przygodnych kontaktów seksualnych. Tego właśnie wiele osób szuka za pośrednictwem Bumble czy Tindera. Oczywiście można zakochać się w przyjaciółce czy przyjacielu czy też odczuwać pociąg do osoby, którą się bardzo dobrze zna, i po prostu się dogadać na uprawianie seksu. „Przyjacielem od seksu” może być też obca osoba, która szuka tego co my i z którą poczujemy chemię. W Polsce przyjaciel to ktoś bardzo ważny. W Stanach słowo friend nie ma aż tak mocnych konotacji. W zasadzie hasło friends with benefits można przetłumaczyć jako kumple od seksu.
Na czym polega relacja friends with benefits, którą wypromowali milenialsi?
Luźna relacja oparta na zaspokajaniu potrzeby bliskości, pocałunkach, przytulaniu i innych aktywnościach fizycznych wydaje się w teorii idealna. Oczywiście – w zależności od preferencji – można też chodzić razem do kina, na kolacje, prowadzić głębokie rozmowy. W praktyce jednak zwykle chodzi przede wszystkim o niezobowiązujący seks. To wygodne – nie trzeba co chwilę przeglądać aplikacji randkowych, chodzić na kolejne spotkania, poszukiwać. Na kilka tygodni czy miesięcy ma się spokój. Wiele osób z pokolenia milenialsów, zwłaszcza tych zabieganych, stawiających na karierę czy po prostu rozczarowanych dotychczasowymi związkami, ceniło i ceni sobie układ friends with benefits – zwykle z ludźmi poznanymi przez aplikacje. Choć znalezienie odpowiedniego przyjaciela czy przyjaciółki też wymaga trochę zachodu. Z innej strony – skoro nie bierzemy ślubów, nie mamy poważnych planów, to wydaje się, że możemy przymknąć oko na wady, zignorować czerwone flagi.
Friends with benefits a situationship
Ostatnie miesiące przyniosły nowy trend – situationship. Niektóre pary rozstają się, aby po jakimś czasie wrócić do siebie – spędzać niezobowiązująco czas, chodzić do łóżka. Albo poznajemy kogoś, randkujemy, ale nie jesteśmy gotowi na zobowiązania, nie chcemy określać statusu naszej relacji. Wtedy właśnie mówimy o situationship, pewnym zawieszeniu, niedopowiedzeniu, wygodnym i uwierającym równocześnie stanie. W relację friends with benefits jakby z góry wpisany jest brak zobowiązań. To przede wszystkim sypianie ze sobą. Niemniej – zawsze warto określić zasady, na jakich ta czy inna relacja funkcjonuje, by uniknąć przykrych niespodzianek.
Przyjaciele z zasadami, czyli jak się nie zakochać
Niezależnie od tego, czy na układ friends with benefits decydują się przyjaciele, dobrzy znajomi czy osoby, które poznały się przez aplikację, jasne zasady są pomocne. Zaczynając od tego, że umawiamy się na rodzaj związku, wyłączność seksualną lub nie, przez to, czy i jak komunikujemy naszą relację na zewnątrz, jak często się spotykamy – panuje teoria, że powinno to być plus minus co dwa tygodnie, by się nie zakochać (być może ma z tym coś wspólnego „Nieznośna lekkość bytu” Milana Kundery) – czy zostajemy u siebie na noc, po to, czy piszemy do siebie pomiędzy spotkaniami, a jeśli tak, to o czym – czy będzie to raczej sexting, czy zdawanie sprawy z najważniejszych wydarzeń dnia i pytanie o samopoczucie drugiej osoby. Określanie granic takiej relacji może wydać się dość restrykcyjne, ale jeśli decydujemy, że nie mamy przestrzeni na związek, na uczucie, to zwykle szukamy sposobów, by zapobiec wytworzeniu się silnej więzi. – Choć licealni znajomi kibicowali mi i Marcelowi, czekali aż po prostu zakochamy się w sobie i zostaniemy parą, to my nie chcieliśmy psuć tego, co było między nami – podkreśla Ania. – Przed większym zaangażowaniem uratowały nas też studia – rozjechaliśmy się w różne strony świata, każde kogoś poznało. Mimo wszystko wciąż mamy kontakt, myślimy o sobie, jesteśmy dla siebie comfort people.
Niebezpieczne związki? Zalety i wady friends with benefits
Jasno określone zasady pozwalają czerpać korzyści z układu friends with benefits, zaspokoić potrzeby, mieć namiastkę związku bez związanych z tym niedogodności – poznawania znajomych i rodziny, sporów o to, kto wynosi śmieci, i innych codziennych dramatów. Sama przyjemność? To może się udać. „Jedną z najczęściej wymienianych korzyści płynących z seksu z przyjacielem jest wolność, której wiele osób doświadcza w wyniku braku zaangażowania w związek” – mówi terapeutka psychoseksualna Kate Moyle na łamach amerykańskiego „Vogue’a”. „Większa niezależność emocjonalna może pozwolić niektórym osobom na silniejsze angażowanie się w doświadczenia seksualne za obopólną zgodą i na ciągłe odkrywanie nowych rzeczy, bez zajmowania się myśleniem o przyszłości lub potencjałem tego, co może się wydarzyć w kontekście związku”. Niskie zaangażowanie, wysoka satysfakcja. Badaczki z Uniwersytetu Łódzkiego w swojej pracy przytaczają badania osób mających doświadczenia w takich związkach, o których napisano w „Canadian Journal of Human Sexuality”. Wynika z nich, że „przyjaźń z bonusem” pozytywnie wpływa na zwiększenie pewności siebie przez wzmocnienie poczucia własnej atrakcyjności, możliwość nabywania nowych doświadczeń, poczucie wolności i kontroli, zmniejszenie poczucia samotności, zyskanie towarzystwa, ale też pogłębienie bliskości z przyjacielem.
Naturalnie zawsze istnieje ryzyko, że przynajmniej jedna ze stron poczuje coś więcej mimo sztywno wytyczonych granic. Uprawianie seksu wiąże się z tym, że nasze ciało zalewają hormony przyjemności, takie jak dopamina, endorfiny czy oksytocyna, pobudzany jest ośrodek nagrody w mózgu, przywiązujemy się i chcemy więcej. Co nie oznacza, że nie da się nad tym zapanować i że jak w większości filmów czy seriali, relacja friends with benefits musi doprowadzić do wielkiej miłości.
Jak zatem zakończyć relację friends with benefits? Kluczowe jest przyglądanie się swoim uczuciom, reagowanie na nie, szczere komunikowanie i szanowanie cudzych granic. Warto też zwracać uwagę na to, czy układ wciąż nam służy, czy czujemy się w nim dobrze, czy nie ogranicza nas przed poznawaniem innych osób. Według Kate Moyle relacje friends with benefits często trwają dłużej niż powinny, co może skutkować popsuciem stosunków czy utratą przyjaźni. Jednak powiedzenie „stop” w odpowiednim momencie i dojrzała rozmowa powinny temu zapobiec.
Do zakochania jeden krok, czyli jak generacja Z romansuje z przyjaciółmi
Czy friends with benefits może przerodzić się w związek? Oczywiście. Za obopólną zgodą, bez nacisków, gdy obie strony czują to samo i chcą kontynuować znajomość na innych zasadach. Generacja Z zmienia charakter FWB. W przeciwieństwie do milenialsów, jej przedstawicielki i przedstawiciele nie uciekają przed miłością, nie boją się szukać jej w kręgu swoich bliskich znajomych. Zamiast polegać na aplikacjach randkowych i spotykać się z nieznajomym, co prowadzi do wypalenia i zniechęcenia, pokolenie Z stawia na swój komfort psychiczny i wybiera relacje z osobami dającymi poczucie bezpieczeństwa. Przyjaciel czy przyjaciółka to dla nich najlepsza partia. Daniel Cox, dyrektor Survey Center on American Life, na łamach „Business Insider” przytacza badania, według których 55 procent pokolenia Z i pokolenia milenialsów twierdzi, że przyjaźń jest ważniejsza niż romantyczny związek. „W ankiecie przeprowadzonej w 2023 r. przez Pew Research Center 46% Amerykanów stwierdziło, że ich ogólne doświadczenia z randkami online są negatywne” – podkreśla Cox.
Z kolei Joe Pinsker w „The Atlantic” twierdzi, że randkowanie z przyjacielem usuwa poczucie niepewności i dyskomfortu, które często towarzyszy wczesnym etapom randkowania. „Relacje, które wyrastają z przyjaźni, zaczynają się od troski i ciepła – co może oznaczać unikanie wyczerpującej gry, która może wyniknąć między dwojgiem zmęczonych randkami nieznajomych, uwarunkowanych koniecznością dbania o siebie”. Choć aplikacje randkowe dają łatwą możliwość poznania nowych ludzi, to nie gwarantują tak jakościowych kontaktów jak te z przyjaciółmi, nawet jeśli będą to relacje oparte tylko na seksie.
Wymarzony bonus
Nie ma idealnej metody, by znaleźć romans czy miłość. Najważniejsze w relacjach wydaje się zaczęcie od siebie, określenie, czego potrzebujemy i na ile możemy przesunąć swoje granice, czy udźwigniemy ewentualne emocje, które mogą się pojawić. Gdy wchodzimy w związki z innymi ludźmi, zwłaszcza tymi, na których nam zależy, dojrzałość i bycie fair zdają się być kluczem, by coś zyskać, a niczego nie stracić. Choć ryzyko istnieje zawsze. Ale czy nie warto je ponieść w imię przyjemności na naszych zasadach, wbrew konwencjom i w poczuciu komfortu?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.