Fotograf Albert Watson regularnie współpracujący z amerykańskim „Vogue'iem” stanął za obiektywem kalendarza na nadchodzący rok. Swoimi zdjęciami chciał oddać hołd kinu.
Zdjęcia do kalendarza w przeszłości robili najwięksi mistrzowie fotografii: Peter Lindbergh, Richard Avedon, Annie Leibovitz, Steven Meisel, Herb Ritts czy Bruce Weber. Ich zdjęcia bywały klasycznie piękne, subtelnie zmysłowe albo stuprocentowo seksowne. Kolejne kalendarze wyznaczały nowe kierunki, lansowały trendy, przełamywały bariery. W ubiegłym roku Tim Walker sfotografował wyłącznie czarne modelki, a w 2017 roku Peter Lindbergh pokazał gwiazdy Hollywood bez makijażu.
W 2019 roku na kartach kalendarza zobaczymy wizję Alberta Watsona, jednego ze stałych współpracowników „Vogue'a”. Jego podejście jest zgoła inne niż prezentowane przez poprzedników. Nie dość, że Watson zmienił wymiary tak, by zdjęcia oglądało się w formacie 16:9 przypominającym klatkę filmową, to jeszcze zdjęć powstało nie 12, a aż 40.
Swój projekt szkocki fotograł, którego miłość do kina trwa od czasów studiów z reżyserii na Royal College of Art Film School, nazwał „Dreaming”, a opowiadać miał historię ambicji, realizowania marzeń, drogi wiodącej do sukcesu. W rolach głównych obsadził supermodelki i projektantów, młode gwiazdy kina i sportu, a także tancerzy.
Na zdjęciach oglądamy więc rozmarzoną Gigi Hadid, Julię Garner („Zawód: Amerykanin” i „Ozark”) o mocnym spojrzeniu, baletnicę Misty Copeland. Zdjęcia z ich udziałem opowiadają cztery różne hollywoodzkie historie – o dziedziczce, o malarzu, tancerce i fotografie. Prace nad kalendarzem trwały przez dziesięć dni.
– Żeby spełnić marzenie, trzeba ciężko pracować – mówi Watson. – Nigdy nie chciałem osiągnąć wszystkiego od razu. Wolę wolno wspinać się po drabinie. A czasami wydaje mi się, że ta drabina ambicji nie ma końca.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.