Debiutancki film 27-letniego Lukasa Dhonta (w kinach od 22 marca) podbił festiwal w Cannes, zdobył także Europejską Nagrodę Filmową i nominację do Złotego Globu dla najlepszego filmu zagranicznego. Reżysera, cudowne dziecko kina, nazywa się następcą Xaviera Dolana, a jego obraz o dorastaniu arcydziełem.
Belgijski dramat „Girl” to jeden z najgłośniejszych europejskich filmów ubiegłego roku. Opowieść o 15-letniej Larze, która marzy o karierze tancerki klasycznej, jednocześnie próbując wydostać się z chłopięcego ciała, zaskoczyła krytyków wrażliwością w podejściu do tematu tożsamości płciowej. I filmową dojrzałością, rzadko spotykaną u debiutantów. – Poprzez moją twórczość chciałbym pokazać młodym ludziom, że pojęcie normalności trzeba definiować [a nie narzucać z góry – przyp. M.S.]. Dlatego wspólnie z moim scenarzystą Angelo Tijssensemuważamy, że „Girl” to film superbohaterski – powiedział w rozmowie ze „Screen Daily”.
Lara w jednej z pierwszych scen filmu przekłuwa sobie własnoręcznie uszy. Akt nastoletniego buntu szybko urasta tu do rangi symbolu. Dhont będzie do niego wracał jeszcze wielokrotnie. Okupiony bólem gest ma sprawić, że dziewczyna stanie się bardziej kobieca. Jej marzeniem jest kariera tancerki klasycznej. Ten zawód to ucieleśnienie kobiecej elegancji i zmysłowości. Lara ma delikatną, niewinną twarz i burzę długich blond włosów. Nie ma jeszcze biustu, a kiedy odsłania dekolt, widzimy szerokie ramiona i wydatne kości obojczyka. Dla tańca jest w stanie poświęcić wiele, ale, jak każdej nastolatce, brak jej cierpliwości. Chciałaby mieć wszystko, o czym marzy, już, teraz, natychmiast. Największą przeszkodą w osiągnięciu celu staje się dla niej jej własne ciało. Lara chce bowiem jak najszybciej zrzucić z siebie męską powłokę, by móc w stu procentach stać się sobą – dziewczyną.
Choć belgijski reżyser ma dopiero 27 lat, pomysł na debiutancki film dojrzewał w nim przez prawie dekadę. W 2009 roku 18-letni Dhont, wówczas początkujący student szkoły filmowej, zmagający się z własną tożsamością seksualną, przeczytał w gazecie artykuł o o trzy lata młodszej od siebie Norze Monsecour, aspirującej tancerce, która urodziła się w ciele chłopca. Urzekła go odwaga młodej kobiety, która wybrała zawód opierający się w dużej mierze na pracy z ciałem w sytuacji, kiedy jednocześnie w obliczu przemiany staje się ono największą przeszkodą w drodze do celu. Nie oglądając się na presję otoczenia, dziewczyna metodycznie dążyła do wyznaczonego celu. Niewiele starszemu od niej Lukasowi szalenie to zaimponowało. Niewiele myśląc, zapytał ją, czy jeśli uda mu się kiedyś zrealizować swój pierwszy film, mógłby opowiedzieć o jej doświadczeniu. Monsecour zgodziła się i wspierała reżysera podczas pracy nad projektem. Broniła go też, gdy w środowisku krytyków transseksualnych pojawiły się zarzuty o zawłaszczanie przez reżysera opowieści o doświadczeniu, którego jako osoba cispłciowa nie może zrozumieć. W wypowiedziach dla prasy Monsecour wielokrotnie podkreślała, że „Girl” nie jest fantazją nie-transseksualnego mężczyzny, lecz jej osobistą historią. – Chcę wysłuchiwać różnych opinii na temat mojego filmu, dzięki temu się uczę. Problem reprezentacji jest dla mnie bardzo ważny. Nie uważam jednak, że reżyser powinien ograniczać się w swojej twórczości do poruszania tematów, które będą dotyczyły wyłącznie jego tożsamości. Włączajmy, nie wykluczajmy – dodał reżyser w wywiadzie dla serwisu „Deadline”.
Dhontowi nie można odmówić determinacji. Swoje pierwsze filmowe kroki stawiał jako kilkuletni chłopiec, kiedy rozstawiał członków swojej rodziny po kątach, bawiąc się w reżysera. W wywiadzie dla radia RAM opowiadał o swoich filmowych inspiracjach, jednym tchem wymieniając hollywoodzkie blockbustery i niezależne autorskie kino spod znaku Gusa van Santa, Chantal Akerman czy Andrieja Tarkowskiego. Konfrontując swoje wyobrażenia na temat kina z wizją mistrzów, szybko nauczył się, że film zawsze jest odbiciem doświadczeń i emocji twórcy. Dhont wierzy, że największą siłą X Muzy jest umiejętność wzbudzania w widzu empatii. Poszerzenia horyzontów, umożliwienia doświadczenia emocji, których nie znamy, poznania historii ludzi, którzy na co dzień wydają się nam odlegli. Scenariusz „Girl” spełnia te założenia.
Każdy projekt Dhonta zaczyna się od ruchu. Gdy pracuje nad scenariuszem, w pierwszej kolejności skupia się na stronie wizualnej. W przypadku „Girl” wspólnie z operatorem Frankiem van den Eedenem postawili na jasne, nasłonecznione kadry i dokumentalną stylistykę z ruchomą kamerą, trzymającą się bardzo blisko bohaterów. Tematem przewodnim i wizualną inspiracją stał się w przypadku „Girl” motyw Ikara – historia niecierpliwego człowieka pragnącego zbyt szybko wzbić się w stronę słońca. Lara także próbuje przełamywać kolejne stereotypy. I wznosić się coraz wyżej, bez baczenia na konsekwencje.
Znalezienie odtwórczyni roli Lary było nie lada wyzwaniem. Dhont potrzebował kogoś, kto zdoła nie tylko unieść ciężar emocjonalny tej postaci i zawrzeć w swojej kreacji złożoność procesu transformacji płci bez popadania w karykaturę. Reżyserowi zależało także, by aktorka miała doświadczenie w tańcu klasycznym. W dodatku najlepiej, aby podobnie jak bohaterka była nastolatką.
– Zorganizowaliśmy otwarty casting do głównej roli bez określania płci aktora czy aktorki, który wcieliłby się w Larę. Zaprosiliśmy dziewczęta, chłopców, osoby transseksualne w trakcie przemiany. Byliśmy otwarci na wszystkie propozycje. Mimo to każdemu kandydatowi zawsze brakowało co najmniej jednej z trzech cech, których szukaliśmy. W pewnym momencie pomyślałem, że nigdy nie znajdziemy odpowiedniej osoby – mówił reżyser w wywiadzie dla „The Match Factory”.
Po przesłuchaniu ponad pięciuset osób w momencie zwątpienia ekipa zajęła się obsadzaniem drugoplanowych ról tancerzy. Wtedy na jednym z castingów pojawił się 14-letni Victor Polster. Dhont od razu zwrócił na niego uwagę. W pierwszej kolejności przykuła ją delikatna, niemal anielska uroda tancerza, wymykająca się jednoznacznym definicjom płciowym. Do dziś, kiedy opowiada o nim w wywiadach, twórca długo szuka odpowiednich słów. Porównuje go do greckiego boga, jednocześnie posągowo pięknego i poruszającego się w dostojny, kobiecy sposób. – Od początku wiedziałem, że trafiliśmy w dziesiątkę – przyznaje w „The Match Factory”.
To w dużej mierze na barkach Polstera spoczywa emocjonalny ciężar tego filmu. Droga, jaką pokonuje jego bohaterka, byłaby wyzwaniem nawet dla doświadczonego aktora. Kamera jest zawsze blisko Lary, a jej czujne oko wyławia zakłopotanie, niepewność i skrępowanie własnym wyglądem typowe dla nastolatków. Victor przyznaje, że w budowaniu postaci zmagającej się z ograniczeniami swojego ciała i doprowadzającej je do granicy wytrzymałości pomogły mu treningi taneczne. Mimo że Polster jest profesjonalnym tancerzem, nigdy nie miał na sobie point. Tańca w specjalnym obuwiu uczył się więc do pewnego stopnia razem ze swoją bohaterką, odkrywając nowe sposoby ruchowej ekspresji. Victor, ze swoją eteryczną urodą i stonowaną kreacją, przydaje „Girl” niezwykłej subtelności. Debiutujący przed kamerą tancerz rozsadza genderowe schematy, wymykając się jednoznacznym definicjom i stereotypom dotyczącym naszego pojmowania męskości i kobiecości. Za swój występ otrzymał zresztą nagrodę dla najlepszego aktora w sekcji Un Certain Regard na festiwalu w Cannes.
„Girl” zachwyca nie tylko na poziomie nowatorskiej opowieści o osobach transseksualnych. To także uniwersalny film o skomplikowanej relacji nastolatka z własnym ciałem. Odcina się od wyświechtanych klisz w przedstawianiu płci czy społeczności LGBT. Źródłem konfliktu nie jest bowiem dla Lary relacja z rodziną czy grupą rówieśników, największą walkę dziewczyna toczy z samą sobą. Jej ojciec należy do nowego pokolenia rodziców – wspierających, aktywnie uczestniczących w życiu dzieci (wszelkie skojarzenia z postacią graną przez Michaela Stuhlbarga w „Tamtych dniach, tamtych nocach” uprawnione!).
Płeć jest w „Girl” przedstawiona zarówno jako narzucony konstrukt kulturowy, jak i element tożsamości budowany przez lata przez każdego z nas. W jednej ze scen, kiedy Lara zdradza się ze swoją niecierpliwością, ojciec chce jej uświadomić, że stawanie się kobietą lub mężczyzną to wymagający czasu proces, i zauważa trzeźwo: „Myślisz, że ja od urodzenia byłem mężczyzną?”. – Nasze społeczeństwo kategoryzuje nas natychmiast po naszym przyjściu na świat. Jesteśmy określani mianem chłopca albo dziewczynki, zanim zdołamy odkryć, kim tak naprawdę jesteśmy. W przypadku wielu osób te narzucone z góry założenia się później sprawdzają. Lara jest jednak w tej mniejszości, która nie identyfikuje się z tożsamością narzuconą jej przez społeczeństwo i własne ciało. Chciałem tym filmem oddać sprawiedliwość osobom, które mierzą się z podobnymi problemami – tłumaczył Dhont w rozmowie z „The Match Factory”.
27-latek trafił niedawno do prestiżowego zestawienia „30 under 30” magazynu „Forbes” prezentującego najbardziej obiecujące europejskie talenty przed trzydziestką (obok niego na liście znaleźli się m.in. Jodie Comer, Tom Holland, Daniel Radcliffe czy Maciej Musiał). Po obsypanym nagrodami „Girl” (film zdobył m.in. Queer Palm, Złotą Kamerę dla najlepszego debiutanta i nagrodę aktorską dla Polstera w sekcji Un Certain Regard) belgijski twórca nie zwalnia tempa. Reżyser ogłosił niedawno, że pracuje wspólnie z Tijssensem nad kolejnym scenariuszem, w którego centrum znowu znajdzie się nieheteronormatywny bohater. Projekt będzie nawiązywał w stylu do „Girl”, alema opowiadać zupełnie odrębną historię. Z niecierpliwością czekamy więc na kolejnego superbohatera z uniwersum Dhonta.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.