„Prawda cię wyzwoli, ale najpierw porządnie wkurzy” – zanim to zdanie znalazło się w tekście wspólnego hitu Pharrella Williamsa i Rihanny „Lemon”, było tytułem książki Glorii Steinem. To jedna z wielu mądrości, jakimi aktywistka od lat dzieli się z kolejnymi pokoleniami kobiet. Realistka i marzycielka – tak mówi o sobie samej. I choć w tym roku skończyła 86 lat, nie ma zamiaru usunąć się w cień. W końcu walka kobiet wciąż trwa.
W 2017 roku, tuż przed rozdaniem nagród CFDA, podczas których Gloria Steinem miała odebrać z rąk Diane von Furstenberg statuetkę za swoje zasługi dla ruchu kobiet, dziennikarze amerykańskiego „Vogue’a” zapytali kilkanaście kobiet o to, co znaczą dla nich słowa, lekcje i dziedzictwo tej najbardziej znanej feministki na świecie. Projektantka wspominała wtedy pierwsze spotkanie z Glorią w latach 70. i przyjaźń, jaka błyskawicznie się między nimi nawiązała. Adwoa Aboah dziękowała za to, że Steinem dodała jej odwagi, by być sobą. Artystka Cleo Wade mówiła zwięźle – nie ma drugiej takiej. Wyjątkowość Steinem nie polegała bowiem wyłącznie na jej działalności. Nigdy nie przestała być sobą. Nigdy nie przepraszała za to, jak wygląda, choć jej delikatna uroda i styl według wielu stały w sprzeczności do haseł przez nią głoszonych. Walcząc o prawa kobiet, myślała nie tylko o sobie i swoich koleżankach – białych przedstawicielkach amerykańskiej klasy średniej. Jej wizja przekraczała granice.
Steinem nie stała się feministką na studiach. Ani tym bardziej po pierwszych emancypacyjnych lekturach. Poglądy młodej dziewczyny zaczęły się krystalizować, gdy dostrzegła, z jakim niezrozumieniem i wrogością społeczeństwo traktowało jej matkę.
Ruth Steinem była kobietą wyjątkową, ale bardzo słabą – podatną na krytykę i ze skłonnościami do depresji. Podobno jeszcze zanim Gloria przyszła na świat, zaliczyła dwa potężne załamania nerwowe. Potrzebowała stabilizacji i spokoju, ale jej wyspecjalizowany w sprzedaży antyków mąż nie potrafił nigdzie zagrzać dłużej miejsca i zmuszał rodzinę do przeprowadzek po całych Stanach Zjednoczonych. Małżeństwo rozpadło się w połowie lat 40., gdy Leo Steinem opuścił rodzinę, by udać się do Kalifornii w poszukiwaniu pracy. Ruth wróciła wtedy z dwiema córkami do Toledo w stanie Ohio.
Gloria, jeszcze dziecko, zaczęła więc pełnić funkcję opiekunki. Zajmowała się niestabilną psychicznie matką – Ruth cierpiała już wtedy na schizofrenię i bywała agresywna. Gdy jej matce odmawiano nie tylko zatrudnienia, ale także leczenia, Steinem zobaczyła, że kobiety nie są traktowane sprawiedliwie. Napisała o tym w 1983 roku w eseju „Ruth’s Song (Because She Could Not Sing It”). Będąc najpierw obrończynią interesów swojej matki, szybko stała się głosem całego pokolenia kobiet, które zauważały potrzebę zmian. I były wreszcie gotowe podjąć wszelkie kroki, by je przeprowadzić.
Złapać króliczka
Krótko po skończeniu studiów na Smith College w stanie Massachusetts Steinem w połowie lat 50. rozpoczęła pracę jako dziennikarka, poświęcając się głównie tematyce kobiecej i coraz mocniej angażując w ruch feministyczny. Jej pierwszym poważnym tekstem był – jak sama wspominała po latach – artykuł, który napisała na zlecenie Claya Felkera dla „Esquire’a”. Po trudnej przeprawie z Felkerem, który odrzucił kilka pierwszych wersji Steinem, powstała ostateczna wersja materiału opublikowanego w 1962 roku. Steinem skupiła się w nim na tym, jak społeczeństwo zmusza kobiety do wyboru między karierą a małżeństwem. Niedługo później ten sam problem wzięła na warsztat Betty Friedan w swojej przełomowej książce „Mistyka kobiecości”.
O ile artykuł dla „Esquire’a” był pierwszą poważną publikacją Steinem, o tyle najbardziej przełomową była ta dla magazynu „Show”. Chcąc obnażyć skandaliczne warunki, w jakich w klubach Playboya pracują kelnerki, Steinem zdecydowała się wcielić w rolę w jednej z nich. Pomyślnie przeszła casting i miesiąc przepracowała w stroju króliczka w jednym z nowojorskich klubów Hugh Hefnera.
Co odkryła, a następnie opisała Steinem? Bardzo niskie zarobki i niebotycznie wysokie obcasy. Pieczołowicie wykreowane alter ego (Steinem, aby móc zatrudnić się w klubie, przyjęła fikcyjne nazwisko, sfałszowała CV i zaniżyła swój wiek) sprawiło, że Gloria mogła od podszewki zobaczyć, jakie wymagania stawia się pracownicom i w jak upokarzający sposób się je traktuje. Już podczas castingu usłyszała, że jest „obrzydliwie stara” (w fałszywym dowodzie figurowała jako 24-latka, a naprawdę miała 28). Później regularnie obserwowała, jak dziewczyny zmuszane są do chodzenia przez 12 godzin na trzynastocentymetrowych szpilkach, jak wypycha się ich kostiumy plastikowymi torbami i skarpetkami, by bardziej ścisnąć i podkreślić biust, oraz jak mało wspólnego ma ich pensja z ustalonym wcześniej wynagrodzeniem. Stawka kelnerki w klubie Playboya miała wynosić wtedy od 200 do 300 dolarów tygodniowo (dziś byłoby to około 1700 dolarów). Realnie stanowiła maksymalnie jedną trzecią tego wynagrodzenia. Obserwacje Steinem były tak szokujące, że artykuł zdecydowano się opublikować w dwóch częściach – w numerach na maj i czerwiec 1963. „Show” zamieścił je na swoich łamach pod tytułem „A Bunny’s Tale”.
Kobiety, które nienawidzą kobiet
Od tego momentu Steinem coraz bardziej angażowała się w walkę o równość i prawa kobiet – zarówno jako aktywistka, jak i dziennikarka. Pod koniec lat 60. pomogła powołać do życia „New York Magazine”, gdzie pisała o polityce. Wspólnie z kilkoma innymi feministkami założyła także magazyn „Ms.” (początkowo funkcjonował on jako wkładka do „New York”, w 1972 roku na rynku pojawił się na rynku jako samodzielne pismo). Była też jedną z kobiet, które w 1971 roku stworzyły National Women’s Political Caucus (w skrócie NWPC). To właśnie w nim działała wspólnie z Betty Friedan, Bellą Abzug, Fannie Lou Hamer i Shirley Chisholm – pierwszą afroamerykanką, która zasiadła w amerykańskim Kongresie. Ich próby przeforsowania konstytucyjnej poprawki o równych prawach (ang. ERA) i walka z jej przeciwniczkami stały się podstawą fabuły serialu „Mrs. America”, którego pierwsze odcinki można oglądać na HBO GO. W rolę Glorii Steinem wciela się w nim Rose Byrne.
Mimo wielu sukcesów nie wszystkim podobało się to, co robiła Gloria. Nienawidziły jej jednak nie tylko konserwatystki z Phyllis Schlafly (konserwatystką – główną bohaterką serialu) na czele. Z rezerwą podchodziły do niej także niektóre koleżanki feministki. Uważały, że wygląd Steinem szkodzi ich ruchowi, bo sprawia, że nikt nie traktuje poważnie ich haseł. To wersja oficjalna. Prawda jest jednak taka, że większość z nich była po prostu zazdrosna o urodę Steinem i uwagę, jaką poświęcały jej media.
Gloria na szczęście nigdy nie miała zamiaru się zmieniać. W Białym Domu pojawiała się w spodniach dzwonach i ze swoim nieodłącznym akcesorium – gigantycznymi okularami awiatorkami. Podczas protestów maszerowała ramię w ramię z Angelą Davis ubrana w minispódniczkę i obcisłe kozaki. Udowadniała w ten sposób, że kobieta może mieć nieprzeciętne IQ i nadal kochać modę. Pokazywała też, że wyrażanie siebie poprzez ubiór, jakkolwiek by był kobiecy i zmysłowy, nie musi stać w opozycji do walki o równouprawnienie kobiet.
Dziś styl Steinem inspiruje równie mocno, co estetyka innych ikon lat 70. – Bianki Jagger, czy wspomnianej już przyjaciółki Glorii, Diane von Furstenberg. Stanowi także natchnienie dla projektantów – do ubioru Glorii sprzed lat nawiązuje chociażby Natacha Ramsay-Levi z Chloé, ale też Prabal Gurung, który najpierw zadedykował amerykańskiej feministce kolekcję na wiosnę-lato 2017, a następnie przekonał ją, by zasiadła w pierwszym rzędzie na jego pokazie. Prezentację kolekcji na wiosnę-lato 2018 rozpoczęły wtedy słowa Marka Aureliusza: „Daj mi siłę, by móc zmienić rzeczy, których nie mogę zaakceptować”. Steinem na szczęście nadal ma tej siły sporo, bo wie, że z każdą zmianą rodzi się potrzeba nowej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.