Skoro tak bardzo pokochaliśmy maksymalizm w modzie, dlaczego nie dać mu szansy w makijażu? Do zabawy błyskiem, kolorem i fakturą zachęca popularna marka Glossier. A właściwie jej najnowsza linia o nazwie, po prostu, „Play”.
Przedstawiciele marki Glossier e-maile do klientów wysyłają wtedy, gdy chcą podziękować im za zakupy lub zapytać, co na ich temat sądzą. Gdy pod koniec lutego otrzymałam wiadomość o dość tajemniczym temacie: „Idzie nowe”, od razu zaczęłam się zastanawiać, co może się za tym enigmatycznym hasłem kryć. Nie byłam jedyna. Fani marki zastanawiali się, czym Emily Weiss i jej zespół chcą się podzielić ze światem. Jedni obstawiali, że ludzie z Glossier zakładają platformę społecznościową dla urodowych maniaków (co byłoby całkiem zrozumiałe, biorąc pod uwagę aktywność miłośników Glossier w social mediach). Inni obstawiali linię ubrań. Pojawiły się nawet głosy, że może to być … kolekcja zabawek erotycznych.
Byli w błędzie. Najnowsze „dziecko” popularnej amerykańskiej marki to Glossier Play – linia czterech produktów do makijażu, utrzymanych w wyrazistej kolorystyce, błyszczących i mocno napigmentowanych. Stworzonych do tego, by za ich pomocą bawić się make-upem, eksperymentować i wyrazić wszystko, co nam w duszy gra. Nawet jeśli oznaczałoby to wysmarowanie połowy twarzy rozświetlaczem w kolorze miedzianego złota czy obrysowanie konturu oka intensywnie szmaragdową kredką.
Stworzenie Glossier Play zajęło Emily Weiss i jej współpracownikom dwa lata. A inspiracją do jego powstania byli – co w przypadku marki wcale nie dziwi – jej klienci. Weiss, która w jednym z wywiadów zdradziła, że jej firma otrzymuje na Instagramie pięć wiadomości na minutę, a sklepy miesięcznie odwiedza ponad 50 tysięcy klientów, zauważyła, że nie wszyscy fani Glossiera lubią naturalny makijaż z nurtu make-up no make-up. Wielu z nich na swoich perfekcyjnych selfie oprócz stworzonej przez nią marki tagowało także producentów kosmetyków kolorowych i chwaliło się intensywnym makijażem ust lub powiekami pomalowanymi na wszystkie barwy tęczy. Decyzję o stworzeniu linii wysoce napigmentowanych i utrzymanych w wyrazistych odcieniach produktów Emily Weiss podjęła błyskawicznie. – Od początku istnienia Glossier starałam się reprezentować inne podejście do relacji z klientem i tego, na jakiej podstawie podejmujemy produktowe decyzje – powiedziała w wywiadzie z „Fast Company”. – W moim podejściu klient nie jest jedynie nabywcą i recenzentem. Jest również współtwórcą tej firmy.
Glossier Play to cztery produkty i dwa akcesoria: dostępny w 14 odcieniach żelowy eyeliner Colorslide, brokatowy żel Glitter Gelée, perłowy rozświetlacz Niteshine, lakier do ust w pisaku Vinylic Lip, temperówka i The Definer, czyli aplikator do żelu z brokatem, który można stosować na powieki, twarz i usta. Jeśli kochacie makijaż i chcecie wypróbować wszystkie te produkty jednocześnie, Glossier przygotował „The Playground”, czyli zestaw wszystkich kosmetyków i narzędzi (kolory zawsze wybieracie samodzielnie). Cena? Około 250 złotych. To kolekcja, którą – jak wskazuje sama nazwa – należy się bawić. Można ją stosować wybiórczo lub w całości, na dzień i wieczór. Wykonać delikatny makijaż z jedynym mocnym akcentem albo stworzyć za jej pomocą inspirowany klubami z lat 70. make-up, w którym twarz nie jest rozświetlona, lecz brokatowa, a monochromatyczne cienie do powiek przestają mieć znaczenie, bo liczą się tylko te utrzymane w kolorach pomarańczy, intensywnego różu i fluorescencyjnej purpury.
Sceptycy zastanowią się zapewne nad tym, jak Glossier Play i mocno nasycony kolorem makijaż mają się do naturalności, którą marka promuje od początku swojego istnienia. Oczywiście, te dwa nurty z pozoru się wykluczają. Ale tylko z pozoru. Wystarczy przyjrzeć się ofercie Play. Próżno szukać w niej podkładów, pudrów czy ciężkich bronzerów. Marka nadal hołduje naturalnej, nawilżonej i rozświetlonej cerze wyrównanej jedynie lekkim kremem koloryzującym lub korektorem i różem w płynie. Play zagorzałym fanom marki pozwoli odkryć nowy teren. A sam koncept otworzy na nową grupę docelową – maniaków makijażu. – Glossier Core to podstawowe produkty na co dzień – podsumowuje Emily Weiss. – W Glossier Play chodzi przede wszystkim o efekt zaskoczenia, wyrazistości i zabawy. Wraz z premierą Glossier Play nowego znaczenia nabiera też hasło marki „Skin first, make-up second”. Akcentuje nowy rozdział w historii globalnie rozpoznawalnej marki, która po kolei podbija kolejne gałęzie branży beauty. Bo wiemy już, że na makijażu się nie skończy.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.