Pierwszy duży hollywoodzki film mierzący się z tematem #MeToo przedstawia kulisy skandalu w telewizji Fox i jego konsekwencje dla pracowników stacji i całej branży.
W dokonanej przez reżysera Jaya Roacha w „Gorącym temacie” rekonstrukcji wydarzeń, które doprowadziły do upadku oskarżonego o molestowanie założyciela i byłego szefa Fox News, Rogera Ailesa, najbardziej porusza zmowa milczenia. Kierownictwo stacji, inni dziennikarze, właściwie cała branża wiedzieli o nadużyciach Ailesa. Nikt nic nie zrobił. Do czasu. Pierwsza swojego szefa oskarżyła o molestowanie i mobbing podwładna, dziennikarka Gretchen Carlson.
Carlson (Nicole Kidman) przez wiele lat bezskutecznie próbowała przeciwstawić się toksycznej atmosferze w pracy, niewybrednym żarcikom, komentarzom kolegów i przełożonych na wizji oraz poza nią. Przeczuwając, że wkrótce zostanie zwolniona, zatrudnia sztab prawników, by zebrać materiał dowodowy przeciwko Ailesowi (John Lithgow). Z drugiej strony mamy początkującą dziennikarkę, zakochaną w Fox News Kaylę (Margot Robbie, nominowana do Oscara za rolę drugoplanową), która desperacko marzy o karierze przed kamerą. Przypadkowe spotkanie z szefem stacji to dla niej los na loterii. Do czasu. Jej trauma to konsekwencja milczenia innych kobiet.
Ale główną bohaterką filmu i swoistą przewodniczką po telewizyjnym labiryncie jest Megyn Kelly grana przez Charlize Theron (nominowana do Oscara), trudną do rozpoznania pod grubą warstwą makijażu i protez. Gwiazda konserwatywnej stacji odnosi sukcesy w męskim świecie, podkreślając na każdym kroku z uporem godnym lepszej sprawy, że „nie jest feministką”. A mimo to właśnie ona decyduje się podczas republikańskiej debaty prezydenckiej zapytać Donalda Trumpa o jego seksistowskie komentarze. Późniejsze ataki przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych na dziennikarkę i brak wsparcia ze strony sympatyzującej z Trumpem stacji stają się punktem zapalnym wydarzeń, które doprowadziły do jednego z największych skandali doby #MeToo.
„Gorący temat” poraża najmocniej jako opowieść o bezwzględnej telewizyjnej machinie, która potrafi w jednej chwili wynieść człowieka na szczyt, a potem wyrzucić go jak zużytą zabawkę. Lojalność, o której bez przerwy mówi Ailes, zawsze działała tylko w jedną stronę. Równie paranoiczną, co kuriozalną atmosferę Fox News Roach wygrywa poprzez burzenie czwartej ściany, które nasuwa skojarzenia z serialem „Fleabag” i filmami Adama McKaya. Podobnie jak autor „Big Short”, twórca zwraca się za pośrednictwem aktorek bezpośrednio do widza, prowadząc go przez zawiłości świata amerykańskich mediów. „Myśląc o tematach do Fox News, zastanów się, co by przeraziło twoją babcię albo oburzyło dziadka”, mówi Kate McKinnon, wcielająca się w jedną z dziennikarek stacji. Poznajemy kolejne proste triki, które pozwoliły Ailesowi zbudować medialne imperium – przezroczyste stoły w studiu i coraz krótsze sukienki prowadzących. „Jeśli stacja ma nadawać przez 24 godziny na dobę, musi w jakiś sposób utrzymać uwagę widza”, tłumaczy w jednej ze scen filmowa Megyn Kelly.
Szef Foxa odniósł spektakularny sukces, tworząc telewizję napędzaną nostalgią za utraconą Ameryką. Tą samą, o której przywrócenie apeluje Donald Trump. Opartą na stereotypach, uprzedzeniach i wierze w „tradycyjne wartości”, które w praktyce oznaczają głównie wyzysk i dyskryminację mniej uprzywilejowanych. Kobiety pragnące zaistnieć w Fox News przez wiele lat musiały podporządkować się „męskim” zasadom gry. Narzucał je Roger, nastawiając swoje pracownice przeciwko sobie. Wszystkie bohaterki były wykorzystywane przez system, ale wykorzystywały go też na swoją korzyść.
To właśnie złożonych motywacji kobiet wydaje się największym atutem dość nierównego „Gorącego tematu”. Pokazano tu, że dziennikarki z Fox News z jednej strony chcą robić karierę, często za wszelką cenę, ale z drugiej – nie godzą się na niesprawiedliwe traktowanie. Roach uczciwie przedstawia skomplikowany układ sił napędzający mechanizm seksualnych nadużyć. Podkreśla także istotną rolę solidarności bohaterek w jego strukturze. Słowa Madeleine Albright o specjalnym miejscu w piekle dla kobiet, które nie pomagają innym kobietom, wybrzmiewają wyjątkowo gorzko. Zwłaszcza w scenach, w których pracownice Foxa namawiają koleżanki do wspierania szefa, rozdając koszulki z napisami „Team Roger”, czy w wątku trwającej przy oprawcy żony Ailesa, granej przez Connie Britton. Dlatego tym bardziej szkoda, że zdolność do dostrzegania półcieni zostaje w filmie ograniczona wyłącznie do kobiecych postaci, ale już nie seksualnego drapieżcy. Zagrany na jednym tonie ciężko dyszący, otyły Roger Ailes staje się przez to niemalże karykaturalnym czarnym charakterem.
Ten film najlepiej oglądać jako uzupełnienie poświęconego tym samym wydarzeniom serialu „Na cały głos”, a także „Sukcesji” i „The Morning Show”, które rozkładają na czynniki pierwsze mechanizmy władzy w mediach. Wszyscy wiemy, jak kończy się historia Ailesa. Jego upadek był bolesny. Jak pokazuje w słodko-gorzkim finale Roach, zrzucenie z piedestału jednego drapieżnika nie oznacza jednak wcale, że branża jest gotowa na realne zmiany. Wiele takich gestów to przecież wyłącznie wizerunkowa zagrywka, precyzyjnie obliczona w korporacyjnym kalkulatorze zysków i strat. Ale obserwowanie, jak bohaterki Theron, Kidman i Robbie zmieniają zasady gry, działa niemalże terapeutycznie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.