„All anyone can see” każdy może interpretować po swojemu i przeżywać na swój sposób. Dla mnie jest to opowieść o sile młodego człowieka, który ma odwagę być sobą. I o każdej, każdym z nas, którzy nie boją się wyjść „poza pudełko” – opowiada nam o swoim najnowszym projekcie influencerka i fotografka Gosia Boy.
Cykl fotograficzny „All anyone can see” to najnowszy projekt Gosi Boy z pogranicza mody i sztuki, który doskonale się wpisuje w równościowe idee Miesiąca Dumy. Autorka zaprasza do niego nieszablonowych bohaterów, którzy swoim stylem bycia, wyglądem i zachowaniem nie boją się wyróżniać z tłumu.
W pierwszej odsłonie cyklu wystąpił związany z warszawskim światem mody Tomek Góralczyk, który ze względu na swoje długie włosy często mylony jest z kobietą. To właśnie włosy stały się atrybutem bohatera, którego Gosia używa, by opowiedzieć jego historię.
– „All anyone can see” ukazuje część mojej historii, którą są włosy. Są one ważną częścią mnie: mojej osoby, jak również ważnym elementem mojego wizerunku – opowiada Tomek. – Odkąd pamiętam, włosy były odbierane jako coś kontrowersyjnego. Świadomie wyłamując się z ram stereotypowych wzorców męskości, słyszałem zawsze „Zetnij te włosy, długie włosy nie pasują chłopakowi”. Tym samym od zawsze wyróżniałem się z tłumu i ściągałem na siebie uwagę, będąc często mylony z dziewczyną, szczególnie w szkole. Usłyszałem też kiedyś od koleżanki z liceum coś, co do tej pory mam w pamięci: „Choćby korytarz był pełen ludzi, zawsze widać tylko ciebie”. I mimo że było to wypowiedziane jako krytyka mnie i mojego wizerunku, to dla mnie był to komplement. Mój wizerunek był i jest świadomą decyzją, moją dumą i nawet jeśli jestem mylony z dziewczyną albo są mi doklejane etykiety genderowe, to absolutnie mi to nie przeszkadza. To, jak wyglądamy, jakie mamy włosy i jak się ubieramy, powinno być tylko i wyłącznie naszą decyzją, a nie schematem narzuconym przez społeczeństwo.
– Cykl fotografii Gosi Boy pt. „All anyone can see” zrealizowany we współpracy z Tomkiem Góralczykiem jest przykładem obustronnego dialogu czy też rozmowy opartej na języku ciała – ciała, które ma odwagę być w kadrze i wyrażać się w sposób sobie istotny – mówi o projekcie Gosi edukatorka i artystka wizualna Marta Jarnuszkiewicz. – W świecie, w którym coraz częściej musimy walczyć o szacunek dla różnorodności, szczególnie ważne jest stwarzanie w sferze komercyjnej przestrzeni do budowania nowych wizerunków i języków ekspresji dla jednostek, które nie identyfikują się z anachronicznym, klasycznym kanonem piękna czy podziałem na męskie/żeńskie. Projekt Gosi Boy jest zatem swoistym forum wypowiedzi czy też sceną, którą artystka udostępnia i pozwala się na niej w sposób swobodny wyrażać.
„All anyone can see” celebruje indywidualistów, ich postawę wobec społeczeństwa i walkę o równe traktowanie. O kulisach powstawania sesji fotograficznej z Tomkiem Góralczykiem opowiedziała nam jej autorka.
Ruszasz z projektem z pogranicza sztuki i mody, który będzie cyklem fotograficznym o społecznych problemach, z którymi mierzą się współczesne kobiety i mężczyźni. Jakie zagadnienia w nim poruszysz?
Gosia Boy: To artystyczny manifest przeciwstawiający się społecznej presji doskonałości, oczekiwaniom i wymaganiom ogółu. Ma na celu przesuwanie klisz w sposób prowokacyjny, wywrotowy, czasem surrealistyczny. Od początku swojego funkcjonowania w branży byłam zdania, że moda ma ogromną siłę, której powinno się używać do komentowania ważnych, często trudnych tematów. 15 lat temu jako redaktor prowadząca magazynów modowych podziwiałam edytoriale Franki Sozzani, które były dalekie od eskapizmu. Przepełnione aktywizmem, na nowo definiowały rolę świata mody. Dlatego „All anyone can see” to opowieść o dzisiejszym świecie, prawdziwa, bo ukazująca prawdziwe historie jego bohaterów. To też osobiste poszukiwanie piękna we wszystkim i w każdym z kuratorską wrażliwością.
Pierwszym bohaterem projektu „All anyone can see” został Tomek. Jaką część jego historii przedstawiłaś na zdjęciach?
„All anyone can see” celebruje nieszablonowe osobowości, które swoim wyglądem, sposobem ubierania się, poglądami „wychodzą poza pudełko”. Pierwszym bohaterem w sposób naturalny został Tomek, z którym prywatnie również się przyjaźnię. To postać z warszawskiego świata mody, która ze względu na swój wygląd często mylona jest z kobietą. Portretując Tomka, chciałam stworzyć swoisty manifest jednostki, która odrzuca wszelkie próby etykietowania jej – czy to moje, czy społeczeństwa. To opowieść o sile wspaniałego, młodego mężczyzny, który w sposób niezwykle odważny wpuszcza nas do swojego świata, gdzie zawsze jest na widoku, poddawany ocenom, czy tego chce, czy nie.
W swoim artystycznym eseju zawarłaś wiele symboli oddanych za pomocą różnych technik. Możesz o nich opowiedzieć?
Dzięki uczelni artystycznej pogłębiłam zakres narzędzi, którymi się posługuję jako fotograf. Ładne zdjęcie to dla mnie za mało. Podczas procesu twórczego niezwykle cenne były dla mnie uwagi jednej z moich profesorek, edukatorki i artystki wizualnej Marty Jarnuszkiewicz. To ona zachęcała mnie do eksploracji poszczególnych wątków projektu. Zaczynając od estetyki zdjęć: „All anyone can see” został zainspirowany zdjęciem Nancy Sheung „The Long Haired Girl” z 1960 r. Językiem ekspresji „All anyone can see” jest choreografia, poprzez którą starałam się razem z Tomkiem opowiedzieć tę historię. Stąd tak wiele nawiązań do reformatorek i reformatorów tańca oraz mistrzów choreografii, takich jak Rudolf von Laban, William Forsythe, Merce Cunningham czy Trisha Brown. Dla przykładu ostatnie zdjęcie Tomka stojącego z krzesłem jest nawiązaniem do fotografii Merce’a Cunninghama z 1958 r. Poza tym notatki i teorie (ciała, przestrzeni, współistnienia) tych wielkich artystów były inspiracją do wizualnego przekazania myśli i emocji, stąd wykorzystanie graficzne różnorodnych kombinacji linii, punktów i kształtów, które pomogła mi urzeczywistnić wspaniała graficzka Dasha Abibok. Jedną z myśli, która szczególnie utkwiła mi w pamięci, były słowa Trishy Brown, która podczas jednego ze swoich występów zadaje pytanie, jak można pozostać niewidzialnym, stojąc na środku sceny („If you couldn’t see me”). Moją odpowiedzią na to pytanie jest zdjęcie Tomka z jednym okiem zamkniętym, a drugim zakrytym papierowym okiem wyciętym z magazynu. Dla odbiorcy z zewnątrz może to być początkowo mylące (Tomek nie widzi widza, ale widz widzi Tomka). Pewnie dlatego ubrany w symboliczny czarny płaszcz Magdy Butrym stara się schować pod drugą warstwą skóry niczym pod peleryną niewidką. A może po prostu stoi na środku studia i medytuje? Komentarz Tomka do tego zdjęcia brzmi: „Otwórz oczy” – i jest to swego rodzaju manifest akceptacji inności, ale też samoakceptacji widza, niezależnie od płci. Ostatecznie pojawia się pytanie, czy Tomek w ogóle przejmuje się tym, co myślą inni ludzie? Na jednym ze zdjęć kwituje to typowym dla siebie: „Whatever”. Ma świadomość, że idąc ulicą, przyciąga wzrok przechodniów. I że w ludzkich umysłach istnieje wiele jego wersji. Zresztą dotyczy to każdego z nas. Ale to, czy pozwolimy zamknąć się w pudełku, w które próbują nas wcisnąć inni, zależy wyłącznie od nas.
Tworząc te obrazy, chciałam, by dawały widzowi przestrzeń do myślenia i poruszania się po tym wizualnym eseju, dlatego postanowiłam połączyć kilka technik, takich jak fotografia, kolaż, grafika i performance artystyczny. Stąd każdy obraz ma swoją symbolikę i legendę. Chociażby białe goździki symbolizują dumę w różnych kulturach. Duma to słowo klucz w percepcji Tomka. Jednym z jego atrybutów, który od razu zwraca uwagę, są długie włosy – są one związane i szarpane w różnych kierunkach i zostały użyte tu jako wielowymiarowy, elastyczny materiał ukazujący oczekiwania i wymagania społeczne. Po sesji zdjęciowej spotkaliśmy się ponownie – podczas kilkugodzinnej rozmowy Tomek zrobił notatki na zdjęciach, które następnie zeskanowałam i umieściłam jako wersy w przestrzeni projektu.
Jakie emocje towarzyszyły wam podczas pracy nad projektem? Jest to w końcu wasz wspólny manifest artystyczny.
Proces twórczy trwał długo, ale był też bardzo dynamiczny, przez co mogliśmy w pełni rozwinąć potencjał tego projektu. Już podczas sesji w studiu wiedziałam, że tworzymy coś ważnego. Pamiętam, jak potem godzinami omawialiśmy poszczególne kadry i emocje. Ja pytałam, rozmawialiśmy, a Tomek nanosił na zdjęcia notatki i odczucia, które mu wtedy towarzyszyły. Ważną częścią projektu był dla mnie moment, w którym zostawałam sam na sam ze zdjęciami – czułam ciężar odpowiedzialności za to, w jaki sposób poprowadzę tę narrację.
To bardzo intymny, osobisty projekt – co zainspirowało cię do wcielenia go w życie?
Odkąd pamiętam, poszukiwałam w fotografii czegoś więcej niż tylko komercyjnego aspektu, stąd decyzja o podjęciu edukacji artystycznej. Moje studia w Warszawskiej Szkole Filmowej na wydziale fotografii pozwoliły mi zrozumieć, co naprawdę chcę powiedzieć poprzez swoją twórczość, której sercem jest eksploracja wielowymiarowości kobiecego i męskiego piękna przefiltrowanego przez mój osobisty głos i doświadczenia w świecie mody.
Jaką rolę w projekcie odgrywa moda?
Zarówno ja, jak i Tomek pochodzimy z tego samego świata. Moda więc naturalnie jest dla nas językiem wypowiedzi. Symboliczna czerń to znak rozpoznawczy Tomka. Żeby nie było tak poważnie, daliśmy też sobie przestrzeń na element surrealistyczny, wykorzystując plastikowe kapcie „bubble”, które znaleźliśmy w studiu. Wyobrażałam sobie potem, że Tomek unosi się na nich jak na poduszkach powietrznych, zawieszony gdzieś w próżni. Wolny.
Jaki wpływ chciałabyś wywrzeć na odbiorców tym projektem?
„All anyone can see” każdy może interpretować po swojemu i przeżywać na swój sposób. Dla mnie jest to opowieść o sile młodego człowieka, który ma odwagę być sobą. I o każdej, każdym z nas, którzy nie boją się wyjść „poza pudełko”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.