Poezja jest czymś paradoksalnie przyziemnym, zwłaszcza w czasach niepokoju i traumy – mówi Greta Bellamacina, poetka, scenarzystka i aktorka, która została jedną z bohaterek majowego wydania „Vogue Polska”. Odwiedzamy ją w domu pod Londynem.
Greta Bellamacina konsekwentnie mówi house, a nie home, jakby w każdej chwili była gotowa na pakowanie. Wielka biblioteka, zawartość przepastnych szaf, spora kolekcja dzieł sztuki nie wydają się być ku temu przeszkodą. Z mężem, artystą multidyscyplinarnym, Robertem Montgomerym i dwójką dzieci, Lorcką i Lucianem, mieszka na granicy Londynu i Kent już prawie półtora roku.
Opisanie Grety to wyzwanie – jak przetłumaczyć jej sposób bycia, wdzięk, lekkość gestu, delikatną chrypkę w głosie na szereg liter? Śmieje się perliście, dawno nie słyszałam takiej szczerej radości. Wygląda, jakby miała zaraz oderwać się od ziemi, przypomina postać z XIX-wiecznej powieści, która właśnie wyszła ze stronic pożółkłej książki i w końcu mogła całą sobą pożyć. Dziś ma na sobie sweter w serca z bufiastymi rękawami, zazwyczaj prawie balową sukienkę od Simone Rocha, Cecilie Bahnsen albo The Vampire’s Wife. Do tego buty Mary Janes i białe rajstopy, dwa warkoczyki podwiązane do góry wstążką w małe obwarzanki.
Greta ostatnio nakręciła dwa seriale, pracuje nad nowymi publikacjami wydawnictwa New River Press, które założyła i prowadzi z Robertem. Pisze wiersze. – Poezja jest czymś paradoksalnie przyziemnym, pragmatycznym, zwłaszcza w czasach niepokoju i przeżywania traumy. Przypomina nam o sprawach wielkich i ostatecznych jak miłość i śmierć. Poezja uczy, jak w kilku słowach powiedzieć coś bardzo ważnego. Dlatego dziś znów tak bardzo jej potrzebujemy – mówi.
Cały tekst znajdziecie w majowym wydaniu „Vogue Polska”, którego tematem przewodnim jest poezja. Do kupienia w salonach prasowych i online
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.