Jednych zachwyca i ekscytuje, drugich napawa wstrętem. Grupa Memphis dokonała rewolucji we wzornictwie XX wieku, godząc elegancję z kiczem. Od jej narodzin minęło ponad 40 lat, a mimo to nie przestaje wzbudzać ambiwalentnych emocji i inspirować współczesnych projektantów.
Modernistyczne wzornictwo kładło nacisk na użyteczność i racjonalizm. Louis Sullivan uczył, że forma musi wynikać z funkcji, Adolf Loos przekonywał, że ornament to zbrodnia, a Mies van der Rohe głosił: „Mniej znaczy więcej”. W takim duchu wytwarzano fotele z chromowanej stali, minimalistyczne skórzane sofy i krzesła z litego drewna. Królowały geometryczna precyzja, szlachetność materiału, industrializm i masowa produkcja. Design miał być praktyczny, logiczny i nowoczesny. „W młodości jedyne, co słyszałem, to: funkcjonalizm, funkcjonalizm i funkcjonalizm. To nie wystarcza. Wzornictwo powinno być też zmysłowe i ekscytujące”, twierdził Ettore Sottsass, od lat 60. XX wieku pracujący dla firmy Olivetti. Włoski architekt zaprojektował wówczas krzesło Z9 (jego żółta rama wprowadzała akcent żywego koloru do nudnych biurowych wnętrz), a także maszynę do pisania Valentine, która stała się modnym akcesorium. Dzięki lekkiej plastikowej obudowie w szminkowej czerwieni można było ją nosić ze sobą jak podręczną torebkę. Z urządzeniem nie rozstawała się Anna Piaggi. To na nim napisała niemal wszystkie artykuły dla włoskiego „Vogue’a”. Sottsass – znużony bezdusznością międzynarodowego modernizmu – marzył o dizajnie, który rozpali emocje, zrzuci z siebie oziębłą powagę i przestanie być wyłącznie praktycznym narzędziem. Pragnął dokonać rewolucji w domach na całym świecie, jednak tej estetycznej rewolty nie mógł przeprowadzić w pojedynkę.
Rewolucja z zaciętej płyty: Skąd wzięła się nazwa Grupy Memphis?
W grudniu 1980 roku w mediolańskim mieszkaniu Sottsassa przy Via San Galdino spotkali się zaprzyjaźnieni z nim projektanci, m.in. Martine Bedin, Michele De Lucchi, Aldo Cibic i Matteo Thun. Przy lampce wina oraz akompaniamencie gramofonu dyskutowali o wysłużeniu modernizmu i potrzebie tchnięcia we wzornictwo nowego życia. Stare idee należało odwrócić: forma powinna uwolnić się z jarzma funkcji, ornament odegra rolę pierwszoplanową, a „więcej” znaczyć będzie (jeszcze) więcej. Złączeni tym wywrotowym credo zawiązali grupę projektową. Pozostało znaleźć dla niej stosowną nazwę. Wedle legendy właśnie w tym momencie grająca w tle winylowa płyta Boba Dylana zacięła się na piosence „Stuck Inside of Mobile with the Memphis Blues Again”. Słowo „Memphis”, powtarzane w monotonnym rytmie, pasowało idealnie. Nawiązując do stolicy starożytnego Egiptu, a zarazem do domu Elvisa Presleya, współbrzmiało z nową estetyką: eklektyczną, nieobliczalną, czerpiącą inspiracje z przeszłości i przyszłości. Jeżeli modernizm uważał się dotąd za jedynie słuszny styl, to Memphis – niczym zły brat bliźniak – zjawił się, by udowodnić mu, że się myli.
Wielki debiut grupy Memphis miał miejsce podczas mediolańskich targów meblowych w 1981 roku. Członkowie nowego kolektywu nie wystąpili jednak na oficjalnym pokazie Salone del Mobile, lecz w galerii Maria i Brunelli Godanich, gdzie design cieszył się rangą sztuki. Zademonstrowane stoły, fotele, regały, lampy, zegary, ceramika, szkło i tekstylia szokowały połączeniami jaskrawych barw i wzorów, dziwacznymi kształtami, a także osobliwą konstrukcją bliższą rzeźbie aniżeli stolarce. Była to – jak pisała Anna Wintour, wówczas redaktorka „New York Magazine” – „radosna synteza historycznych aluzji i rock’n’rolla”. Przed wejściem do galerii tłoczyło się ponad 2 tys. gapiów zaintrygowanych osobliwymi przedmiotami. Zaskoczony tłumem Sottsass myślał z początku, że na ulicy wybuchła bomba. Entuzjastyczne przyjęcie przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Według recenzji „The New York Timesa”: „Żywiołowa, uwodzicielska i niezaprzeczalnie pozytywna grupa przeraziła jednych i rozbawiła drugich, jednak wszystkich wprawiła w stan wielkiej ekscytacji”. Memphis przywrócił dizajnowi witalność i humor. Z dnia na dzień zyskiwał na popularności dzięki cyklicznie wydawanym biuletynom, a szeregi ugrupowania zasilali projektanci z Wielkiej Brytanii, Japonii, Francji, Austrii i USA (m.in. George Sowden, Masanori Umeda, Nathalie Du Pasquier, Hans Hollein, Peter Shire). Memphis rozpoczął ogólnoświatową rewolucję.
Zmutowany design: Między Bauhausem, a zabawkami Fisher-Price
Fotel Bel Air kojarzył się ze stertą kolorowych klocków, regał Carlton przypominał szlaczki z dziecięcego zeszytu, a do łóżka Tawaraya wchodziło się jak na ring bokserski. W ekscentrycznych przedmiotach grupy Memphis pobrzmiewało echo włoskiego antydesignu z lat 60. i 70., kiedy to biura projektowe Archizoom, Studio Alchimia i Superstudio produkowały prototypy wieszaka na ubrania w kształcie kaktusa czy foteli wyglądających jak kapitel kolumny lub rękawica bejsbolowa. Członkowie Memphis odziedziczyli tę nutę szaleństwa i przekuli ją w nowy trend. Konstruowali meble z geometrycznych brył w zjadliwych barwach: intensywne żółcie i czerwienie gryzły się z krzykliwą magentą i rażącą zielenią. Do łask wróciły tanie tworzywa sztuczne i laminaty uznawane dotychczas za tandetne. Przedmioty pstrzyły się od kontrastowych pasów, zygzaków lub wymyślonych przez Sottsassa deseni z krótkich, poskręcanych kresek. Projektant zwał je „Bacterio/Squiggles”, bo – jak twierdził – design potrafi mutować jak bakteria. Styl Memphis stał się synonimem postmodernizmu. Zestawiał ze sobą inspiracje, które dotąd wydawały się nie do pogodzenia: sztuka Egiptu i Indii, meblarstwo art déco, komiksy i pop-art. Sztuczne splatał z prawdziwym, kosztowne z bezwartościowym, a eleganckie – z kiczowatym. Nie bez powodu pisano o nim, że jest „walką z dobrym smakiem” i „małżeństwem z przymusu pomiędzy Bauhausem a zabawkami Fisher-Price”.
Jak Memphis pokochał świat?
Moda na Memphis eksplodowała. Jego wibrujące kolory i dzikie kształty zalały wnętrza sklepów Esprit i Macy’s. Pojawiały się na okładkach czasopism, koszulkach, porcelanie, szkolnych notatnikach, tapetach, wykładzinach – wszędzie, nawet na ekranie (np. w oprawie graficznej MTV). Scenografie w duchu „modnego bezguścia” wystąpiły w filmach „Bezlitośni ludzie”, „Sok z żuka”, „Powrót do przyszłości II”, a także w serialu „Byle do dzwonka”. Memphis był świeży, przesadny, futurystyczny, żartobliwy i pełen energii. Błyskawicznie stał się oficjalnym stylem lat 80. „Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia”, mówił Karl Lagerfeld, którego apartament w Monte Carlo niemal w całości wyposażony został w memphisowe meble. Do miłośników należał również David Bowie. Po śmierci muzyka jego obfity zbiór projektów Sottsassa, Bedin i Sowdena trafił pod młotek domu aukcyjnego Sotheby’s.
Gwiazda grupy Memphis zgasła równie szybko, co rozbłysła. Wykreowana przez nią brawurowa stylistyka odniosła wizerunkowy sukces, ale okazała się komercyjną klapą. Tylko niektóre prototypy przyjęto do masowej produkcji. Reszta zyskała status obiektów kolekcjonerskich. Sottsass przewidział taki scenariusz: „Bywają momenty, kiedy dużo się dzieje, aż nagle przestaje. Basta. Memphis był jak słodycze. Nadmiar może cię zemdlić”. W 1985 roku opuścił ugrupowanie, które rozwiązało się dwa lata później. „Zawsze staraliśmy się zachować świeżość, utrzymać Memphis żywym i innowacyjnym”, wspominał Marco Zanini, jednak (jak pozostali członkowie kolektywu) obrał własną ścieżkę kariery.
Antyki przyszłości: Najbardziej kultowe obiekty Memphis
Memphis żył krótko, ale barwnie. Pozostawił w spadku kreatywną wolność, ironiczny humor, a także rebeliancki stosunek wobec sztywnych reguł, motywując kolejne pokolenia designerów. Nie przepadł jednak bez śladu. Dawał o sobie znać w postaci kolorowych deskorolek, które Alessandro Mendini zaprojektował dla marki Supreme, lub wzorzystych ubrań pomysłu Nathalie Du Pasquier dla American Apparel. Branża mody pokochała memphisowy styl za bezkompromisowość oraz futurystyczne zapędy. Z repertuaru jego abstrakcyjnych form korzystały m.in. domy Missoni, Hermès i Moschino. W kolekcji haute couture Diora (jesień 2011) znalazły się pasiaste spódnice, pastelowe żakiety, kapelusze z brył geometrycznych i sukienki upstrzone „bakteryjnymi” mozaikami. W 2021 roku przypada 40. rocznica powstania grupy Memphis. Okazję tę celebrują nie tylko muzea dizajnu, lecz także kreatorzy mody. W butikach Rive Droite Saint Laurent w Paryżu i Los Angeles można zobaczyć, ale i nabyć, oryginalne meble oraz akcesoria Sottsassa, Shire’a czy Thuna, wyselekcjonowane przez Anthony’ego Vaccarella. Ponadto projektant stworzył kapsułową kolekcję ubrań inspirowaną stylem z lat 80.
Odważne wzornictwo Memphis przykuwa uwagę do dziś. Na egzemplarze lampki Tahiti polują kolekcjonerzy, architekci wnętrz, a nawet gwiazdy filmu i muzyki. Faliste lustro Ultrafragola – choć wymyślone kilka dekad temu – zostało niedawno ochrzczone ulubionym lustrem do selfie. Projekty Memphis to antyki przyszłości. Wprawdzie należą już do historii designu, ale będą jeszcze o sobie przypominać, ubarwiając szarą codzienność i budząc skrajne emocje. Tak jak czyniły to kiedyś.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.