Na pokazie Gucci nie można się nudzić. Zwłaszcza wtedy, gdy Alessandro Michele organizuje go w paryskim Le Palace, kultowym klubie, w którym w latach 70. bawili się YSL i Karl Lagerfeld.
Rozrywek u Michele było jednak znacznie więcej. Zanim na wybiegu w Le Palace („Lekko przykurzonym, ale pamiętającym swoje lata świetności” – jak mówi sam projektant o klubie założonym w starym teatrze przy Montmartrze) pojawili się modele i modelki, mistrz ceremonii puścił eksperymentalny film włoskich awangardzistów teatru, Leo de Berardinia i Perli Peragallo. Hipnotyczna, mroczna, surrealistyczna estetyka zbliżona była do stylistyki samego projektanta.
W przerwie pokazu wystąpiła natomiast Jane Birkin, legenda paryskiej sceny lat 70. i 80., z utworem „Baby Alone in Babylone”. Michele złożył też hołd innym gwiazdom estrady – Dolly Parton i Janis Joplin – ale już na ubraniach. Wizerunek królowej country zdobił sukienki. A w pierwszym rzędzie nie zabrakło gwiazd całkiem aktualnych – SoKo, Jareda Leto czy wokalisty K-pop Kaia. Wierny klan Michele jeździ z nim po całym świecie.
Ale to były tylko wydarzenia towarzyszące. Prawdziwa akcja toczyła się oczywiście na wybiegu. Michele przyzwyczaił nas już do tego, że czerpie garściami ze stylu retro, przebiera modeli za geeków, nerdów i hipsterów, a jego stylizacje są tak konsekwentnie przegięte, że blisko im do kostiumów teatralnych. Jak więc uniknął uczucia déjà vu?
Chociaż w kolekcji na sezon wiosna-lato 2019 roku pojawiły się rozpoznawalne motywy, najbardziej dominującym tematem była tym razem płynność płci. Trudno było rozróżnić tożsamość modeli i modelek. Byli wśród nich efebiczni chłopcy, androginiczne dziewczyny, superseksowni inteligenci i grzeczne uczennice. Najbardziej ekstremalnym strojem dla mężczyzn nie były spódnice. Michele ubrał chłopaków w skórzane majtki, odrobinę komiksowe, a mocno sadomasochistyczne. Dziewczyny nosiły ubrania zdjęte z bywalczyń klubów lat 70. I Davida Bowie'ego. Nie mogło się więc obyć bez połyskujących frędzli, sukienek z przeskalowanymi ramionam, czy kolorowych futer. Tak, to już było. Ale u Michele wciąż pozostaje świeże, bo wciąż żywa jest ambicja projektanta do godzenia przeciwieństw. Wysokiego z niskim (torebka z głową Myszki Mini będzie hitem Instagrama, podobnie jak ta w truskawki, a Michele ukłonił się po pokazie w czapce bejsbolowej z logo drużyny New York Yankees), poważnego z zabawnym (najbardziej uroczym dodatkiem na pokazie była papużka na ramieniu modelki, a detalem – naszywka z latającą świnią), kobiecego z męskim. Tym razem w tym melanżu pomogli mu de Berardinis i Peragallo, którzy w latach 60. realizowali przesycone seksem i absurdem inscenizacje szekspirowskich sztuk. Michele pragnął podkreślić dwoistość. To, że rewersem kobiecości musi być męskość, seksualności perwersja, a piękna kicz. Włoch jest jednym z nielicznych projektantów, którzy potrafią balansować na cienkiej granicy między tym, co zachwycające, a szokujące. Dlatego jego dominacja nie skończy się jeszcze długo.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.