Proces Gwyneth Paltrow dotyczący wypadku na nartach z 2016 roku dobiegł końca. Ława przysięgłych w Park City w stanie Utah oczyściła amerykańską aktorkę z zarzutów. „Przyzwolenie na fałszywe roszczenie naraziło na szwank moją uczciwość”, pisała po werdykcie Paltrow.
Czy procesy z amerykańskimi celebrytami stają się nowymi reality shows? Internet dopiero co zapomniał o sądowej batalii między Johnnym Deepem a Amber Heard, by zapłonąć na nowo i z zapartym tchem śledzić rozprawę Gwyneth Paltrow. Nagrania z zeznań amerykańskiej aktorki biły w sieci rekordy popularności.
Gwiazda w 2019 r. została pozwana o 3,1 mln dolarów odszkodowania przez Terry’ego Sandersona, który twierdził, że Paltrow zderzyła się z nim na stoku Deer Valley Resort w Park City trzy lata wcześniej. Wypadek miał spowodować u mężczyzny pourazowe uszkodzenie mózgu oraz traumę. Choć pierwotnie pozew został oddalony, Sanderson złożył go ponownie, tym razem domagając się odszkodowania w wysokości 300 tys. dolarów.
W odpowiedzi aktorka w następnym miesiącu złożyła pozew wzajemny, w którym utrzymywała, że to mężczyzna spowodował wypadek. W ramach odszkodowania zażądała symbolicznego jednego dolara oraz pokrycia kosztów prawnych. Proces rozpoczął się na początku marca w stanie Utah w Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie 30 marca ława przysięgłych uznała, że emerytowany optometrysta jest winny spowodowania kolizji w ośrodku narciarskim. „Jestem zadowolona z wyniku i doceniam ciężką pracę sędziego Holmberga i ławy przysięgłych, i dziękuję im za ich przemyślane postępowanie w tej sprawie", napisała na Instagramie aktorka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.