It-girl, influencerka i modelka Hailey Baldwin, która dziś świętuje 22. urodziny, przyjaźni się z siostrami Hadid i Jenner, a teraz swoje hollywoodzkie nazwisko zamieniła na jeszcze sławniejsze, a należące do męża, Justina Biebera.
Wysyłając Hailey Baldwin na wybieg podczas swojego wrześniowego pokazu w Szanghaju, Tommy Hilfiger określił ją mianem „Icon of Tomorrow”. Czemu modelka zawdzięcza komplement z ust jednego z najważniejszych graczy na amerykańskim rynku mody? Wydaje się, że spełnia wszystkie wymagania stawiane przed współczesnymi it-girls.
Po pierwsze, sławna jest od urodzenia, bo nosi jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w Hollywood. Jej tata Stephen Baldwin, znany z takich filmów jak „Urodzony czwartego lipca”, „Podejrzani” i „Uśmiech losu”, należy do aktorskiej dynastii. Jego bracia, Daniel, William i, przede wszystkim, Alec, w przemyśle filmowym działają od trzech dekad. Hailey ma więc świadomość, że popularność ma swoją cenę, a jej koszty często przewyższają korzyści. Po ósmej klasie, do której chodziła jeszcze w Arizonie, zrezygnowała ze szkoły na rzecz nauki w domu, bo dzieciaki jej dokuczały. – Gdy mówiłam, że lecę z tatą do Los Angeles, żeby spotkać się z wujkiem, który gra w serialu „30 Rockefeller Center”, strasznie mnie wyśmiewali – zwierzała się Hailey. Dziś nauczona doświadczeniem swoim i swojej rodziny wie, jak kreować swój wizerunek. Mało o sobie mówi, wie, gdzie, z kim i w czym się pokazać, nie reaguje paniką, gdy w pobliżu pojawiają się paparazzi.
To, że dźwiga brzemię popularności od najmłodszych lat, uczyniło ją samodzielną. Pierwszy kontrakt z agencją Ford Models podpisała w wieku 18 lat w 2014 roku. Jeszcze w tym samym roku zadebiutowała na pokazie marki Topshop. Niedługo potem została twarzą Guessa, a potem przekonała się do niej wielka moda. Wystąpiła w kampaniach Ralpha Laurena, Tommy’ego Hilfigera i Dolce & Gabbana jeszcze przed 21. urodzinami. Ma też na koncie okładki międzynarodowych edycji „Vogue’a”. Ale pracowała właściwie od zawsze, bo jako mała dziewczynka chciała zostać baletnicą. – Dziś nie mogę spokojnie oglądać baletu, bo płaczę z tęsknoty za tańcem – mówi Hailey.
Gdy Baldwinówna przeniosła się w końcu na stałe do Los Angeles, natychmiast zaprzyjaźniła się z właściwymi osobami. Pojawiając się na zdjęciach wrzucanych na Instagram przez siostry Hadid i Jenner, zaczęła budować własną markę. Przyjaciółki z wybiegu podzieliły się z Baldwin także tajnikami swojego stylu. Ubieraj się tak jak dziewczyny w roku, w którym się urodziłaś – mogłoby brzmieć to przesłanie. Dlatego Hailey wygląda, jakby czas zatrzymał się na połowie lat 90. Do jej sztandarowych zestawów należą ortaliony, kraciaste koszule, sukienki na ramiączkach spaghetti i dżins we wszystkich odsłonach i odcieniach. Ale to, że najlepiej czuje się w dresie, to już chyba zasługa jej ukochanego, Justina Biebera.
Chwila, gdy się poznali, została uwieczniona na wideo. Ona miała 13 lat, on piętnaście. I już był supergwiazdą. Podając mu rękę za kulisami koncertu, Hailey płoniła się jak zwyczajna fanka. Ale nie każda Belieberka dostępuje zaszczytu dołączenia do grona przyjaciół idola. Hailey i Justin obracali się w tym samym towarzystwie, ale gdy on był zajęty kłopotami sercowymi, odchodząc i wracając do Seleny Gomez, ona po kilku flirtach ze sławnymi chłopakami, skupiła się na pracy. Dopiero w 2015 roku, gdy Bieber akurat rozstał się z dziewczyną, zaczęli się z Hailey spotykać. Na dowód na Instagramie pojawiło się mnóstwo zdjęć ze wspólnego sylwestra na rajskich wyspach. Potem nastąpił czas „niezręczności”, jak określa Hailey trwające dwa lata ciche dni między byłymi kochankami.
Ich miłość wybuchła ponownie latem tego roku. I tym razem nic nie mogło ich zatrzymać. Hailey wiernie trwała przy Justinie, mimo tego że musiał on zmierzyć się z załamaniem nerwowym Seleny, która źle przyjęła wiadomość o ich związku. Zdjęcie z Instagrama Justina z 10 lipca, którym ogłosił zaręczyny z „miłością swojego życia” polubiła rekordowa liczba 13,2 milionów użytkowników. Chwilę później na jej palcu można było dojrzeć olbrzymi pierścionek. A teraz Hailey jest już panią Bieber. Na ślub para reporterów nie zaprosiła. Nie sprzedała też zdjęć żadnemu z amerykańskich magazynów plotkarskich. Oboje nabrali też wody w usta i o małżeńskim życiu milczą jak zaklęci.
Zdjęcia, które udaje im się zrobić na ulicach Nowego Jorku, mówią jednak same za siebie. Justin przy Hailey wreszcie czuje się bezpieczny, bo jego żona też od zawsze musiała radzić sobie z obciążeniami związanymi ze sławą.
A czy ona faktycznie wyrasta na ikonę jutra? Kopiowany przez miliony dziewczyn styl łączący nonszalancję z seksapilem chyba nie wystarczy, żeby na to miano zasłużyć. A Hailey niestety o feminizmie, girl power i siostrzeństwie w wywiadach nie wspomina. Wydaje się, że Hilfiger nie miał racji. Ładna buzia, sławne nazwisko i mąż z pierwszych stron gazet w XXI wieku nie wystarczą, żeby samemu zostać gwiazdą. A może sposób na stawanie się sławnym polegający na tym, że otaczasz się możniejszymi od siebie, wydaje się kuszący?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.