Znaleziono 0 artykułów
10.09.2024

Hermès Barénia: Czysta magia

10.09.2024
(Fot. Materiały prasowe)

- Trudno powiedzieć, co dokładnie uruchamia proces twórczy. Czasem to jeden składnik, innym razem emocja czy myśl, które chciałoby się odtworzyć za sprawą zapachu. Tymi dominującymi w trakcie pracy nad Barénią były dla mnie radość i nieposkromiona ciekawość. Oraz przeświadczenie, że wykonuję najpiękniejszy zawód na świecie – mówi Christine Nagel, kreatorka zapachów Hermès, i wyjaśnia, dlaczego nowy zapach z logo marki jest jej najbardziej wyjątkowym dziełem.

W przededniu premiery nowego zapachu marki Hermès spotykam się z jego twórczynią Christine Nagel, by dowiedzieć się, dlaczego jest dla niej wyjątkowy. Oto, co mi powiedziała.

Intuicja

Historia związana z moją najnowszą kompozycją Barénia zaczęła się 10 lat temu. Już od pierwszych chwil na stanowisku głównej kreatorki perfum Hermès intuicyjnie wiedziałam, że pewnego dnia skomponuję zapach szyprowy. To dla mnie absolutnie najdoskonalsza i najelegantsza zapachowa struktura w świecie perfum.

Podobne znaczenia

Co ciekawe, to nie surowiec jak kwiaty czy drewna, z których pozyskuje się zapachowe molekuły, ale raczej pewien myślowy koncept, swoisty archetyp, którego nazwa do pewnego stopnia przesądza o jego finalnym brzmieniu. Uosabia też wartości bliskie marce Hermès – ponadczasowość, zdecydowanie i siłę wyrazu. Mnie kojarzy się z postaciami fascynujących, pewnych siebie kobiet: angielską odkrywczynią, pisarką i fotografką Isabellą Bird żyjącą na przełomie XIX i XX wieku, podróżniczką Ellą Maillart czy artystkami Sonią Delaunay i Peggy Guggenheim. Każda z nich w niesprzyjających kobietom czasach zachowała pełną decyzyjność i na swój sposób zapisała się w historii.

(Fot. Materiały prasowe)

Przywileje

Zwyczajowo szyprowe zapachy komponowane są w oparciu o nuty cytrusów, bukiet kwiatowy z wyrazistą różą i paczulą oraz lekko mszyste wykończenie i akcent czystka (labdanum) w tle. Ale nie Barénia! Praca dla Hermèsa to przywilej kreowania poza ramami czasu i bez jakichkolwiek formalnych ograniczeń oraz przywilej dysponowania najlepszymi jakościowo ingrediencjami bez względu na ich koszt. Dzięki temu miałam przestrzeń do eksperymentowania w ramach kategorii i poszukiwania szypru idealnego w całkiem nowym brzmieniu.

Wizja ideału

Z gamy cytrusów sięgnęłam po bergamotkę. Nie przypadkową, lecz pozyskaną specjalnie do tego projektu i zebraną w ściśle określonym momencie jej wzrostu, co pozwoliło mi uzyskać wyraźne, ostre otwarcie. Budując nutę serca, zrezygnowałam z klasycznych rozwiązań: zamiast róży czy jaśminu sięgnęłam po wianecznik koronowy (Hedychium coronarium), czyli gatunek roślin z rodziny imbirowatych o nieco łagodniejszym od klasycznej lilii usposobieniu, lecz nie mniej wyrazistym charakterze.

(Fot. Materiały prasowe)

Tradycja i hi-tech

Co ciekawe, Barénia jest pierwszym zapachem, w którym wykorzystano wyciąg tego kwiatu! By oddać jego pełnię zestawiłam go nie z mchem dębowym, ale z drzewną nutą dębu – jego dymno- -drzewnym kuzynem o lekko rumowym zabarwieniu i dwoma rodzajami paczuli, które tworzą rodzaj miękkiej, komfortowej bazy, nadając kompozycji zmysłowości i elegancji. Poprosiłam mojego współpracownika o wyekstrahowanie molekuł w tradycyjny sposób tylko po to, by dopełnić kompozycję nowoczesnym akordem paczuli hi-tech w postaci akigalawood. Połączone w jedną całość tworzą nieznaną dotąd ciepłą, żywiczną nutę.

Dziecięce marzenia

Jako dziecko kochałam baśnie. Miałam całą kolekcję bogato ilustrowanej mitologii rzymskiej, greckiej i celtyckiej oraz jedną szczególnie ulubioną afrykańską opowieść o magiku, który zamieszkiwał wnętrze baobabu (domki na drzewach interesowały mnie dużo bardziej niż lalki). Był w swojej wiosce bardzo szanowany, bo posiadał umiejętność zamieniania wszystkiego, co gorzkie, w słodycz, włącznie z ludzkimi charakterami. Ta historia we mnie została i nieoczekiwanie wróciła do mnie, kiedy zaczęłam pracować jako kreatorka perfum – intuicyjnie szukałam w świecie roślinnych wonności czegoś o takich właśnie właściwościach. Poszukiwania długo stały w miejscu, aż do momentu, gdy poznałam młodego Francuza, który sprowadzał pewien rzadki gatunek owoców z Ghany. Ich opis natychmiast przywołał wspomnienia ulubionej baśni. Ale choć zamówiłam 50 kilogramów tych owoców okazało się, że nie sposób pozyskać z nich ekstraktu i mam do dyspozycji zaledwie kilka kropli soku o aromacie przypominającym nieco suszone morele czy śliwkę. Czułam, że muszę pójść o krok dalej.

(fot. Materiały prasowe)

Wyzwania

Zleciłam szczegółową analizę chemiczną pozyskanej substancji i zdecydowałam się zrekonstruować tę woń. Uzyskana na bazie sprowadzonych z Afryki owoców – lekko narkotyczna, gourmandowa, bardzo smakowita nuta absolutnie mnie zachwyciła! Pracowałam nad nią w tajemnicy, wyłącznie na własny użytek, ale eksperyment ten dał mi tyle przyjemności, że choć w międzyczasie tworzyłam kolejne kompozycje, myśl o nim ciągle do mnie wracała. Tylko dwa razy w życiu mnie to spotkało – pragnienie obcowania z konkretną nutą było na tyle silne, że nie zdołałam mu się oprzeć.

Ćwiczenie zmysłów

Chociaż pracowałam w sekrecie, zdecydowałam się wtajemniczyć w te poszukiwania Pierre’a-Alexisa Dumasa, dyrektora kreacji Hermès. Postawiłam wszystko na jedną kartę i wyznałam mu, że jeśli miałabym zrobić dla Hermèsa jeszcze tylko jeden zapach, wyglądałby dokładnie tak. By pomóc mu lepiej zrozumieć mój koncept, zaangażowałam do pracy zmysł smaku. Poczęstowałam Pierre’a-Alexisa innym afrykańskim owocem, synsepalem słodkim i poinstruowałam go, by go nie nagryzał, lecz delikatnie ssał. Poczuł najpierw jego suchą skórkę, a po chwili przyjemny słodkawy smak przypominający mięciutką dojrzałą morelę. Wtedy poprosiłam go, by nagryzł plasterek cytryny, a on zamiast skrzywić się pod wpływem jej cierpkości, poczuł na języku obezwładniającą słodycz, która rozlała się po podniebieniu, nadając dobrze znanemu doświadczeniu całkowicie nowy bieg.

(Fot. Materiały prasowe)

Magia

Synsepal słodki zawiera molekułę zwaną mirakuliną, która „przykrywa” niechciany smak słodyczą. W Afryce matki podają ją dzieciom, zanim każą im połknąć gorzkie lekarstwo. Nie dodałam jej do perfum, ale wywołane nią element zaskoczenia i przyjemność doskonale oddają wrażenie, jakie towarzyszy pierwszemu wąchaniu Barénii. Szczęśliwie Pierre-Alexis Dumas zakochał się w niej tak mocno jak ja. Czuję, że nad tym zapachem czuwa dobry duch.

Akt twórczy

W Hermèsie wszystko zaczyna się od kreacji. Tak powstał zaprojektowany przez Philippe’a Mouqueta flakon Barénii inspirowany kultowym motywem Hermèsa Collier de Chien, a także nazwa najnowszej kompozycji. Barénia wywodzi się od nazwy gatunku skóry – barénia leather, z której odszyte są poszczególne modele kultowych torebek Hermès. Jest nietypowa, jedyna w swoim rodzaju: aksamitnie miękka, przyjemna w dotyku, z czasem nabierająca szlachetnej patyny. Ma niesamowitą właściwość – kiedy powstanie na niej rysa, np. pod wpływem zadrapania, po chwili znika samoistnie, nie pozostawiając śladu. W taki głęboko przemyślany sposób wybraliśmy również twarz kampanii zapachu Barénia – nikt lepiej nie uosabia nieprzemijającego stylu i wysublimowanego piękna niż Małgosia Bela.

(Fot. Materiały prasowe)

Zapach, w którym mieszkam

Skóra jest moim narzędziem – zawsze „zakładam” perfumy, nad którymi pracuję, bo tylko w ten sposób mogę zaobserwować, jak faktycznie pracują i czy jest to zapach, w którym chciałoby się zamieszkać. Kiedy jest skończony, w pewnym stopniu przestaje być mój, ale z Barénią jest inaczej – oddałam jej cząstkę siebie, a to sprawiło, że stała się dla mnie jedynym zapachem, który chcę w tej chwili nosić. Nie znam recepty na sukces, ale jednego jestem pewna: włożyłam w to całe serce i stworzyłam kompozycję, która jest najelegantszą spośród zapachów skomponowanych przeze mnie dla Hermès.

Marta Waglewska
  1. Uroda
  2. Premiery urodowe
  3. Hermès Barénia: Czysta magia
Proszę czekać..
Zamknij