Historia jednego zdjęcia: Twórcy „Pulp Fiction” w Cannes w 1994 roku
W Cannes trwa właśnie 72. Międzynarodowy Festiwal Filmowy. 25 lat temu podczas 47. edycji jury pod przewodnictwem Clinta Eastwooda Złotą Palmą nagrodziło „Pulp Fiction” w reżyserii Quentina Tarantino.
– Obawialiśmy się, że film nie będzie gotowy, ale Quentin Tarantino jest prawdziwym, lojalnym i punktualnym dzieckiem Cannes! – cieszy się dyrektor canneńskiego festiwalu, Thierry Frémaux. Już 21 maja, w najbliższy wtorek, Tarantino pokaże w konkursie „list miłosny do Hollywoodu czasów swojego dzieciństwa”. „Pewnego razu w Hollywood”, urodzony w 1963 roku twórca, osnuł wokół zabójstwa Sharon Tate przez grupę Charlesa Mansona w 1969 roku. Główny bohater, Rick Dalton, grany przez Leonardo DiCaprio, to reżyser nieudacznik, sąsiad Tate (Margot Robbie) i Romana Polańskiego (Rafał Zawierucha).
Premiera zbiega się z 25. rocznicą triumfu Tarantino w Cannes. 21 maja 1994 otrzymał Złotą Palmę za swój drugi po „Wściekłych psach” (1992 rok) film, „Pulp Fiction”. Za nagrodą dla enfant terrible kina opowiadał się ówczesny przewodniczący jury, Clint Eastwood, choć konkurencja była ostra. W konkursie wystartowały wówczas „Czerwony” Krzysztofa Kieślowskiego (miłośnicy jego kina nadal mają Tarantino za złe zwycięstwo) oraz „Spaleni słońcem” Nikity Michałkowa, późniejszy laureat Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Tarantino podczas ceremonii w Los Angeles w 1995 roku otrzymał statuetkę za najlepszy scenariusz oryginalny. Ale tak jak pozostaje „dzieckiem” Cannes, tak ulubieńcem Akademii nie był nigdy. Na Lazurowym Wybrzeżu Quentin pełnił funkcję przewodniczącego jury w 2004 roku, a walczył o Złotą Palmę jeszcze dwukrotnie, pokazując „Grindhouse: Death Proof” w 2007 roku i „Bękarty wojny” dwa lata później. W tym roku jego „Hollywood” konkuruje m.in. z nowymi obrazami Terrence’a Malicka, Jima Jarmuscha i Pedro Almodóvara.
Na zdjęciu z 1994 roku Tarantino pozuje z obsadą swojego zwycięskiego filmu. John Travolta, cięższy o dobrych kilkanaście kilogramów od czasów „Grease” i „Gorączki sobotniej nocy”, zawdzięcza reżyserowi drugą młodość. Ubrany w czerń, trapery i okulary przeciwsłoneczne, towarzyszy Umie Thurman w bieli. Aktorka miała przejść do historii kina nie tylko w czarnej peruce tańczącej Mii Wallace, ale także żółtym kombinezonie mścicielki Czarnej Mamby z dwóch części „Kill Billa”, oczywiście od Tarantino (2003 i 2004 rok). W kadrze pokazuje bose stopy, robiąc furorę w Cannes, na długo zanim Julia Roberts uczyniła z braku butów manifest na czerwonym dywanie. Samuel L. Jackson ma na sobie sneakersy, które dziś nazywamy ugly shoes, Maria de Medeiros – zwykły czarny top, a Bruce’a Willisa trudno poznać za ciemnymi okularami i z bródką.
Te dzieci Cannes dziś są ikonami lat 90., tak jak ich wspólny film pozostaje świadectwem epoki. „Nic nie jest w tym świecie przewidywalne. Gdy zaczynasz oglądać Tarantino, wpadasz do króliczej norki” – pisał w 1994 roku „New York Times”. „Film wydaje się momentami pusty. Obawiam się, że to pasuje do współczesności aż za bardzo” – dodawał „Guardian”. „Variety” uznało „Pulp Fiction” za „spektakularnie rozrywkowy majstersztyk popkultury”. Mniej zachwyceni narzekali, że Taratino epatuje makabrą, okrucieństwem i przemocą, naoglądał się za dużo MTV, a scenariusz skleja ze steku wyzwisk. Czy enfant terrible pokaże znów w tym roku swoje przekorne oblicze?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.