Agata Zbylut w 2015 roku postawiła pytania, które chwilę później zadaliśmy sobie wszyscy: czyją własnością są tak naprawdę symbole narodowe. Wskazała, że jako dobro wspólne nie są bezpieczne, że mogą zostać przywłaszczone, zagarnięte, odebrane. Mogą stać się i wyciągniętą dłonią, i wygrażającą pięścią – pisze w nowym odcinku swojego cyklu kierownik Katedry Mody Wydziału Wzornictwa warszawskiej ASP.
W roku 2015 – kiedy ostatnio odbyły się w Polsce wybory prezydenckie, które miały dwie tury, prawdziwe urny i działające lokale wyborcze – artystka Agata Zbylut zrobiła suknię. „Zrobiła”, a nie „uszyła”, gdyż suknia ta została pomyślana nie jako element garderoby, ale jako obiekt artystyczny. Coś w rodzaju rzeźby, na pewno dzieła sztuki. Suknia została zrobiona z szalików kibiców piłkarskiej reprezentacji Polski. Taki szalik ma na sobie narodowe barwy, godło państwowe i napis „POLSKA”. Jest więc kwintesencją narodowej symboliki, narodowym symbolem podniesionym do sześcianu. Swoje dzieło artystka zatytułowała „Kawiorowa patriotka”.
Choć jak zaznaczyłem, mamy tutaj do czynienia z przedmiotem, a nie ubraniem, to musimy zauważyć, że został on skonstruowany z dwóch form odzieżowych: z szalika i z sukni. Artystka sztywno trzyma się tych form. Nie deformuje ich, nie odkształca. Zlepia je ze sobą i łączy, nie ingerując w żadną z nich.
Zabieg ten przypomina mi eksperymenty, których w ramach kolekcji Artisanal dokonali projektanci Maison Margiela. Z rzeczy gotowych, a nawet używanych, z mody niskiej, powszechnej, z form konfekcyjnych stworzyli wymyślne projekty tzw. mody wysokiej. Nie niszczyli form wyjściowych, nie zamienili ich w bezkształtną materię, z której mogłaby powstać nowa, lepsza forma. Zachowali je, naruszając w ten sposób modową hierarchię, zapętlając ją czy też splątując. Wpisali niskie w wysokie, tanie w drogie, dostępne w niedostępne. Top z rękawiczek, kamizelka z kart do gry, sukienka z grzebieni – do stworzenia tego, co niezwykłe, wyjątkowe, pojedyncze, dom mody użył rzeczy produkowanych seryjnie. Można powiedzieć, że dokonali mezaliansu modowych form.
Agata Zbylut wykonuje podobny gest. Używa rzeczy tanich, dostępnych w każdym sklepie z pamiątkami i na każdym straganie pod stadionem, by stworzyć z nich wytworną, ceremonialną formę przeznaczoną do prezentacji w muzeach i galeriach, a zasługującą na miejsce w kto wie, czy nie narodowej kolekcji. Nakłada na siebie te dwa porządki, ale nie zamienia jednego w drugi. Każe obu tym formom przemawiać, a także znaczyć, jednocześnie.
Jest w tym zabiegu również echo surrealizmu. Hybrydą szalika i sukni rządzi ta sama logika, która rządziła przedmiotami i ubraniami projektowanymi i realizowanymi przez artystów związanych z nurtem nadrealizmu. Ta sama, która połączyła homara z telefonem (Salvador Dali, 1936), futro ze spodeczkiem i filiżanką (Meret Oppenheim, 1936) czy but na obcasie z kapeluszem na głowie (Elsa Schiaparelli, 1937). W jakimś sensie praca polskiej artystki również burzy „logiczny porządek rzeczywistości”, jak chcieli surrealistyczni malarze początku XX wieku, reprezentuje groteskową wizję świata. Jest czymś z pogranicza jawy i snu, a nawet rodzajem fantazji lub halucynacji.
W roku 2015, kiedy powstała „Kawiorowa patriotka”, przymiotnik „narodowy” zaczął usprawiedliwiać przeróżne propagandowe inicjatywy i przedsięwzięcia. Słowa „patriotyzm” i „polskość” zawęziły się do plemiennych znaczeń. Oficjalna rządowa propaganda awansowała kibiców sportowych na narodowych bohaterów i wyznaczała ich jako wzór patriotyzmu. Okazało się, że patriotą może być tylko ten, kto jest kibicem, i że polskość wszystkich innych – tych, których nie jednoczą gesty, okrzyki, stroje i zwyczaje kibiców – jest co najmniej podejrzana.
A tu nagle szaliki, zamiast ułożyć się w stadionową falę, układają się w kształt szlachetnej sukni z pogranicza mody haute couture i XVIII-wiecznego kostiumu. A umieszczone na szalikach symbole narodowe stają się nie tylko materią, lecz także ozdobą. Nie tylko wzorem (patriotyzmu), ale i wzorkiem (na sukience). Jak kwiaty czy kratka. Albo jak iluzjonistyczne łzy na sukni projektu Dali/Schiaparelli (1938). Co to ma znaczyć? Czy to nie jest zbezczeszczenie szalika? No chyba że to rodzaj surrealistycznej halucynacji.
Wzór patrioty-kibica czy Polaka-kibica jest wzorem ujednolicającym. Schematem. Schemat taki dopuszcza tylko jeden rodzaj patriotyzmu, tylko jeden typ Polaka. Jest zamknięty na wszystko, co inne. Ten typ patriotyzmu nie uwzględnia żadnych hybrydowych form i kształtów. Żadnych odległych połączeń, żadnych ekscentrycznych rozgałęzień. Mężczyzna to mężczyzna, kobieta to kobieta, rodzina to rodzina, Polak to kibic. Czy kibic, który dumnie nosi szalik, może chodzić w sukience?! Nawet biało-czerwonej?
Zróbmy teraz takie oto doświadczenie: wyobraźmy sobie, że postać ubrana w suknię Agaty Zbylut pojawia się w lipcu 2019 roku na ulicach Białegostoku, w dniu marszu równości, pomiędzy zwołanymi i powołanymi do obrony „polskości” kibicami a wielokolorowym korowodem uczestników marszu równości. Do której z tych grup byłoby jej bliżej? Którą z nich mogłaby godniej reprezentować? Stojąc wśród kibiców, nabrałaby posągowego charakteru. Mogłaby się stać połączeniem świętej figury ze statuą polskości. Mogłaby wieść polskich kibiców na barykady lub górować nad nimi niczym sztandar. Idąc wśród uczestników marszu równości, mogłaby nabrać cech patriotycznej drag queen. Stać się symbolicznym kostiumem, który stawiałby pytania: czy żeby być Polką, trzeba się przebrać za Polskę? Czy „Polska” i „polskość” to nie jest przypadkiem po prostu stylizacja? „We are all born naked and the rest is drag”, więc może inna polskość nie jest w ogóle możliwa?
Zróbmy jeszcze jeden myślowy eksperyment, a raczej poddajmy się jeszcze jednej surrealistycznej fantazji. Tym razem niech to będzie rok 2012, Stadion Narodowy, mecz piłki nożnej Polska – Rosja. Mecz, z którego zapamiętamy nowy wzór kibica. Kibicki Natalii Siwiec. Jej fotografia w narodowych barwach obiegła całą Polskę, a podobno również cały świat. W tym obrazie postać polskiego kibica przybrała oblicze pięknej kobiety, a świat piłki nożnej połączył się ze światem beauty and fashion. Siwiec wprowadziła tym zdjęciem na stadiony i do strefy kibica tę samą kobiecość, którą znamy z okładek magazynów – idealność modelki.
Obraz Natalii Siwiec na stadionowej trybunie czytać można – podobnie jak suknię Agaty Zbylut – wielorako. Z jednej strony można jej zdjęcia uznać za potwierdzenie szowinistyczno-patriarchalnego charakteru stadionu, gdzie wszystko jest podporządkowane męskości kibica, a kobieta może pełnić funkcję towarzyszki i ozdoby. Z drugiej zaś na zdjęciach, które się wtedy ukazały, Natalia Siwiec była bohaterką autonomiczną. Nie była na nich osobą towarzyszącą. Była kibicem – kobietą. Można w tym widzieć również charakter emancypacyjny. Analogię połączenia szalika i sukienki.
No a teraz wyobraźmy sobie, że na meczu polskiej reprezentacji Natalia Siwiec pojawia się w sukni Agaty Zbylut. W jaki sposób ta suknia zaczęłaby wtedy mówić? O kibicowaniu, o Polsce, o patriotyzmie? Jak i w którą stronę przesunęłyby się wtedy znaczenia? Co by się stało, gdyby polski patriotyzm miał seksowność modelki? Czy byśmy coś na tym wszyscy zyskali?
Agata Zbylut swoim dziełem postawiła w 2015 roku pytania, które chwilę później zaczęliśmy zadawać wszyscy: „Czyją własnością są tak naprawdę symbole narodowe?”, „Co symbolizują (jakie wartości) i kogo reprezentują (jaką wspólnotę)?”. Zwraca też uwagę, że symbole narodowe jako dobro wspólne nie są bezpieczne. Że mogą zostać przywłaszczone, zagarnięte, odebrane. Mogą stać się i wyciągniętą dłonią, i wygrażającą pięścią.
Zbylut wskazuje też na to, że symbole te są tylko znakami, zewnętrzną formą. I nie są z nimi nierozerwalnie związane z góry im nadane znaczenia. To my tworzymy i nadajemy znaczenia temu co „narodowe”, „patriotyczne”, „polskie”.
Suknia Agaty Zbylut nie wisi na wieszaku ani w garderobie. Stoi w muzeach i galeriach. Jest obiektem do oglądania. Stoi sama z siebie i sama w sobie. Nie jest na niczym zawieszona ani rozłożona w gablocie. Nie jest też nałożona na manekina. Jest przestrzenną konstrukcją z pustym środkiem. W muzeach i galeriach wygląda trochę jak architektoniczny obiekt, do którego chciałoby się wejść.
Można ją wtedy potraktować jako formę do wypełnienia. Ceremonialny i w jakiś sposób podniosły charakter tej formy sprawia, że wydaje się, iż kimkolwiek by się ją wypełniło, stanie się on w niej alegorycznym posągiem. Posągiem polskości. Ktokolwiek dałby się w niej zamknąć, stałby się figurą polskości. A polski patriotyzm zyskałby jego twarz. Bez względu na to, czy do tej sukni weszłaby modelka, kibic czy drag queen.
Znaczeniowa pojemność tej formy i jej wewnętrzna pustka sprawiają, że alegorią polskości może stać się każdy, kto zechce się w tej formie zmieścić. Nikt jednak nie stanie się w niej posągiem raz na zawsze. Nikt nie zamknie polskości w niezmiennych znaczeniach. Każdy, kto chciałby uznać, że „polskość to ja”, musiałby w końcu i tak z niej wyjść i być może ustąpić miejsca innemu. Może nawet Innemu.
Napisałem na początku, że Agata Zbylut w swojej pracy nie ingeruje w formy. Pozwala szalikom zachować formę szalików, a sukni nadaje skończoną formę sukni. Inaczej natomiast dzieje się ze znaczeniami. Dzięki surrealistycznej grze szalik przestaje być szalikiem, suknia nie do końca pozostaje suknią. I choć białe jest białe, a czerwone – czerwone, to w sumie nie wiadomo, czy całość jest biało-czerwona, czy też nie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.